[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doprowadził go do łez. Poczuł złość do siebie, że jeszcze chwilę wcześniej posądzał ją, że
odeszła bez pożegnania.
- Jak się dzisiaj masz, Michałku? - pocałowała go w policzek i usiadła na brzegu łóżka.
- W porzÄ…dku.
- Przynoszę ci dzisiaj dobrą wiadomość. Szukamy kliniki, która wykonuje operacje na rdzeniu
kręgowym w zakresie szerszym niż w Polsce. Włączyło się do tego mnóstwo ludzi, również
twoja rodzina. Musi się udać.
- Oby.
- Będzie dobrze, zobaczysz.
Wzruszała go wiara Weroniki w możliwości medycyny, jednak sam był sceptyczny. Oddział
pełen był takich jak on połamańców, zaglądali od czasu do czasu do jego separatki gotowi
nawiązać rozmowę, lecz zniechęcała ich wroga obojętność Michała. Ci cierpiący ludzie z
pewnością wydeptali wszystkie możliwe ścieżki w poszukiwaniu pomocy. Wątpił też, by
lekarze robili tajemnicę z informacji, że są gdzieś na świecie skuteczniejsze metody leczenia.
Mimo wątpliwości nie miał sił odbierać radosnej nadziei Weronice. "Niech przez ten czas,
zanim uwolnię ją od siebie, żyje wiarą, że będzie dobrze".
Wtem przyszło mu do głowy że Weronika, tak jak on, wie, że nie ma dla niego ratunku, lecz
w swojej anielskiej dobroci kłamie, by go pocieszyć tak samo, jak czynili to inni. Gdy jednak
złożył te wszystkie słowa otuchy razem, aż bolała ich niespójność. Magiczne zdanie, że będzie
dobrze, było takim zdaniem-wytrychem, które miało otwierać w jego głowie każdą szufladkę
z nadzieją, jaką sobie sam wybierze. Po tej refleksji słowa przestały być ważne dla Michała.
Patrzył na Weronikę z zachłannością, z jaką śmiertelnie głodny człowiek patrzy na chleb, sycił
swoje zmysły jej widokiem, żeby jej obraz jak najwierniej odtwarzać podczas bezsennych,
koszmarnych nocy.
Nazajutrz z samego rana do Weroniki zatelefonowała Marcela, żeby powiadomić, co
załatwiła w sprawie koncertu charytatywnego. Brzmiało to dość zniechęcająco.
- Och, Weroniko, sprawa nie wygląda tak prosto, jak sądziłam. Skontaktowałam się z
impresario kilku znanych zespołów młodzieżowych, prawie wszyscy dadzą koncert na ten
szczytny cel, jeżeli spełnimy pewne warunki.
- Jakie?
- Zapewnimy odpowiednią salę koncertową. Wybacz, nie bardzo potrafię powtórzyć ich
słów, więc odczytam je z kartki, bo pilnie notowałam. A więc: nagłośnienie przodów, solidne
odsłuchy odpowiednią ilość miejsca na scenie, próbę dzwięku, czas na zainstalowanie,
transport sprzętu, zespół i obsługę lub pokrycie jego kosztów. Wybacz. Zawaliłam.
Przedstawiłam się jako osoba z branży, żeby nie przyszło im do głowy mnie bajerować, więc
potem nie mogłam głupio zapytać, o czym właściwie rozmawiamy.
- Cholera, trzeba teraz znalezć kogoś, kto to przełoży na ludzki język.
- A teraz jeszcze to, co zrozumiałam na sto procent. Mamy im zapewnić garderobę, toaletę,
ochronę sprzętu i dwie, trzy osoby do noszenia paczek. I najważniejsze, zespoły nie pobierają
tylko honorarium, wszelkie inne warunki muszą zostać spełnione, a poniesione koszty
zwrócone.
- Czyli koszty mogą zeżreć wpływy. Zajmiesz się tym?
- Olgierd obiecał porozmawiać z kolegą z Estrady. Przyjdę do ciebie po południu, wtedy
porozmawiamy.
Koło dwunastej wpadła Dominika.
- Rozmawiałam z wujkiem. Pokazałam mu wszystkie nasze wydruki i wiesz, co powiedział?
- Co?
- %7łe byłby ostrożny z tą kliniką w Nowosybirsku, ale kliniki portugalska i szwajcarska są
renomowanymi placówkami. Treść tych wszystkich cytowanych artykułów odczytał mniej
entuzjastycznie niż my, przestrzegł, że wszystkie nowatorskie metody leczenia nie dają
stuprocentowej gwarancji, chociaż w medycynie znacznie wpływają na postęp. Prosiłam go,
żeby zadzwonił do tych renomowanych klinik i zasięgnął języka. W obu zgodzili się
zoperować Michała, jednak pod warunkiem, że zapłaci.
- Ile?
- Trzysta tysięcy. Bez kosztów transportu oczywiście. Na miejsce musi dojechać sam.
Pytałam, czy jest możliwe, aby część kosztów pokrył Narodowy Fundusz Zdrowia.
- I?
- Nic z tego. W Polsce wykonuje się operacje na kręgosłupie, więc nie ma mowy.
- Dziękuję. Odwaliłaś kawał dobrej roboty.
- Aha, zapomniałam dodać. Ważny jest czas. Im pózniej przystąpią do operacji, tym szanse
na powodzenie sÄ… mniejsze.
Po wyjściu Dominiki Weronikę ogarnęły niespokojne myśli. Musiała ścigać się z czasem i
zbierać pieniądze wszędzie i na wszystkie sposoby. Pierwszą osobą, która mogła ją wspomóc
finansowo, był ojciec. Nigdy niczego jej nie odmawiał, wierzyła, że i w tej sprawie okaże
hojność. Z niecierpliwością wystukała na komórce jego numer. Odebrał po pierwszym
sygnale.
- Weronika? Dlaczego dzwonisz o tej porze? CoÅ› pilnego?
- Bardzo. Muszę się z tobą zobaczyć. Zaraz. Mogę przyjechać do firmy?
- Oczywiście.
* * *
Bit-System była doskonale funkcjonującą firmą, wyspecjalizowaną w tworzeniu programów
komputerowych. Firma zajmowała całe pierwsze piętro okazałego biurowca w centrum
miasta. Weronika przemierzyła obszerny hol i weszła do sekretariatu, w którym od lat
królowała podstawna blondynka, pani Lodzia.
- Dzień dobry, Weroniko. Szef już ciebie oczekuje.
Gabinet ojca, jak na nowoczesną firmę komputerową przystało, był bardzo nowocześnie
urządzony, dominował nikiel i szkło. Zciany zdobiły awangardowe grafiki oraz elektroniczny
zegar. Ojciec siedział za dużym biurkiem o przezroczystym blacie, na którym stał telefon i
otwarty laptop.
- Usiądz - wskazał córce fotel naprzeciw siebie. - Co to za pilna sprawa cię do mnie
sprowadza?
- Tatusiu, mój kolega uległ wypadkowi, złamał sobie kręgosłup. Zbieramy pieniądze na jego
operację za granicą. Liczę, że nas wspomożesz okrągłą sumką.
- Oczywiście, wyasygnuję... dwa tysiące. Gdzie mam je wpłacić?
- Ja te pieniÄ…dze zbieram.
- Ot, tak sobie?
- A jak? Musi to ktoś robić, więc padło na mnie.
- Weroniko, tak nie można. Jeżeli chcecie pomóc koledze, poradzcie jego rodzinie, żeby
zwróciła się do jakiejś fundacji lub stowarzyszenia, najlepiej ze statusem organizacji pożytku
publicznego, które mają w statucie taki cel.
- Dlaczego?
- Bo wtedy organizacje rządowe oraz zawodowo niosące pomoc chętniej dofinansują waszą
akcję, a prywatni darczyńcy uzyskają możliwość odpisania sobie darowizny od podatku.
- A skąd będziemy mieli pewność, że uzbierane pieniądze zostaną przeznaczone akurat na
naszego kolegę, a nie na własne potrzeby?
- Organizacja utworzy subkonto i na nim będą gromadzone środki na ten konkretny cel.
Poza tym działalność takiej organizacji nie odbywa się poza kontrolą.
- A konkretnie, jak rodzice kolegi mają się za to zabrać?
- Muszą znalezć organizację, dostarczyć jej dokumentację medyczną, zaświadczenia o
zarobkach i różne inne dane. Trudno mi mówić o konkretach, bo ich nie znam.
Do oczu Weroniki napłynęły łzy.
- Tato, gubię się w tym, co mówisz. Rodzice Michała są tak załamani sytuacją, że bez
pomocy kogoś z zewnątrz sami sobie nie poradzą. Operację trzeba przeprowadzić jak
najszybciej, bo z każdym dniem szanse Michała maleją. Proszę cię, pomóż im. On tak
okropnie cierpi. Tatusiu... - Weronika wybuchła płaczem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •