[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z fotela, a potem delikatnie przytrzymało wzdłu\
klatki piersiowej. Obrazek w passe-partout pękał
i tysiące drobniutkich kryształków wystrzeliło w powietrze. Opadały niespiesznie jak płatki śniegu.
Ka\dy skrzył się w deszczu i światłach bordowego samochodu jak cyrkonia.
I zgrzyt blachy. Dzwięk wydał jej się równie dobrotliwy. Nawet niesłyszalny. Szkło opadało na
ziemię spokoju i ciszy. Cisza robiła się coraz jaśniejsza i jaśniejsza.
*
Jednak zaczepił i odbił tamten wóz jak nic niewa\ące metalowe pudełko. Przesunął przez szosę, a
potem bokiem w Å‚Ä…kÄ™.
Szkło zostawiało kryształowy ślad na ciemnym asfalcie. Samochód przekoziołkował dwa razy i
zatrzymał się na łące. Dymił. I, co
najgorsze, nikt z niego nie wychodził.
Mę\czyzna ostro hamował ju\ jakiś czas, ale dopiero teraz jego samochód się zatrzymał.
Gwałtownie wyskoczył. Jego buty deptały mokrą trawę, a miękka ziemia próbowała je
przytrzymać. Kiedy szarpnął
drzwiczkami, bał się o tamtego kierowcę. Ale to nie
był dym, to para. A kiedy otworzył drzwi, zobaczył
Dziewczynę. Wyglądała jak śpiące dziecko.
Była śliczna. Była tak śliczna, \e zaparło mu
dech w piersiach. Choć niespecjalnie wierzył w ró\ne Znaki na Niebie i na Ziemi, nabrał pewności,
\e tego spotkania nie mógł uniknąć.
Oto Ktoś mu ją po prostu na tej drodze postawił. Przegapić tego
faktu w \aden sposób nie zamierzał. Nachylił się
nad fotelem, szukał zapięcia pasów jedną ręką, drugą podnosił jej głowę.
Dzięki Bogu, otworzyła oczy. Wtedy zamarł na
moment. Miała najpiękniejsze zielone oczy, jakie
kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić.
- Czy mogę panią prosić o rękę? Proszę mi szybko dać rękę! - odpinał jej pasy, widział krew na
policzku.
- Tak, tak - spojrzała na niego nieprzytomnie.
32
Wyciągnął więc rękę i za chwilę poczuł w swojej
dłoni jej dłoń.
*
- Mogę panią prosić o rękę?
Rycerz na Białym Koniu stał przed nią i oświadczał się. Zwiat zbli\ał swoją pogodną twarz do jej
twarzy. Umierała. Więc tak, tak. To nic, \e go nie zna. Jest nareszcie, nareszcie jest. Podała mu
dłoń,
jak pieczęć i tajemnicę. Oto stało się.
*
Pochylił się i wyciągał ją z samochodu. Straciła
przytomność. Kto wie, co się z nią dzieje. Miał tylko
nadzieję, \e ma nieuszkodzony kręgosłup. Ani telefonu, ani pogotowia. Mo\e nie nale\y jej ruszać.
Ale przecie\ trzeba ją szybko zawiezć do szpitala. Ale jeśli ma uszkodzony kręgosłup, to nie wolno
jej ruszać. A jeśli nie udzieli się jej natychmiast pomocy,
mo\e umrzeć. śadnej kobiecie nigdy prawa jazdy!
Otwiera oczy. Dzięki Bogu!
- Nic pani nie jest?
Ach, jakie ma oczy. Pierwszy raz w \yciu widzi
taki kolor, zieleń jak morze, jak trawa, jak trawa
w morzu, jak morze w trawie, i czarne rzęsy, niepo
malowane widać, brwi jak skrzydła ptaka, jak na
filmie amerykańskim, piękna twarz...
Jak Scarlett O'Hara, jak z  Przeminęło z wiatrem", pokolorowanym komputerowo filmem, który
miał w baga\niku swojego wozu.
Krew na policzku, du\o krwi, prawdziwej, nie komputerowej, wykrwawi się na śmierć, jeśli jej nie
pomo\e...
- Proszę ruszyć palcami u nogi - przypomniał
sobie zdanie z filmów amerykańskich. - Czuje pani nogi?
- Tak - odpowiedziała cicho, ale jej oczy szybko
uciekły gdzieś, gdzie ju\ nie mógł się dostać.
To nie kobieta, to dziewczynka, leje mu siÄ™ przez
ręce, musi ją zawiezć do szpitala, a krew jest taka
czerwona i jest jej coraz więcej i więcej. Zcieka na
bluzkę i na obojczyk, wcieka do środka.
- Proszę ze mną rozmawiać! - krzyknął.
Talk to me - przypomniało mu się z amerykańskich filmów.
- Proszę do mnie mówić, cokolwiek, ka\ę pani!
Jej spojrzenie wróciło do niego z daleka.
- Nie wiem co - mówiła sennie. - Tak się cieszę,
\e mnie odnalazłeś. Czekałam na ciebie - mówiła. - Ale teraz to ju\ nie ma znaczenia. Tak się
cieszę, \e zdą\yłeś.
O czym, na Boga Ojca, ona mówi?
- Ja te\ się cieszę - mówił gorączkowo - tak się
spieszyłem, wybacz. - Brał ją na ręce, była cię\ka,
tylko na filmach kobiety sÄ… lekkie.
Była bezwładna, a bezwładne ciało jest cię\kie.
33
Chocia\ taka szczupła.
- Ja te\ się cieszę, stay with me - przemknęło mu
przez głowę, zostań ze mną - mówił zdaniami z filmów amerykańskich, bo nic innego nie
przychodziło mu do głowy. Buty grzęzły w mokrej ziemi, z trudnością stawiał stopy, Dziewczyna
mu cią\yła,
a on zapadał się w miękką łąkę. Musiał uwa\ać.
- Nie zmieścimy się razem - usłyszał.
Pochylił głowę w stronę jej ust, to nie było łatwe,
podmokła łąka tylko czekała, \eby go wciągnąć, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •