[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dyrektor wziął maleńkie nożyczki i pincetę i zaczął wyrównywać
postrzępione brzegi nadpalonego zdjęcia, próbując wydobyć jeszcze
jakiś szczegół tej trzeciej osoby. Tajemnicza fotografia rozbudziła jego
uśpiony instynkt detektywa, coś, co od młodości zawsze go bardzo
pociÄ…ga-
I tak, z pewnym trudem wynikającym ze zniszczenia zdjęcia w ogniu, i z
pewną dozą fantazji udało mu się dorobić półprofil mężczyzny, niższego
od Leonarda Minaxo, ale wyższego od Petera Dedalusa.
- No proszę! - mruknął zadowolony Ursus Marriet, dokonawszy dzieła
całkiem bezużytecznego. - To dla pana, numerze trzeci!
Å‚o.
62
Archiwum dyrektora Marrieta
Jakieś niewidoczne światełko zapaliło się w tej chwili w jego głowie,
każąc mu powiązać tę fotografię z inną, którą przypadkiem zobaczył w
ciągu ostatnich lat. Gabinet dyrektora szkoły bowiem stał się miejscem
przechowania spuścizny starego fotografa z Kilmore Cove,
utalentowanego Waltera Gatza, który wszystkie swoje zdjęcia
pozostawił w szkole w nadziei, że wcześniej czy pózniej zostaną
wystawione w muzeum.
- Czy to być może? - zapytał samego siebie dyrektor Marriet, odkładając
na chwilÄ™ lupÄ™ i podnoszÄ…c siÄ™ z fotela.
Udał się na zaplecze swego gabinetu i poszukał po omacku małego
łańcuszka przy ścianie. Pociągnął i włączył słabe światełko zaledwie
wystarczające, by rozjaśnić zarys dużej szafy, wysokiej na dwa metry i
szerokiej na sześć, z rzędami szuflad wypełnionych dokumentami
szkolnymi, ułożonymi chronologicznie.
Znał na-pamięć zawartość wszystkich szuflad i natychmiast schylił się
we właściwe miejsce, do klas najdawniejszych. Przesunął palcem po
etykietkach z rocznikami pogrupowanymi po pięć, niezdecydowany, po
który sięgnąć... Wybrał lata 1963-68, ale po namyśle wsunął z powrotem
tę szufladę i sięgnął po starsze roczniki: 1957-62.
Wyciągnął wszystkie teczki, których błękitna tektura mocno już
spłowiała, i zaniósł je na biurko. Sięgnął po rocznik 1956/57 i otworzył
teczkÄ™.
Na okładce pierwszego pliku były wypisane nazwiska uczniów z jednej
klasy, nawet jeśli byli w różnym wieku. Listę sporządziła ich
wychowawczyni, której łatwo
rozpoznawalny podpis widniał u dołu dokumentu: Miss Stella.
- Niezniszczalna staruszka... - szepnął dyrektor. - Pięćdziesiąt lat
minęło, a nauczycielka ciągle w dobrej formie i ciągle pracuje.
Zaczął czytać na głos dwanaście nazwisk wszystkich uczniów: -
Klitamnestra Biggles (repetuje), lat 12. Feniks Smith, Fiona Giggs, Mark
Mclntire, Mary Clue, Mary-Elisa-beth Forrest, Peter Sunday - wszyscy
lat 11. Wiktor Wulkan i John Bowen, lat 10. Leonard Minaxo, Helen
Clue, lat 7. Peter Dedalus, lat 6.
Trzymając listę uczniów w ręce, zajrzał między następne kartki, żeby
wyciągnąć zdjęcie klasy. Zrobiono je w Tur-tle Park w czerwcu 1957
roku. Oto Miss Stella, pogodnie uśmiechnięta. Po jej lewej stronie stoją
sztywno wyprostowani, jeden koło drugiego, uczniowie; dwunastka
dzieci w popielatych mundurkach. I na samym końcu...
- Tu go mam! - zawołał dyrektor, chwytając ponownie za lupę.
Najmniejszy z klasy, którym mógł być tylko Peter Dedalus, ściska za
rękę większą dziewczynkę, która powtarzała klasę, Klitamnestrę
Biggles. - Ciekawe, że jedyna, która repeto wała klasę, opuściła
miasteczko, by uczyć w innej miejscowości... - zauważył mimochodem
dyrektor.
Po prawej stronie Petera stał tłuściutki i dobrze zbudowany, młody
Wulkan. Nie zwracał zupełnie uwagi na fotografa, jego wzrok był
skierowany na splecione dłonie Petera i Klitamnestry.
Archiwum dyrektora Marrieta
Dyrektor przeszedł do następnego chłopca: młodziutki i nie do poznania
ojciec Feniks, wiele lat przedtem, zanim został księdzem. Obejmował go
ramieniem Leonard Mi-naxo.
- I oto połówka urwanego przyjaciela! - zawołał dyrektor,
promieniejÄ…c.
Także i na tej fotografii, na ramieniu Leonarda widać było o jedną rękę
więcej, a dokładnie na krawędzi zdjęcia, obciętej faliście na stary
sposób, jeszcze pół twarzy chłopca bez szkolnego mundurka, w krótkich
spodenkach i białej koszuli.
- To się nazywa dobra pamięć... - pochwalił samego siebie dyrektor,
zestawiając dwie fotografie dla porównania.
Obrócił fotografię klasy na drugą stronę, gdzie były podpisy wszystkich
dzieci i policzył je w świetle lampy: trzynaście podpisów. O jeden za
dużo.
Dyrektor wziął ołówek i zaczął odhaczać nazwiska na liście.
- Nestor? - zapytał z niedowierzaniem, gdy odkrył do kogo należał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •