[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Teraz czuję się zupełnie bezpiecznie i nie jest to jakoś szczególnie denerwujące.
- Może czujesz się odrobinę zbyt bezpiecznie.
- Przesunął czubkiem palca po jej naprężonej piersi.
- Może - westchnęła, kiedy zaczął pieścić jej kark.
- To wcale mnie nie przeraża.
Będziesz musiał spróbować czegoś o wiele mocniejszego.
Obrócił się błyskawicznie i kiedy była już pod nim, zamknął jej usta pocałunkiem.
- O, niezła sztuczka - udało jej się wykrztusić.
Skórę miała zaróżowioną i gorącą.
Chłonął ją całym sobą, by wreszcie zatracić się w głębokim, porywającym pragnieniu
obdarzenia rozkoszÄ….
Był z nią połączony.
Może nawet ta więz istniała, zanim jeszcze spotkał Malory?
Czy jest możliwe, aby wszystkie błędy, które popełniał, wszystkie zmiany kierunku były
wyłącznie środkami mającymi go przywieść do tej chwili, do tej kobiety?
Czy nigdy nie miał prawdziwego wyboru?
Wyczuła jego rozterki.
- Nie, nie odchodz - wyszeptała.
- Pozwól mi cię kochać.
357
Muszę cię kochać.
Oplotła go ramionami, uwodząc pieszczotą warg.
Czuła drżenie jego ciała.
Uniosła się nad nim, zamknęła dłonie w uścisku swoich rąk i wchłonęła go w siebie,
powolnym, płynnym ruchem.
- Malory.
Potrząsnęła głową i znowu nachyliła się nad nim, pocierając wargami jego usta.
- Pragnij mnie.
- PragnÄ™.
- Pozwól mi siebie posiąść.
- Czuł jej ciepły oddech na swoich ustach.
- I patrz, patrz, jak ciÄ™ biorÄ™.
Przechyliła się do tyłu, wyginając ciało w łuk, przesunęła dłońmi po brzuchu, potem po
piersiach, wreszcie uniosła je, burząc włosy.
I rozpoczęła jazdę.
Poczuł uderzenie gorąca, niczym podmuch z paleniska, który mięśnie przemienił w
galaretę, a kości uprażył.
Tymczasem ona unosiła się nad nim, wiotka i silna, biała i złota.
Otoczyła go sobą, posiadła, poprowadziła ku szaleństwu.
Poczucie mocy i rozkoszy pochłonęło ją bez reszty.
Wiozła ich oboje, coraz szybciej, coraz gwałtowniej, aż wszystko przed jej oczami zlało
siÄ™ w jednÄ… barwnÄ… plamÄ™.
Była żywa, o tym tylko potrafiła teraz myśleć.
Byli żywi oboje.
Krew płonęła jej w żyłach, wypełniała rozszalałe serce, zdrowy pot wilżył skórę.
358
Smakowała kochanka ustami, czuła pulsowanie jego ciała tuż przy swoim.
To było życie.
Chwytała się tego, chwytała ze wszystkich sił, chociaż napawała rozkoszą momentami
wręcz nie do zniesienia.
I tak aż do chwili, kiedy ciało Flynna zwiotczało.
Uwolniła go.
Ugotował zupę, choć wiedział, jak bardzo ją bawi, że stoi przy kuchence i miesza w
garnku.
Włączył muzykę i przygasił wszystkie światła.
Nie miał zamiaru uwodzić jej ponownie, po prostu bardzo chciał, żeby się wreszcie
odprężyła.
Na usta cisnęło mu się tyle pytań, dotyczących snu.
Ta część jego natury, która uważała zadawanie ich wręcz za obowiązek, walczyła teraz z
drugą, za wszelką cenę pragnącą dla Malory spokoju i odpoczynku, choćby na krótko.
- Mógłbym wyskoczyć na chwilę - zaproponował - przynieść jakąś kasetę.
Pogapilibyśmy się.
- Nigdzie nie idz.
- Mocniej przylgnęła do niego.
- Nie musisz odwracać mojej uwagi od tamtego.
W końcu musimy porozmawiać.
- Ale niekoniecznie teraz.
- Myślałam, że dziennikarz stara się jak najszybciej dotrzeć do wszystkich faktów, by
zebrać materiały do publikacji.
- Skoro  Dispatch nie przewiduje artykułu o celtyckich bogach w Valley, dopóki cała
sprawa się nie zakończy, mamy czas.
- A gdybyś pracował dla  New York Timesa ?
359
- To byłoby co innego.
Pogładził ją po włosach i sięgnął po wino.
- Byłbym wówczas twardy, zaprawiony w bojach i cyniczny, gotów nadziać na rożen
ciebie i każdego innego, byleby tylko uzyskać jakiś smakowity kąsek.
Prawdopodobnie miałbym nerwy w strzępach i problemy alkoholowe.
Ciężko pracowałbym na mój drugi rozwód, pokazując się wszędzie z jakimś rudzielcem u
boku.
- Jak myślisz, jak by to wyglądało naprawdę, gdybyś pojechał do Nowego Jorku?
- Nie wiem.
- Zaczął machinalnie bawić się końcówkami jej włosów.
- Lubię myśleć, że wykonywałbym dobrą robotę.
SensownÄ… robotÄ™.
- A swojej pracy tutaj nie uważasz za sensowną?
- Służy swojemu celowi.
- Ważnemu celowi.
Dostarczasz ludziom informacji i rozrywki, uświadamiasz im ciągłość tradycji, a ponadto
wielu z nich dajesz pracÄ™.
Tym, którzy pracują w gazecie, którzy trudnią się dystrybucją, ich rodzinom.
Dokąd by poszli, gdybyś ich zostawił?
- Nie tylko ja mógłbym kierować tą gazetą.
- Ale może tobie jednemu było przeznaczone kierowanie nią?
Czy gdybyś mógł, wyjechałbyś do Nowego Jorku?
Zastanowił się.
- Nie.
Dokonałem wyboru i generalnie jestem z niego zadowolony.
360
Czasami tylko mam chwile wahania.
- Ja nie potrafiłam malować.
Nikt mi nie powiedział, że nie potrafię, że powinnam zrezygnować.
Wiem, że nie byłam wystarczająco dobra.
To zasadnicza różnica, jeśli jesteś dobry, tylko ktoś ci zabrania.
- To niezupełnie było tak.
- A jak było?
- Musiałabyś znać moją matkę.
Zawsze miała konkretnie zdefiniowane plany.
Kiedy ojciec zmarł, cóż, jego śmierć niezle namieszała w jej Planie A. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •