[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
- Marnie? Chyba zbierałaś szóstki na zajęciach z termi-
nologii medycznej. Zaraz pewnie przepiszesz mi leczniczy
tonik.
- Raczej tran - odparła groznie. - Pięć razy na dzień.
- Dobrze działa też olej rycynowy - podpowiedziała Toni
i odetchnęła z ulgą, gdy Josh z humorem przyjął ich zatroska-
nie. - Albo przynajmniej syrop figowy. Podczas wczoraj-
szych porządków znalazłam pełną butelkę. Pewnie mama
wstawiła go do szafki jakieś ćwierć wieku temu.
- Co za rocznik! W sam raz na twój gust, chłopie. - Oliver
klepnął Josha w plecy, chyba już mniej przejęty jego
stanem zdrowia. - Dobrze się wyśpij - poradził. - Mnie też
się to przyda po tym dzisiejszym młynie. Chodz, Sophie. Pora
wracać do domku.
- Marzysz tylko o spaniu? - Sophie poszła za mężem do
poczekalni. - Mówisz jak facet żonaty od dwudziestu lat.
Josh i Toni nie usłyszeli odpowiedzi wyszeptanej do ucha
Sophie, ale wychodząc z poradni nowożeńcy wesoło się roze-
śmiali. Atmosfera w recepcji natychmiast uległa zmianie.
- Jak miewa się Janice? - ostrożnie spytała Toni, gdy
Josh szykował się do wyjścia.
- Dobrze, chociaż nadwerężyła sobie nadgarstek, pracując
w ogródku. Trochę niepokoi się o Bena, ale sądzi, że jego
ponury nastrój bierze się z nudów. Prędzej czy pózniej pozna
prawdÄ™. To tylko kwestia czasu.
- Muszę do niej zajrzeć. Od dawna nie ucięłyśmy sobie
porządnej pogawędki, przydałyby mi się też nowe sadzonki.
- Tylko uważaj, co mówisz - ostrzegł Josh.
- Nie zamierzam bezmyślnie paplać. - Odwróciła wzrok
i westchnęła. - Chciałabym jakoś pomóc Janice. Zawsze by-
Å‚a dla mnie taka dobra. Bardzo jÄ… lubiÄ™. I martwiÄ™ siÄ™ o niÄ….
- Często martwisz się o ludzi. - Uśmiechnął się. - Mię-
dzy innymi dlatego jesteÅ› wyjÄ…tkowa. Dobrze siÄ™ czujesz?
S
R
Skinęła głową. Na widok malującego się w spojrzeniu
Josha przejęcia poczuła, że dławi ją w gardle. Rozpaczliwie
pragnęła, aby troska Josha wynikała z czegoś więcej niż tylko
z przyjazni. Ale to było niemożliwe.
- Nic mi nie jest, Josh. A tobie?
Patrzyli na siebie wystarczająco długo, by połączyło ich
porozumienie, którego nie sposób wyrazie słowami. Toni
zatonęła spojrzeniem w oczach Josha i odniosła wrażenie, że
ich dusze nagle się spotkały. Siła tego odczucia była potęż-
niejsza niż jakiekolwiek doznanie fizyczne, lecz gdy Josh
odwrócił wzrok, Toni przeszył zdumiewająco fizyczny ból.
- Ze mną też wszystko w porządku - lekkim tonem za-
pewnił Josh. - O mnie nie musisz się martwić.
A więc nie życzył sobie jej troskliwości. Ani tego nad-
zwyczajnego porozumienia. Po jego wyjściu Toni przez kilka
minut siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach. Czyżby tylko
sobie wyobraziła ten krok, który zbliżył ich do siebie? Czyż-
by się pomyliła, rozpoznając coś bardziej wzniosłego niż
przyjazń? Nie. To naprawdę się pojawiło. I było wystarczają-
co wyrazne, aby i Josh coś zauważył. Takie wyrazne, że
w popłochu uciekł. Jasno, jak nigdy dotąd, dał do zrozumie-
nia, że nie interesują go jej uczucia. Ale sam też coś poczuł.
Może więc bał się do tego przyznać? Albo postanowił nie
dopuścić, żeby coś z tego wyszło?
Wracała do domu rozstrojona. Coś zbyt długo gotującego
się na wolnym ogniu wkrótce się wygotuje. Lub wybuchnie.
Jedno jest pewne - status quo właśnie odeszło w przeszłość.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
- Co Josh tam robi? - spytał nazajutrz rano Oliver Spen-
cer, patrzÄ…c z okna pokoju dla personelu na parking. - Stoi
i gapi się na swój samochód.
- Pewnie się zastanawia, czy go nie sprzedać. Przecież
jezdzi nim już co najmniej dwa miesiące - z przekąsem
mruknęła Toni. - Na rynku z pewnością są nowsze, bardziej
seksowne modele. Jedna z tych kaw jest dla mnie?
- Oczywiście. - Oliver podał jej pełny kubek. - A ta jest
twoja, kochanie. - Rozpromienił się na widok wchodzącej
żony i cmoknął ją w usta, gdy do niego podeszła.
Toni poczuła się jak piąte koło u wozu. Pośpiesznie od-
wróciła wzrok i usiadła przy stoliku.
- Gdzie Janet? - Sophie usadowiła się na krześle obok
Toni.
- Spózni się. Musi wyprawić chłopców do szkoły i nie
jest w stanie zdążyć tu na ósmą. Pytała mnie, czy nie można
by robić zebrań o innej porze. To jeden z tematów, który
chciałam poruszyć.
- Dawniej zaczynaliśmy o ósmej trzydzieści i nie starcza-
ło nam czasu na omówienie wszystkich spraw -przypomniał
Oliver. Postawił kubek kawy na końcu stołu, gdzie zazwyczaj
siadał Josh, i sam zajął miejsce naprzeciw żony.
- Nie uwierzycie, co właśnie zrobiłem. - Josh wszedł do
pokoju, kręcąc głową, i z zadowoleniem sięgnął po kubek.
- Pycha. I po co komu śniadanie?
S
R
- Tobie by się przydało. Nikniesz w oczach - oświadczył
Oliver i w nagrodę usłyszał pogardliwe prychnięcie.
- Co takiego zrobiłeś? - spytała Sophie.
- ZamknÄ…Å‚em kluczyki w samochodzie.
Oliver parsknął śmiechem.
- Jakim cudem? Ta twoja fura nic nie sygnalizuje, kiedy
wysiadasz i zostawiasz kluczyki w stacyjce?
- Sam już nie wiem. - Josh był wyraznie zakłopotany.
- Może coś nie zadziałało. No i mam problem.
- Zaczyna się od kłopotów z pamięcią - śmiertelnie po-
ważnie oświadczyła Sophie. - To pierwszy objaw.
- Czego? - Jakaś nuta w głosie Josha sprawiła, że wszyscy
poczuli siÄ™ nieswojo. I natychmiast przypomnieli sobie
ryzykowny żart, na który Sophie pozwoliła sobie wczoraj.
Też dotyczył zdrowia Josha.
- Eee... Niedożywienia, kiedy ktoś nie je śniadań? -
Sophie spojrzała na Olivera, ale on i Toni właśnie patrzyli na
siebie znacząco. Nie umknęło to uwagi Josha.
- Może już zaczniemy, dobrze? - zasugerował chłodno.
- Toni, po zebraniu wezwij pomoc drogową, żeby ktoś
fachowo otworzył samochód. Moja legitymacja jest w portfe-
lu.
Toni zapisała polecenie w notatniku.
- Spróbuję znalezć na to czas - mruknęła, a Josh zmierzył
jÄ… ponurym spojrzeniem.
- Postaraj się. Pózniej pewnie będę miał kilka wizyt do-
mowych i nie zamierzam czekać na taksówki. Jaka jest
pierwsza sprawa do omówienia?
- Zatrudnienie recepcjonistki - oświadczyła Toni.
- Chyba od nas nie odchodzisz, co? - Oliver zrobił prze-
rażoną minę.
- Nie, choć może to byłoby najlepsze rozwiązanie.
Toni nie wierzyła własnym uszom. Naprawdę powiedziała
S
R
to na głos? Przecież wcale nie brała pod uwagę zmiany miej-
sca pracy. A na twarzy Josha odmalowała się cała gama uczuć
- zaskoczenie lub wręcz przestrach, a potem jakby ulga
i wreszcie wystudiowana obojętność.
- Co próbujesz nam powiedzieć, Toni?
- Tylko tyle, że ta robota wessała mnie jak bagno.
Dopiero zbiorowy śmiech uświadomił jej, że użyte słowo
idealnie pasuje do jej nazwiska. Dotychczasowe napięcie
nagle wyparowało.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że przyjmujemy ponad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •