[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Fakt, powaliłeś go na kolana. Od tej chwili Detroit już nigdy nie będzie takie samo -
powiedziała ze śmiechem.
-Zwięta racja. - Pocałował Juliet w czubek nosa. - Boston jeszcze nie wie, co stracił.
Będą musieli obyć się smakiem.
-Nie przypominaj mi... Zaraz...
Carlo niemal namacalnie wyobraził sobie, jak obracają się sprawne tryby umysłu
Juliet.
-Zdradz mi, co chodzi ci po głowie - rzekł z westchnieniem i z rezygnacją czekał na
odpowiedz.
-Tak, powinno wypalić - mruczała do siebie, marszcząc w skupieniu brwi. - Jeśli
wszyscy się sprężą, może z tego wyjść fantastyczny numer.
-Co znowu wymyśliłaś w tej swojej bystrej główce? - zaniepokoił się.
-Twierdzisz, że jesteś nie tylko artystą, ale i czarodziejem, tak?
-Wrodzona skromność nie pozwala mi...
-Daruj sobie - ucięła, unosząc się, aż usiadła na nim w pozycji jezdzca.
Carlo spoważniał.
- Dobrze, być może potrafię czynić cuda. A o co chodzi?
- O zdalne sterowanie przyrządzaniem potraw. Pogładził ją po udzie, które odsłoniła
krótka spódniczka.
- Czy wiesz, że masz nieziemskie nogi? - rzucił mimochodem, lecz za moment był już
skupiony, jak w czasie nagrania.
- Wyjaśnij dokładnie, na czym polegałoby to zdalne gotowanie?
-Po prostu - porwana swoim pomysłem wstała z łóżka i chwyciła notes. - Jutro znów
ma być linguini, prawda?
-Tak, to przecież moja specjalność.
-Fajnie, więc zorganizuję sesję telefoniczną pomiędzy Detroit, a studiem w Bostonie.
Wcześniej podam im listę produktów, które mają kupić. Pozostaniesz tutaj, w hotelu,
lecz będziesz dyrygować pokazem w tamtejszym studiu i komentować go na bieżąco.
-To naprawdÄ™ pachnie magiÄ…, Juliet.
-Może raczej czarami współczesnej techniki. Gospodarz programu, Paul O'Hara,
126
będzie przyrządzał danie w studiu w Bostonie, pod twoje telefoniczne dyktando.
Przypomina to cokolwiek sterowanie z ziemi samolotem, w którym zginął pilot, a za
sterami siedzi pasażer, lecz dzięki temu może być cholernie atrakcyjne. Wiesz, coś w
stylu:  czterdzieści stopni na lewo masz mąkę, użyj jej . Bomba! - oczy jej zabłysły.
- No, nie wiem... - Carlo!
-Chcesz, żeby jakiś O'Hara wdzięczył się przed kamerą, przyrządzając moje linguini?
- warknÄ…Å‚.
-Zamiast złościć się na mnie, wymyśl coś lepszego - odparowała, zastanawiając się,
jak przekonać Włocha, aby zechciał wsadzić swój honor do kieszeni. - Posłuchaj,
przecież piszesz książki kucharskie dla przeciętnych ludzi i potrafisz tak przystępnie
podać im przepisy, że z powodzeniem przyrządzają twoje dania.
-Owszem, przyrządzają je, ale nic nie zastąpi dotknięcia ręki mistrza.
Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale zamilkła. Męskie ego jest wyjątkowo
kapryśne, upomniała się w myśli.
- Oczywiście, że nie, Carlo. I nikt tego nie oczekuje. Ale zrozum, w ten sposób
możemy świetnie wybrnąć z sytuacji, a twój show ma szansę stać się prawdziwym
wydarzeniem. Za razem będzie też testem dla twojej książki kucharskiej, na podstawie której
O'Hara musi ugotować linguini. Nie jest zawodowym kucharzem ani nawet smakoszem, i o to
właśnie chodzi. Podkreślam jeszcze raz. że tworzyłeś przepisy dla zwykłych ludzi, prawda?
Będziesz dyrygował nim przez telefon, ale ciężar zadania spocznie na nim. Jeśli wszystko się
uda, podskoczy i nakład książki, i oglądalność twoich audycji. Carlo, przecież wiesz, że ci się
uda. - Mrugnęła do niego porozumiewawczo.
- Sam niedawno mówiłeś, że nauczyłbyś gotować nawet mnie, choć jestem
kuchennym antytalentem. A tu chodzi tylko o dyrygowanie O'HarÄ… przy jednym daniu!
- Oczywiście, że potrafiłbym to zrobić - wzruszył ramionami.
Logika Juliet była niepodważalna, a jej pomysł wprost znakomity. Bardzo mu się
spodobał, podobnie jak myśl, że nie musi już lecieć do Bostonu. Nie chciał jednak ulegać zbyt
łatwo. Ale... coś za coś, pomyślał.
-Dobrze, zgadzam się - oświadczył w końcu - lecz pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Jutro rano pokieruję O'Harą ale dzisiaj wieczorem... urządzimy sobie próbę
generalną. - Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Najpierw pokieruję tobą. choć niekoniecznie zdalnie, dobrze?
Pisak, którym Juliet nerwowo bębniła w notes, znieruchomiał w powietrzu.
127
- Chcesz, żebym ugotowała linguini?
- Pod moim kierunkiem, cara mia, ugotujesz wszystko. Juliet po krótkim namyśle
uznała, że nie ma sensu się upierać.
Tym razem w apartamencie nie było aneksu kuchennego, co oznaczało, że będą
musieli skorzystać z kuchni hotelowej, ta zaś może nie być dostępna. Wtedy pozostanie tylko
zamówienie gotowego posiłku do pokoju. Najważniejsze, że Carlo się zgodził. Choćby
dlatego warto się poświęcić.
- Dobrze, spróbuję - obiecała z promiennym uśmiechem. A teraz muszę wykonać parę
telefonów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •