[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co z tobÄ…?
 Mały kryzys w domu. Muszę zadzwonić i zapytać
LaurÄ™, czy wszystko z niÄ… w porzÄ…dku.
 Coś się stało?
 Wróciła wczoraj zaraz po twoim wyjściu. Była dość
wzburzona.
 Tak?  Hawk wyglądał na zbitego z tropu.
 Cała zabawa się skończyła. Pojawiła się matka
dziecka, chce z powrotem córeczkę... i strażaka.
 To Laurze musi być przykro.
 Sam też nie wyglądasz na zbyt szczęśliwego.
 Nie chcę być nieczuły, ale to utrudni nam trochę
wspólne spędzanie czasu, prawda?
 Możebędziesz musiał posprzątać brudne skarpetki?
Chyba że jest coś jeszcze, czego nie chcesz mi pokazać.
 Charlotte nie przeszkadzało, że nigdy jej do siebie nie
zaprosił. No dobra, może i raz im nie wystarczył, ale to
dalej tylko przelotna znajomość. Taki okres próbny, za-
nim zacznie nowe życie. Więc czemu jest taka zaniepo-
kojona? Czy problem mieszkania będzie pretekstem, by
Hawk przerwał romans?
 Wcale nie mam walających się skarpetek. ydzbło
w oku blizniego...  Popatrzył znacząco na jej biurko.
Wciąż się uśmiechała, sięgając po dzwięczący pager.
 Kod jeden na lotnisko. Ciekawe, o co chodzi? Sa-
molot się rozbił?
 Więcej danych w drodze.  Hawk przypiął swój
pager z powrotem do paska.  Jedziemy, Charlie.
MISJA RATUNKOWA 119
Telefon zadzwonił, kiedy pędzili na lotnisko. Char-
lotte włączyła zestaw głośnomówiący.
 Tuż pod Hamilton mamy wypadek. Autobus zde-
rzył się z pociągiem. Wysyłamy wsparcie. Zgodziłem się,
żebyście do niego dołączyli. Zabierzecie się helikopte-
rem ratunkowym, odlatuje za dziesięć minut. Musicie się
pośpieszyć.
 Jesteśmy prawie na miejscu.  Hawk włączył na
chwilę syrenę, by przejechać przez skrzyżowanie, i zaraz
ją wyłączył, by mogli słuchać Lance a.  Dlaczego my,
szefie?
 Sytuacja wygląda kiepsko. Pojawi się mnóstwo me-
diów. I tak już jest zamieszanie z powodu zaniedbań
w utrzymaniu torów, a do tego w autobusie była najbliż-
sza rodzina gwiazdy drużyny rugby. Zeznania świadków
są sprzeczne. Musimy sprawić, żeby to śledztwo nie
trwało zbyt długo.
 Jakie są sprzeczności?  zapytała Charlotte. Zainte-
resowanie w przypadku tak wielkiej kraksy zawsze jest
duże, nawet bez podtekstu politycznego czy osobistego
zaangażowania sportowego bohatera narodowego. Im
wiÄ™cej informacji dostanÄ… z õory, tym lepiej poradzÄ…
sobie ze śledztwem i mediami.
 Ktoś mówi, że sygnalizacja świetlna nie działała.
Ktoś inny twierdzi, że samochód zatrzymał się na przeje-
zdzie, a autobus na niego najechał i przepchnął przez
tory, a sam został uderzony w tylną część. Pół składu się
wykoleiło.
 Mój Boże!  Hawk skręcił, zanim dojechali do
budynków lotniska.  Ile ofiar?
 Dziesięć, ale ich liczba rośnie. Wiele osóbwciąż tkwi
w wagonach. Sytuacja powinna być już wmiarę opanowa-
na, ale zróbcie, co możecie, żeby pomóc. Powodzenia.
120 ALISON ROBERTS
 Dzięki.  Hawk podniósł rękę, dziękując strażniko-
wi przy bramie prowadzÄ…cej na lÄ…dowisko helikoptera
ratunkowego.
Widok z powietrza był niezwykle pomocny przy
ocenie rozmiarów wypadku. Pogięty wąż wagonów po-
chłonął wiele ofiar. Autobus leżał na boku, a z jego
tyłu właściwie nic nie zostało. Widać było koła prze-
wróconego samochodu, ale wszystkie te ślady były tyl-
ko częścią o wiele większego obrazu śmierci i znisz-
czenia.
Na miejscu była straż pożarna, karetki, policja, a na-
wet wielki wóz dowodzenia kryzysowego. Dookołaświe-
ciły się światła jeszcze kilku helikopterów ratunkowych.
Charlotte z daleka rozpoznała namiot służb medycznych,
a gdy się zniżyli, dostrzegła białe tabliczki z nazwiskami
pacjentów. Wciąż wnoszono lub prowadzono rannych do
namiotu pełniącego rolę szpitala polowego albo, co gor-
sza, przykryte zwłoki niesiono do tymczasowej kostnicy.
Charlotte zwróciła się w stronę Hawka, przerażona ogro-
mem czekajÄ…cej ich pracy.
 To jest katastrofa!
Hawk pokiwał głową.
 Będziemy trzymać się razem. Poradzimy sobie.
Oczywiście. Razem z Hawkiem może zrobić wszyst-
ko. Musi tylko pilnować, żeby ich nie rozdzielili.
Niestety, głównodowodzący był innego zdania.
 JesteÅ› ratownikiem, tak?
Charlotte kiwnęła głową.
 Ale przyjechałam tutaj z Hawkiem jako oficer
śledczy.
 Mamy na miejscu innych oficerów, którzy mogą
pracować z panem Hawkinsem. Chcę cię przydzielić do
MISJA RATUNKOWA 121
specjalnego oddziału wydobywającego ofiary z wago-
nów. Nasi ratownicy nie dają sobie rady.
Charlotte otrzymała niezbędne wyposażenie i zosta-
Å‚a skierowana do pomocy grupie ratownictwa miejs-
kiego, na którą składały się formacje obrony cywilnej
i strażacy.
 Właśnie uzyskaliśmy dostęp do ostatniego wagonu
 poinformował ją dowódca oddziału.  Dokonano już
wstępnej selekcji pacjentów i zaczęto wynosić tych, do
których jest dojście. Niestety, co najmniej jedna osoba
została uwięziona pod siedzeniem.
Centrum dowodzenia ratownictwa miejskiego znajdo-
wało się obok głównego dowództwa. Uwagę Charlotte
odciągnęły na moment poniewierające się wszędzie kolo-
rowe plakietki. Ktoś się potknął i wywrócił pudło, roz-
siewając je po całej okolicy. Były w czterech kolorach,
z miejscem na wpisanie informacji i elastycznÄ… opaskÄ…,
by można je było założyć na nogę lub nadgarstek. Różo-
wy kolor oznaczał pacjentów wymagających natychmia-
stowej opieki medycznej i transportu, pomarańczowy
tych, którzy wymagali opieki przed transportem, ale któ-
rych życie nie było bezpośrednio zagrożone. Niemniej
w każdej chwili istniało ryzyko zmiany ich klasyfikacji
na ,,różowych  , jeżeli nastąpiło pogorszenie.
Zielone plakietki były dla pacjentów trzeciej kolejnoś-
ci, takich, którymi trzeba się zająć, zanim będą mogli
odejść z miejsca wypadku. Białe były dla zmarłych albo
osób w stanie nie rokującym szansy na przeżycie. Obok
zbierającego opaski młodego ratownika siedziała kobie-
ta z założoną na nadgarstek zieloną plakietką. Podniosła
wzrok i spojrzała na Charlotte. Udręka w jej oczach była
jak fizyczny cios.
 Idziesz do pociÄ…gu?
122 ALISON ROBERTS
Charlotte kiwnęła głową. Spostrzegła, że policjant
uważnie obserwuje ruchy kobiety.
 Tam jest moje dziecko. Nie mogą go znalezć. >o-
wią, że nie żyje, ale to nieprawda.  Chwyciła Charlotte
za rękę.  Błagam... przynieś mi moje maleństwo!
Policjant wziął ją za rękę i odprowadził na bok.
 Saro, poczekaj tu. Ktoś zaraz przyjdzie ci pomóc.
Nieco roztrzęsiona Charlotte weszła do pociągu i już
po chwili była zbyt zajęta, by pamiętać o kobiecie z zielo-
ną plakietką. I o tym, co może teraz robić Hawk. W wa-
gonie były trzy osoby oznakowane kolorem różowym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •