[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie poszedł. Jak długo w końcu mo\na? Doskonale rozumiem, \e
mógł mieć tego dosyć. Nie rozumiem tylko, czemu kłamał, bo
jeszcze w południe zapewniał mnie, \e teraz to ju\ przyłączy się do
nas na dobre. Przecie\ nie miał najmniejszego powodu, \eby kła-
mać. Mógł mi po prostu szczerze powiedzieć, \e między nami
skończone. Ja bym mu odpowiedziała, \e co było, to było, i do
widzenia. Taka młoda dziewczyna jak ja spokojnie da sobie radę i
bez wujka.
 Właśnie  powiedział sędzia. Wyjął z rękawa pierścień i
poło\ył go na biurku. Pokazał na niego ręką i spytał:  Jeśli rze-
czywiście nigdy nic nie przyjęłaś od Twana, to jak to się stało, \e
próbowałaś zastawić jego pierścień?
 E tam, zastawić! Podobał mi się i dlatego Wuj Twan po-
zwalał mi go nosić. Kiedy przechodziliśmy przypadkiem koło
lombardu, powiedziałam do Twana:  Wejdę zapytać, ile jest wart .
Ale właściciel lombardu, taki grubas, złapał mnie za rękaw i zaczął
gadać do ucha jakieś świństwa, więc wściekła wyszłam ze sklepu.
To był na pewno mój czarny dzień, bo ledwie stamtąd wyszłam, a
tu łapie mnie za ramię jakiś wielkolud i mówi, \e muszę być jego!
Prawdziwy potwór, z ust ciekła mu ślina, no straszne. Na szczęście
Wuj Twan powiedział od razu:  Zostaw, ona jest moja . Wtedy
mój brat oderwał jego rękę od mojego ramienia i odepchnął go.
Wszyscy mÄ™\czyzni sÄ… jednakowi, im siÄ™ zdaje, \e na takÄ… jak ja
wystarczy kiwnąć palcem. Taki Wuj Twan to jest jeden na tysiąc,
mo\e mi pan wierzyć.
 Ale chyba pan Twan nie wyszedł wczoraj tak bez słowa?
Nie powiedział, dokąd się wybiera?
 Nawet go o to zapytałam, ale widocznie nie chciał, \ebym
wiedziała. Tylko się uśmiechnął tajemniczo i powiedział, \e będzie
miał dla mnie niespodziankę. Miał iść najpierw do jakiegoś przyja-
ciela na kolację. I ja się dałam na to nabrać! Nie, to straszne świń-
stwo z jego strony, nie zasłu\yłam sobie na takie traktowanie.
Sędzia patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, a potem powie-
dział:
 Pan Twan został wczoraj wieczorem zamordowany.
Dziewczyna wzdrygnęła się.
 Co? Co pan powiedział? Zamordowany? Kto to zrobił?
 Myślę, \e sama powinnaś wiedzieć najlepiej  odrzekł
sędzia chłodno.
 Ja?
 Tak, ty. Bo to chyba ty byłaś wczoraj wieczorem z bratem,
kiedy zanosił ciało Twana do chaty drwala w lesie.
Dziewczyna patrzyła na sędziego osłupiała.
 Do chaty? W lesie? O czym pan mówi? Wczoraj wieczo-
rem nie
ruszałam się z miasta. Cały wieczór byliśmy w gospodzie  Pod
Czerwonym Karpiem . Wuj Twan zamordowany!  nagle spoj-
rzała na sędziego i spytała:  Gdzie go znalezliście?
 Doskonale wiesz, gdzie. W chacie drwala, w lesie na zbo-
czu.
Dziewczyna uderzyła piąstką w biurko i powiedziała z płonącymi
oczami:
 To na pewno robota Piekarza! Nasłał na Wuja Twana swo-
ich ludzi, zwabili go do lasu... Co za bydlak, co za Å‚ajdak!  ukry-
ła twarz w dłoniach i wybuchnęła płaczem. Sędzia Di poczekał, a\
dziewczyna trochę ochłonie, i spytał:
 Czy przyłączając się do was pan Twan równie\ zło\ył przy-
sięgę
i obciął sobie koniuszek małego palca lewej ręki?
Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy.
 Nie, bardzo chciał, ale nie mógł się na to zdobyć. Z dziesięć
razy
ju\ się do tego zabierał, tasak miał w prawej ręce, a ja liczyłam:
raz,
dwa... trzy! Ale nigdy nie potrafił się przemóc.
Sędzia Di skinął machinalnie głową. Przez chwilę siedział za-
myślony, powoli gładząc brodę. Potem pokręcił głową, z wes-
tchnieniem wziął pędzelek i zapisał kilka poleceń na kartce papie-
ru, którą następnie zło\ył na pół razem ze swoją du\ą czerwoną
wizytówką. Odchylił się na oparcie fotela i klasnął w ręce. Kiedy
wszedł kancelista, sędzia wręczył mu pakiecik i powiedział:
 Przeka\ to natychmiast dowódcy stra\y. Następnie spojrzał
w zadumie na dziewczynę i spytał:
 Masz gdzieś stałego przyjaciela?
 Mam  odpowiedziała.  To młody szyper z Tsjang-pei.
Bardzo miły chłopak. Chce się ze mną \enić, ale mu powiedzia-
łam, \e dopiero za rok. Pomyślałam sobie, \e do tego czasu znudzę
się Wujowi Twanowi, a mój przyjaciel ma nadzieję, \e będzie ju\
miał wtedy własną barkę. Zamierzamy przewozić towary rzeką, to
bardzo dobre zajęcie.  Nagle spojrzała na sędziego i spytała ze
strachem w głosie:  Co teraz ze mną zrobicie? Naprawdę mnie
napiętnujecie, tak jak powiedział ten chudzielec?
 Nie, tego się nie obawiaj. Ale przez jakiś czas będziesz mu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •