[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogę dla ciebie zrobić?
 Ja... hmmm...  Wzięła głęboki oddech, zbierając
się na odwagę.  Chciałam cię przeprosić.
 Za co?
 Za to, że myślałam...  Zawahała się, a po chwili
dodała:  Kiedy wyjeżdżałam z kraju, nie wiedziałam,
że jesteś chory, Fletch.
 Nieprawda  zaprzeczył.  Rozmawiałaś z moim
współlokatorem przez telefon. Kiedy powiedział ci, że
zle się czuję, odparłaś tylko: ,,Wcale mnie to nie dziwi  .
Kelly gwałtownie poczerwieniała.
 Sądziłam, że masz kaca.
 I tylko dlatego kazałaś mu przekazać mi wiadomo-
ści o tym, że już nie chcesz mnie widzieć ani ze mną
rozmawiać?
 Ja... chodziło o to, że...
Kelly była w rozterce. Wiedziała, że ta rozmowa
będzie trudna, ale nie wzięła pod uwagę takiej reakcji
Fletcha. Psychicznie przygotowała się na to, że on
wysłucha jej wynurzeń ze zrozumieniem, a nawet
współczuciem. %7łe kiedy opowie mu o swoim koszmar-
nym dzieciństwie, o bólu i cierpieniach, których przy-
czyną był alkoholizm ojca, on w końcu ją zrozumie.
Najgorszy scenariusz wyglądał tak, że Fletch w ogóle
nie zechce z nią rozmawiać lub odrzuci jej przeprosiny.
Nie spodziewała się jednak, że tak ostro ją zaatakuje.
 Byłam zła  przyznała Uołgłosem.  Postawiłeś
mnie w sytuacji, z którą nie potrafiłabym się uporać.
 W jakiej sytuacji?
 Tego wieczoru, w restauracji  zaczęła, unikając
jego gniewnego wzroku.  To było... naprawdę okropne.
DOBRE ROKOWANIA 113
 Zapewne, ale chciałbym wiedzieć, co się wtedy
wydarzyło. Może usiądziesz i opowiesz mi o tym.
Takiej okazji Kelly nie mogła przegapić. Powoli
usiadła, starając się zebrać myśli.
 Ja naprawdę cieszyłam się na tę kolację w mieście.
Jedzenie było wspaniałe, ale potem, kiedy piłam kawę,
a ty kończyłeś tę butelkę szampana, zaczął się istny
koszmar. Rozmawialiśmy o dzieciach. Zgodziliśmy się,
że życie jedynaka wcale nie jest wesołe, że oboje
wolelibyśmy mieć rodzeństwo. Ty uważałeś, że powin-
niśmy jak najszybciej założyć rodzinę i mieć troje lub
czworo dzieci. Ja chciałam z tym zaczekać do uzyskania
dyplomu paramedyka.
 Co było dalej?  spytał Fletch niecierpliwie,
w ogóle nie pamiętając tej rozmowy.
 Powiedziałeś, że jesteś jedynakiem tylko dlatego,
że twoja matka za pózno zdecydowała się na założenie
rodziny. Zacząłeś głośno pytać gości, którzy siedzieli
przy sąsiednich stołach, co oni sądzą na ten temat.
Zachowywałeś się okropnie. Mimo moich próśb nie
chciałeś się uspokoić. Przywołałeś kelnera, żądając,
żeby wyraził swoje zdanie. Potem zamówiłeś kolejną
butelkę szampana, ale odmówiono ci podania alkoho-
lu. Postanowiłeś pójść do toalety, ale nie byłeś w sta-
nie utrzymać równowagi. Zatoczyłeś się i potrąciłeś
kelnerkę. Taca wypadła jej z rąk, a wszystko, co było
na talerzach, wylądowało na sukni jakiejś kobiety.
Kierownik sali kazał nam opuścić lokal. Zażądał też
pokrycia kosztów zmarnowanych posiłków, ale ty
kategorycznie odmówiłeś. Wtedy zagroził, że wezwie
policję. Zwymiotowałeś na podłogę w samym środku
restauracji.
114 ALISON ROBERTS
Fletch słuchał tej przerażającej opowieści z szeroko
otwartymi oczami.
 Wszyscy uważali, że jesteś pijany. Aącznie ze
mną. Nieraz w dzieciństwie byłam świadkiem podob-
nych zachowań, dlatego nie tykam alkoholu.
Potrząsnęła głową. Nie chciała wyciągać na świa-
tło dzienne historii swej rodziny. Zbyt długo ukry-
wała ją przed Fletchem, a on nie był teraz w od-
powiednim nastroju, by jej wysłuchać ze zrozumie-
niem.
 Wezwałam dla ciebie taksówkę. Sama zostałam
w restauracji, żeby uregulować rachunek. Zapłaciłam
też za zmarnowane jedzenie, pranie chemiczne sukni
tamtej kobiety oraz za czyszczenie dywanu. Kiedy
oburzeni goście zaczęli opuszczać lokal, kierownik sali
zagroził, że zażąda od nas odszkodowania za straty
materialne. Nigdy w życiu nie czułam się tak okropnie
upokorzona i zawstydzona.
W gabinecie zapadła długa cisza.
 Gdybym wtedy wiedziała, że jesteś chory, na
pewno nie pozwoliłabym ci samemu jechać taksówką
 wyszeptała w końcu.  No i... nie zerwałabym zarę-
czyn.  Spojrzała na niego.  Popełniłam niewybaczalny
błąd, za który przepraszam.
Fletch uniósł brwi, ale wyraz jego twarzy nie uległ
zmianie.
 Myślałaś, że jestem kompletnie pijany. I to był dla
ciebie wystarczający powód, żeby mnie porzucić?
 Podejrzewałam, że masz problemy z alkoholem.
%7łe możesz być nałogowym alkoholikiem, a ja nie
dałabym sobie z tym rady, bo...
 Sądziłaś, że jestem pijany  przerwał jej Fletch.
DOBRE ROKOWANIA 115
 I dlatego zrezygnowałaś z małżeństwa.  Potrząsnął
głową.  To może znaczyć tylko jedno. %7łe nigdy mnie
nie kochałaś.
 Nieprawda! Ja...
 Nawet gdybym wtedy istotnie upił się do nie-
przytomności, nie powinno było to mieć żadnego wpły-
wu na nasz związek. To znaczy, gdybyś darzyła mnie
szczerą miłością.
 Właśnie dlatego, że moja miłość była szczera, ten
incydent w restauracji miał decydujący wpływ na nasz
związek. Pragnęłam spędzić resztę życia z tobą, Fletch.
Ale nie chciałam popełnić takiego samego błędu jak
moja matka.
Fletch przestał słuchać jej wynurzeń. Nie czuł już
złości, a jedynie niesmak.
 Zawsze miałaś świętoszkowate podejście do al-
koholu. Ale to, że ty postanowiłaś go nie tykać, nie
oznacza wcale, że wszyscy powinni brać z ciebie przy-
kład. Można pić alkohol w granicach rozsądku i dobrze
się bawić. Każdemu można wybaczyć, jeśli raz na jakiś
czas przesadzi. No ale ty nie darowałabyś tego nikomu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •