[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niektórych sierżantów, ale spojrzał na głowę swojego podwładnego i rozmyślił się.
Ostatecznie Zroda był jednym z jego najlepszych ludzi. To rzeczywiście nie mógł być taki
sobie chuligan.
- Zauważyłem - ciągnął sierżant - że facet miał na sobie  kufajkę , taką, o jakiej mówiły
te urzędniczki, które wypłacały forsę z książeczek niby Rybaka. I czapkę z daszkiem. To
mógł być on.
- Twarzy nie widziałeś?
Zroda rozłożył bezradnie ręce.
- Tylko sylwetkę. I to ułamek sekundy.
Bula przeszedł się po pokoju.
- Jednym słowem dalej nic - powiedział półgłosem.
- Nie wiem, kapitanie - odezwał się po chwili Zroda. - Wydaje mi się, że jesteśmy na
dobrym tropie. Inaczej czego by on tam szukał? Bał się, że Smaczyk coś powie. Albo że ją
aresztujemy. Trzeba kontynuować śledztwo wokół pracowników tej poczty na Bacha. Któreś
z nich w każdym razie musiało w tym maczać palce.
- Tak myślisz, synu? - Bula zatrzymał się i patrzył na niego z zainteresowaniem.
- Nie podoba mi się ten Płata, kapitanie.
- No, pogadaliście sobie - Kulski położył rękę na ramieniu Zrody - a teraz sierżant
pojedzie grzecznie do domu. Mam wóz na dole. Jutro rano do opatrunku, a potem róbcie, co
chcecie. Umywam ręce.
- Nic mi nie jest - powiedział Zroda, uśmiechając się do kapitana.
- Jasne - zgodził się Kulski. - Ale jestem lekarzem i mam obowiązek traktować was jak
człowieka z normalną głową.
- Poczekajcie chwilkę - Bula podszedł do mapy. - Coś wam pokażę.
Stanęli obok niego. Kapitan wskazał ołówkiem staw czy też małe jeziorko, przylegające
niemal do szosy łączącej Kraków z Katowicami. Leżało w obrębie zakreskowanego obszaru,
oznaczającego zabudowania Jaworzna.
- Tutaj... - zaczął.
W tym momencie otworzyły się drzwi i weszli dwaj funkcjonariusze w mundurach.
Dzwigali ciężki, pękaty worek.
- Dawajcie to tutaj - zawołał Bula. Podszedł szybko do biurka i sprzątnął z niego
papiery.
- To jest mokre, kapitanie - zawahał się jeden z przybyłych.
- To dobrze, synu - odpowiedział Bula.
Kulski i Zroda przyglądali się w milczeniu poczynaniom kapitana, który rozpakowywał
złożony na biurku tobół. Po zdjęciu brezentowej płachty ujrzeli mokry, wypchany worek,
związany drutem i opleciony grubym łańcuchem, jakiego używa się do spinania burt
załadowanych ciężarówek. Bula zdjął drut, sięgnął do wnętrza worka i wyjął z niego kilka
zniszczonych, rozmokłych książeczek oszczędnościowych PKQ.
Kulski ponownie podszedł do mapy i odszukał punkt, wskazany przed chwilą przez
kapitana.
- Co to jest? - zapytał.
- Staw rybny - odpowiedział Bula. - Wrzucili je tam wracając z Krakowa. A w ogóle -
dodał, prostując się - to jest trzeci błąd sprawców napadu. Tym razem zapomnieli po prostu
o... wigilii.
- Tak jest - podchwycił Zroda - przecież w grudniu spuszcza się wszystkie stawy...
- Mówisz: trzeci? - spytał Kulski.
- Tak. A właściwie czwarty. Telefon, klucze, napad na sierżanta i to...
Z worka sączyła się woda, zmieszana z mułem i na pół zgniłymi szczątkami roślin. Bula
chłonął ten widok z niekłamanym upodobaniem.
Zroda otworzył jedną z książeczek. Kartki były zamazane rozpuszczonym, niebieskim
atramentem.
Bula odsunął sierżanta.
- Poczekajcie - powiedział. - Zaniesiemy to do laboratorium. - Złożył ostrożnie
książeczki i zawinął worek w płachtą. - Pracownicy PGR-u dali znać miejscowej komendzie -
wyjaśnił.
Zadzwonił telefon. Funkcjonariusz wysłany na Krakowską meldował, że Smaczyk nie
ma w domu. Kapitan polecił mu czekać na nią, w miarę możliwości dyskretnie, w pobliżu
mieszkania. Odłożył słuchawkę i spojrzał na Kulskiego.
- Czy ty znasz nową polską serię znaczków pocztowych, wydaną z okazji Kongresu
Astronautycznego?
Andrzej Kulski słynął w komendzie jako kolekcjoner. Nie zbierał metodycznie, ale za to
wszystko: nalepki, monety, exlibrisy, stemple; pierwsze miejsce na tej liście zajmowała
filatelistyka.
- Od kiedy interesujesz się znaczkami? - spytał Bulę.
- Bądz taki dobry i odpowiedz mi na pytanie.
Kulski wzruszył ramionami.
- Pewnie, że znam. Wyszła kilka dni temu, nie ma jej jeszcze w sprzedaży.
- A ty, oczywiście, masz ją już w swoim albumie?
- Oczywiście! - zaśmiał się Kulski.
- Co robisz po południu?
- Niestety, nic przyjemnego. Składam wizytę pewnemu początkującemu filateliście...
- O siódmej, dobrze?
- Uhm... - mruknął Kulski.
Odwożąc Zrodę do domu, wypytywał go o szczegóły nocnych rozmów z Karolem
Rybakiem i Zofią Smaczyk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl