[ Pobierz całość w formacie PDF ]

egzekucji długu, dopóki jeszcze raz nie sprawdzimy wszystkich danych.
- To teraz wszystko zależy ode mnie?
- Tak.
- Czyli nie ma pośpiechu? - Znów podniosła na niego wzrok. - Ale uważasz, że so-
bie nie poradzÄ™, prawda?
Jego błyszczące oczy omiotły jej twarz.
- Mniejsza o to, co ja myślę. Co ty sama myślisz?
Wyprostowała się i skinęła głową.
- Myślę, że będę najlepszą stażystką, jaką kiedykolwiek miałeś.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Może nie była najlepsza, ale podczas pierwszego tygodnia pracy udowodniła, że
jest inna niż pozostali stażyści.
Nie zachowywała się jak rozpuszczona primadonna. Z raportów, które Rafael
otrzymał, wynikało, że z entuzjazmem rzucała się na każde powierzone jej zadanie. Nie
sposób się było przyczepić do jej etosu pracy i ogólnej gorliwości, miał jednak wątpliwo-
ści co do pewnych osobistych akcentów. Lubił, kiedy biuro było strefą wolną od emocji.
Oczekiwał, że pracownicy będą zostawiać swoje problemy w domu i gdyby ta kwestia
wypłynęła kiedykolwiek wcześniej, powiedziałby to samo o domowych wypiekach.
Sytuacja z muffinami poważnie wymykała się spod kontroli. Za każdym razem,
kiedy przechodził obok jej biurka, widział na nim jakieś jaskrawo udekorowane domowe
wypieki. Próbował się zdobyć na tolerancję; podejrzewał, że zakaz przynoszenia domo-
wych ciast nie zostałby przyjęty zbyt życzliwie, skoro miał wpływ wyłącznie na wagę
pracowników, toteż na razie powstrzymywał się od komentarzy. Ale historia z piłką noż-
ną nie była już tak niewinna. Zresztą czy cokolwiek, co dotyczyło naładowanych testo-
steronem sportowców, mogło być niewinne? Rafael przeżył niezbyt przyjemne zasko-
czenie, gdy się dowiedział, że jego nowa stażystka została maskotką firmowej piątki fut-
bolowej po tym, jak pojawiła się na meczu i drużyna wygrała po raz pierwszy w historii.
Fufboliści, którzy zdaniem Rafaela mieli więcej testosteronu niż talentu, uznali, że Libby
przyniosła im szczęście. Z pewnością w szatni padały również inne komentarze. Czy
Libby w ogóle zdawała sobie sprawę, że wystawiła się na cel niewybrednych żartów?
W poniedziałek, w drugim tygodniu pracy Libby, z samego rana wezwano ją do
gabinetu Rafaela. Znów znalazła się w sekretariacie i olśniewająca asystentka, którą nie-
którzy podejrzewali o sypianie z szefem, wskazała jej krzesło.
Libby poczuła się jak uczennica, którą wezwano na dywanik do gabinetu dyrektora
szkoły. Jej rodzina powiedziałaby zapewne  do gabinetu potwora". Poprzedniego wie-
czoru przyznała się przed nimi, gdzie teraz pracuje. Na coś takiego żaden moment nie
byłby odpowiedni, ale reakcja najbliższych wstrząsnęła nią. Jeśli miała być ze sobą
R
L
T
szczera, to musiała przyznać, że jej punkt widzenia zmienił się znacznie w ciągu ostat-
niego tygodnia; to również wprawiło ją w zdumienie.
Myślała o tym, siedząc w sekretariacie. Rozmowa odbyła się przy kolacji. Ojciec
dostał już wiadomość o wstrzymaniu egzekucji długu i teraz nierealistycznie oczekiwał,
że Rafael Alejandro lada dzień przyjdzie do niego po radę. Jego zdaniem wstrzymanie
egzekucji oznaczało, że Hiszpan zrozumiał, że popełnił błąd.
- On nie ma żadnego doświadczenia. Nie jest człowiekiem takiego formatu jak Al-
do i nie nadaje się do tego, by zająć miejsce dziadka - powtarzał.
Libby musiała ugryzć się w język, by nie odkryć przed nim całej prawdy. Jeszcze
tydzień temu zapewne zgodziłaby się z każdym słowem ojca, ale teraz zrzucanie całej
winy na Rafaela wydało jej się niesprawiedliwe.
- Pomyślałem, że w poniedziałek wybiorę się na wyścigi - dodał ojciec.
- To świetny pomysł. Możemy pojechać wszyscy - ożywiła się matka. - Oderwiesz
się na jakiś czas od tych ponurych rozmyślań.
Libby pomyślała, że ojciec przez całe życie doskonale potrafił odrywać się od po-
nurych rozmyślań, ale zaraz poczuła ukłucie winy.
- A ty, Libby? Mogę poprosić Mike'a, żeby ci dał wolny dzień.
- Nie.
- Mike nie będzie miał nic przeciwko temu - zapewnił ojciec, poklepując ją po dło-
ni.
- Tydzień temu złożyłam wypowiedzenie. - To było ryzykowne posunięcie, ale po
raz pierwszy w życiu Libby chciała grać bez asekuracji.
- Ale dlaczego? - zapytali jednogłośnie rodzice, wpatrując się w nią ze zdumie-
niem.
- Bo mam inną pracę. Właściwie jest to staż, ale...
- To świetnie! Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej?
- Pracuję u Rafaela Alejandra. To znaczy, oczywiście, nie bezpośrednio u niego...
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Uważaj na ciśnienie, kochanie - ostrzegła matka. - Libby, powiedz, że to tylko
żart.
R
L
T
- To nie żart. Pracuję tam już od tygodnia.
Od tej chwili atmosfera przy stole stała się bardzo napięta. Ojciec oskarżył ją o
brak lojalności i nazwał głupią gęsią, a matka zaczęła płakać.
- Ale dzięki temu stażowi mogę dostać dobrą pracę. - Wciąż nie chciała wzbudzać
w nich fałszywych nadziei i wolała na razie nie wspominać, że dzięki tej pracy może uda
im się zachować dom.
- Przecież miałaś dobrą pracę - zdziwił się ojciec.
- Aha. Opisywałam wystawy psów i nudziłam się przy tym jak mops.
Ojciec prychnął lekceważąco.
- Nudziłaś się? Od kiedy?
Uświadomiła sobie ze zdumieniem, że od zawsze.
- Możesz już wejść.
Głos blondynki przywołał Libby do terazniejszości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •