[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twierdzi, że jest już na tropie winnego. Ma nadzieję wkrótce go zatrzymać.
 Sprawiedliwości musi stać się zadość  powiedział uczony  niemniej nie przy-
wróci to życia Frances.
 Myślałem często, że dusze ofiar muszą doznawać prawdziwej ulgi, gdy zbrodnia
zostaje ukarana.
Higgins, ryzykując uraz schorowanego kręgosłupa, pochylił się w prawo i wsunął
głowę do kominka. Przejechał wskazującym palcem po ściankach, zdrapując coś tu
i ówdzie.
 Ale... co pan robi?  zdziwił się lord Mortimer.
 Mój kominek jest podobny do pańskiego  wyjaśnił inspektor.  Mam trochę
kłopotu z ciągiem. Patrzę, jak tu jest skonstruowany system przewodów.
Twarz lorda Mortimera zastygła.
 Jeśli to już wszystkie pańskie pytania, inspektorze...
 Prawie wszystkie, sir  odparł Higgins, prostując się.  Przeglądałem teczkę
z dokumentacją, którą miała panu przywiezć pani Mortimer. Przyznam, że niewiele
z tego zrozumiałem... O co tam właściwie chodzi?
Inspektor wytarł dłonie chusteczką do nosa, którą następnie starannie złożył.
 To notatki dotyczące grobowca Horemheba w Sakkarze.
 Następcy słynnego Tutenchamona?
 W rzeczy samej.  Profesor wyglądał na zdziwionego.  Czyżby interesował się
pan egiptologią, panie Higgins?
 Och, tylko jako skromny amator! Te starożytne dynastie są dość pasjonujące,
przyznaję. Czy mogę usiąść na chwilę?
 Ależ oczywiście.
W tym momencie lord Mortimer zdał sobie sprawę, że od początku rozmowy in-
spektor Higgins nie przestawał myszkować po kątach.
 Zaświtała mi pewna myśl, sir. W normalnej sytuacji to pan sam pojechałby po te
dokumenty?
 Jak najbardziej.
 A może to pan miał być ofiarą? I może śmierć pańskiej małżonki była tylko tra-
giczną pomyłką?
41
 Ja...  Pod przenikliwym spojrzeniem inspektora uczony tracił pewność siebie.
 Pańskie stanowisko, sława, bogactwo, kariera, ambicje polityczne... wszystko to
budzi zazdrość. Czy ma pan wrogów?
Sir John Arthur zastanawiał się.
 Nie wiem, co panu powiedzieć...
 Myślę, że tak. Pańska dyskrecja dobrze o panu świadczy, sir. Słyszałem w British
Museum, że Eliot Tumberfast dopuścił się wobec pana prawdziwego aktu agresji.
 Nie przesadzajmy...
 Niemniej trzeba było go obezwładnić i uspokoić. To poważne podejrzenie, nie
można jednak wykluczyć takiej możliwości.
Milczenie profesora było wymowne.
 Eliot Tumberfast przybył do pana około godziny dziewiętnastej piętnaście.
Wyszedł po północy, wpadając na nadinspektora Marlowa na podjezdzie pańskiej re-
zydencji. Czy tak?
Lord Mortimer przytaknął. Higgins odniósł wrażenie, że profesorowi z trudem przy-
chodzi potwierdzać dowody uniewinniające Tumberfasta.
 Chciałbym przesłuchać pańską pokojówkę, Agatę Lillby. To ona wprowadziła
Eliota Tumberfasta do pańskiego gabinetu?
 Rzeczywiście  odpowiedział lord Mortimer.  Jak mi powiedziała, próbowała
go najpierw odprawić. On jednak, mimo jej oporu, wtargnął do gabinetu. Agata przy-
niosła nam herbatę, po czym poprosiła o pozwolenie udania się na spoczynek. Nie naj-
lepiej się czuła.
 Londyński wirus jest niezmiernie niebezpieczny  zauważył Higgins.
Wolał nie rozwijać swej rewolucyjnej teorii o upadku miast. Zresztą i tak przeszko-
dziłby mu w tym telefon. Lord Mortimer podniósł słuchawkę.
 John Arthur Mortimer przy telefonie. Tak, jest tutaj... Już go daję, nadinspekto-
rze.
Profesor podał Higginsowi posrebrzaną słuchawkę.
 Słucham... Nie, już? Gratuluję... Od jutra rana w Yardzie? Oczywiście, że będę...
Dziękuję, wszystko w porządku, nie, nic nowego, rutynowe pytania... Jeszcze raz gratu-
luję.  Higgins odłożył słuchawkę.  Nadinspektor Scott Marlow ma nadzieję, że zbli-
żamy się do końca dochodzenia. Właśnie zatrzymano głównego podejrzanego, Wiliama
W. Dobelyou.
Rozdział VIII
Higgins wstał.
 Dobelyou próbował wsiąść na statek w Saint-Yves, w Kornwallii. Osobnicy tego
typu często przeceniają swoje możliwości.
 Kim on naprawdę jest?  zapytał profesor.
 Złodziejem o pewnej pozycji w tym środowisku. Szefem gangu antykwariuszy.
Miał przy sobie dwie torby. Jedną pełną banknotów, drugą ze skradzionymi w British
Museum monetami. Jutro rano będzie dokładnie przesłuchany w Scotland Yardzie.
Na twarzy uczonego pojawił się wyraz powstrzymywanego cierpienia.
 Ale dlaczego? Po co było zabijać Frances?
 Nadinspektor uważa, że pańska żona musiała zaskoczyć Dobelyou. Niewątpliwie
się przestraszył.
Lord Mortimer opuścił głowę.
 Zapewniam pana, sir, że Scotland Yard, nadinspektor oraz ja osobiście zrobimy
wszystko co w naszej mocy, aby zidentyfikować zabójcę pańskiej żony. Widziałem fo-
tografie pani Mortimer w gazetach i w aktach sprawy, dużo o niej słyszałem, poznaję
miejsce, w którym żyła... rozumiem pański ból.
 To była wspaniała kobieta  westchnął lord Mortimer.
Uczony pogrążył się we wspomnieniach. Higgins dyskretnie opuścił gabinet.
Kiedy Higgins wszedł do pomieszczenia, w którym przechowywano bieliznę, Agata
Lillby prasowała staroświeckim żelazkiem fildekosową koszulę. Pokojówka Mortimerów
wyraznie zyskała w oczach inspektora  tak młoda osoba nie używająca okropnych,
nowoczesnych żelazek na pewno ma jakieś ukryte zalety. Pochłonięta pracą, nie zwró-
ciła uwagi na jego wejście.
 Pozwoli pani...
Obróciła się gwałtownie, dzierżąc żelazko w prawej ręce, gotowa do obrony. Poznała
policjanta i znowu pochyliła się nad koszulą, której wytworność zachwyciła Higginsa.
 Przestraszył mnie pan, inspektorze.
 Nie miałem takiego zamiaru. Wygląda pani na podenerwowaną.
43
 Ja? Dlaczego?  zaoponowała.
 To pewnie pozostałości przebytej grypy. Nigdy za wiele ostrożności, by strzec
się przed tymi wirusami przychodzącymi z dalekich krajów. Ta koszula była szyta na
miarę?
 Oczywiście. Ale kto panu mówił o mojej grypie...
 Sam lord Mortimer. W ten dramatyczny wieczór zle się pani czuła?
Agata zwilżyła mankiet. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl