[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usprawiedliwienia. W jego ocenie nieświadomość konsekwencji własnych czynów sta-
nowiła czynnik obciążający.
Ludzie, których znał, wmawiali sobie, że potrafią stać się lepsi. Luca nigdy nie
ulegał podobnym złudzeniom. Nie wierzył w odkupienie win ani w to, że można zmienić
swoją osobowość. Uważał, że lepiej poznać własne wady i żyć w zgodzie ze sobą. Nigdy
nie stanie się czułym, wyrozumiałym i troskliwym człowiekiem, przedkładającym cudze
dobro ponad własne. Przysiągł sobie jednak, że zrobi wszystko, żeby już nikogo nie
zniszczyć, tak jak zniszczył Aurelię. Stanął mu przed oczami obraz tragicznie zmarłej
żony. Ze wstydem musiał przyznać, że nie widzi jej zbyt wyraznie.
Poppy pochwyciła ostrzegawczą nutę w jego głosie.
- Użyłam tylko literackiej przenośni - wyjaśniła lekkim tonem.
- Pamiętaj, że łączy nas tylko seks - przypomniał mimo pełnej świadomości jej
braku doświadczenia w dziedzinie erotycznych przeżyć. - Nie zakochaj się we mnie, Po-
ppy.
Nie o siebie się martwił, lecz o nią. Dawno temu oddzielił fizyczne doznania od
sfery uczuciowej. Powiedział sobie, że płonące świece i para ślicznych zielonych oczu
nie wystarczą, by zmienić jego nastawienie. Potrafił zapanować nad emocjami.
Kiedy przemówił, Poppy przestała sobie wmawiać, że go nie kocha. Jego słowa
odsłoniły nagą prawdę o jej uczuciach: miłość do Luki nigdy nie wygasła, nawet wtedy,
gdy go znienawidziła. Odwróciła na chwilę wzrok. Jakimś cudem znalazła w sobie siły,
by przywołać uśmiech na twarz.
- Robię co mogę, ale niełatwo się oprzeć twojemu urokowi - zażartowała.
R
L
T
Czasami prawda bardzo boli. Poppy najchętniej umknęłaby do jakiegoś ciemnego
pokoju i leżała tak długo, aż czas uleczy rany. Ale pewnie zajęłoby to całe stulecie. Luce
rysy stężały, gdy obserwował jej twarz. Poppy wyciągnęła rękę i odsunęła mu ciemny
kosmyk z czoła.
- Ale wolno mi cię pragnąć, prawda, Luca? - zapytała.
Luca wyraznie się odprężył. Ciemne oczy jeszcze bardziej pociemniały. Chwycił
jej rękę i przycisnął usta do błękitnych żyłek na nadgarstku. Ten delikatny pocałunek
wysłał tak silny impuls wzdłuż całego nerwu, że Poppy gwałtownie nabrała powietrza.
Zadowolona, że go uspokoiła, postanowiła mówić to, co Luca chce słyszeć. Na razie wy-
kluczyła ze swojego słownika słowo  miłość".
Miała nadzieję, że im dłużej potrwa sztorm, tym bardziej prawdopodobne, że Luca
stwierdzi, że zależy mu na niej bardziej, niż przypuszczał. Nawet jeśli zbyt optymistycz-
nie patrzyła na ich wzajemne stosunki, nie wyobrażała sobie, że można kochać się z taką
czułością i pasją bez zaangażowania uczuciowego. Nawet jeżeli coś wydaje się niepraw-
dopodobne, to nie znaczy, że nie jest możliwe.
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział jej, że spełni swe najskrytsze marzenie i Luca
zostanie jej pierwszym kochankiem, wyśmiałaby go. Tymczasem tak właśnie się stało.
Wszystko było możliwe.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Dopiero w południe Poppy zasnęła z wyczerpania. Do tego momentu nie opuszcza-
li łóżka. Kiedy otworzyła oczy, ze zdziwieniem popatrzyła na baldachim łoża. Z począt-
ku nie wiedziała, gdzie jest ani dlaczego bolą ją mięśnie, których istnienia wcześniej na-
wet nie podejrzewała.
Nagle powróciły wszystkie wspomnienia. Z głośnym westchnieniem odwróciła
głowę na poduszce, tylko po to, żeby zobaczyć obok puste miejsce. W pierwszej chwili
przemknęło jej przez głowę, że sobie to wszystko wyśniła. Lecz gdy dotknęła pościeli
obok siebie, jeszcze wyczuła ciepło jego ciała.
Niemal z lękiem odsunęła zasłony łoża i spojrzała w okno. Na widok nękanego
sztormem krajobrazu opadła na poduszkę z westchnieniem ulgi. Wiedziała, że burza nie
będzie trwać wiecznie. Kiedy ustanie, wyjadą, każde w swoją stronę. Być może znów
wpadną na siebie przypadkiem za kolejnych siedem lat. Luca będzie miał żonę i gromad-
kę dzieci. Pewnie jej nie rozpozna, bo zacznie jeść tuczące potrawy i przybędzie jej drugi
podbródek.
Odpędziła przygnębiającą wizję przyszłości. Człowiek nie powinien pokornie ak-
ceptować tego, co los przyniesie. A nadmiaru pokory nigdy nie można było Poppy zarzu-
cić. Wstała z uniesioną głową i pospiesznie założyła wczorajsze ubranie. Mimo płonące-
go w kominku ognia w pokoju nadal panował chłód.
Luca zdejmował pieczęć z butelki whisky, gdy usłyszał za sobą cichy tupot. Z
miejsca, w którym siedział, widział klatkę schodową, lecz Poppy zeszła po drugich, wą-
skich schodach do sieni.
- Cześć, śpiochu! - zawołał wesoło, obserwując ją w lustrze drzwiczek lakierowa-
nego chińskiego kredensu, niepasującego do surowej kamiennej ściany.
- Czemu mnie nie obudziłeś?
Na jej widok Luce zaschło w ustach. Wyglądała prześlicznie z wielkimi, tajemni-
czymi oczami w bladej twarzyczce w kształcie serca. Choć spędzili w łóżku całą noc i
pół dnia, nadal jej pragnął. Kiedy ją ujrzał, serce na moment przestało mu bić. To tylko
R
L
T
pociąg fizyczny, tłumaczył sobie. Nawet jeżeli tak, oczarowała go jej witalność, wdzięk i
pasja, z jaką oddawała pieszczoty.
Poppy podeszła do sofy, którą Luca przysunął bliżej ognia. Kiedy patrzyła na czu-
bek ciemnej głowy, nagle ogarnęło ją onieśmielenie. Sama nie rozumiała, jak to możli-
we, skoro poznał każdy skrawek jej ciała.
Luca zrobił jej miejsce na sofie.
- Która godzina?
- Dlaczego pytasz?
Poppy usiadła obok niego. Dopiero teraz spostrzegła, że ma mokre włosy.
- Byłeś na dworze? - spytała.
- Tylko w szopie, po drewno na opał. Burza nadal szaleje... tak jak ty w sypialni -
dodał, spoglądając na nią.
Poppy spłonęła rumieńcem i spuściła głowę. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Luca roześmiał się. Uświadomił sobie, że od niepamiętnych czasów nie czuł się tak
odprężony. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek pozwolił sobie na takie lenistwo,
choć oczywiście czasami robił sobie urlop od pracy. Dopiero sztorm zmusił go do kom-
pletnej bezczynności.
- Widzę, że się zadomowiłeś - zauważyła Poppy, wskazując kawałek sera, kostkę
masła i bochenek chleba na blacie. - Nie umiesz sobie zrobić kanapki?
- Osiągnąłem ten etap mistrzostwa w sztuce kulinarnej, ale ponieważ chleb jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •