[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To genialna kobieta. Uwierzysz, że dała do prasy cytat ze
średniowiecznej kroniki, w której opisano dwunastowieczny
jarmark?
CieszyÅ‚o go, że Stavros z takÄ… estymÄ… wyraża siÄ™ o przy­
szÅ‚ej pani Pandakis. SiÄ™gnÄ…Å‚ po dziennik ateÅ„ski i zaczÄ…Å‚ czy­
tać: Zwięto owe Demetrią nazwano, a targ to najważniejszy
w całej Macedonii. Zjeżdżają nań tubylcy w wielkiej liczbie,
a i z obcych krain liczni goÅ›cie przeróżnych nacji takoż przy­
bywajÄ….
Odłożył gazetę i odchrząknął.
- Masz rację, Stavros. Dokonała niezwykłej rzeczy.
- Zwrócił na nią uwagę sam premier.
- Tak, mówił mi o tym Vaso.
- Czy sądzisz, że przyjmie jego propozycję?
- Mam nadzieję, że nie. Zaraz po targach poproszę ją
o rękę.
Stavros nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Dimitrios
odwrócił głowę w chwili, gdy przyjaciel wyciągał z kieszeni
chusteczkÄ™.
Zmarszczył brwi.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
- Tak, tak, oczywiście.
- To czemu nic nie mówisz?
- Chyba po prostu mnie zatkało.
Dimitrios uśmiechnął się pod nosem.
- Nie wiedziałem, że tobie też się to przytrafia.
- Moje gratulacje, chłopcze.
- Zatrzymaj to na razie dla siebie.
- Nigdy nie ujawnialiśmy zamiarów, póki kontrakt nie
był zapięty na ostatni guzik.
124 REBECCA WINTERS
- To bardzo właściwe określenie. Wczoraj wieczorem
odkryłem, że ona chyba kocha kogoś innego.
- Jak ciÄ™ znam, dasz sobie radÄ™ z takim drobiazgiem. O,
zaczyna się transmisja. - Stavros usiadł na sofie obok Dimi-
triosa.
RozlegÅ‚ siÄ™ dzwiÄ™k trÄ…b. Na czele kolumny konnych żoÅ‚­
nierzy Dimitrios zobaczył swego bratanka. Orszak jechał
ulicami, wzdłuż których stały tłumy wiwatujących ludzi.
Leon siedziaÅ‚ w siodle wyprostowany, czerwona opoÅ„cza zwi­
sała mu z ramion, w prawej dłoni trzymał złote berło. Dimitrios
poczuł, jak ciało pokrywa mu gęsia skórka, a oczy wilgotnieją.
Jego myśli jednak niezmiennie wędrowały do Alexandry.
Wymknęła się z willi wcześnie rano, zanim wstał.
Gdyby nie podjęła pracy w jego korporacji, nie byłoby
targów w Salonikach ani kostiumu świętego Dimitriosa. Nie
cieszyłby się z nadchodzącego dnia... Nie potrafił już sobie
wyobrazić życia bez niej.
Stavros ponownie sięgnął po chusteczkę.
- Z taką prezencją Leon spokojnie może ubiegać się
o najwyższe stanowiska w państwie. Mam nadzieję, że twój
brat, gdziekolwiek teraz jest, widzi, jakiego ma wspaniałego
syna. Ananke będzie dziś najszczęśliwszą matką w całych
Salonikach.
Przez dwie godziny jak przykuci siedzieli przed telewizo­
rem, patrząc na występy artystów z wszystkich regionów
Grecji. Dimitrios omal nie pękł z dumy, gdy Leon wygłaszał
swojÄ… mowÄ™.
Kiedy skoÅ„czyÅ‚, podszedÅ‚ do niego premier. PoprosiÅ‚ Leo­
na, żeby schyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i na skronie wÅ‚ożyÅ‚ mu wieniec lau­
rowy. Tłum zaczął wiwatować.
WESELE U STÓP OLIMPU 125
- Tego na pewno nie było w oryginalnym scenariuszu
- burknÄ…Å‚ Stavros.
- Bardzo Å‚adny gest ze strony szefa rzÄ…du.
- Prosił cię, żebyś zorganizował targi, i twoja przyszła
żona wywiązała się z tego zadania nadzwyczaj dobrze.
- Jadę ją teraz odszukać. Za godzinę spotkamy się przy
motorówce.
Nie przewidział, że jego plany będą musiały ulec zmianie.
Już pół godziny czekał na Alex na przystani, kiedy zadzwoniła,
że ma problem z tÅ‚umaczami. Autokar, którym jechali z uniwer­
sytetu, zepsuł się po drodze. Trzeba było załatwiać zastępczy
środek transportu, nie było więc szans, żeby zdążyła na lunch.
Zdenerwowany i rozczarowany na poczekaniu wymyślił
pretekst, który pozwolił i jemu wymigać się od oficjalnego
spotkania. Jeśli nie mógł być tam z Alexandrą, nie chciał iść
w ogóle.
Alex dostrzegÅ‚a Dimitriosa, kiedy przechodziÅ‚ przez se­
kretariat, który dziś przypominał kwiaciarnię. Setki koszów
z kwiatami na korytarzu, na wszystkich biurkach i szafkach.
Dimitrios, nie zwracajÄ…c uwagi na te wyrazy uznania skÅ‚a­
dane mu przez przyjaciół i władze, przeszedł prosto do jej biura.
Dziś miał na sobie szary jedwabny garnitur i olśniewająco
białą koszulę, ale jego przystojna twarz była pochmurna.
- Co się stało? - spytała, ledwie przekroczył próg.
- Powiem ci, kiedy zostaniemy sami. Leon wygłosił już
swoją mowę, więc tym razem nikt nam nie przeszkodzi.
Jego słowa sprawiłyby jej ogromną przyjemność, gdyby
nie myśl o wyznaniu, które niestety musiała dokończyć.
- Twój bratanek spisał się rewelacyjnie.
126 REBECCA WINTERS
- Też tak uważam - przyznał.
- Ogromnie miło jest słuchać wyrazów uznania i gratulacji.
Popatrzył jej w oczy.
- Już w chwili, kiedy pokazałaś mi pierwsze projekty, nie
miałem żadnych wątpliwości, że odniesiemy sukces.
O tym właśnie dla niego marzyła.
- Premier przysłał mi ten ogromny kosz.
Dimitrios stanął za nią, kiedy otwierała list. Był tak blisko,
niemal jej dotykał. Bała się, że zaraz zemdleje. Spróbowała
zapanować nad emocjami.
- Jak powinnam mu podziękować?
- Może zechcesz przyjąć stanowisko, które ci zapropo­
nował? Najwyrazniej do tego właśnie próbuje cię nakłonić.
W tym celu musiaÅ‚abym zostać w Grecji, pomyÅ›laÅ‚a. By­
łabym blisko Dimitriosa, a zarazem tak nieznośnie daleko.
- CzujÄ™ siÄ™ zaszczycona, jednak nie przyjmÄ™ tej pracy.
- W takim razie napisz po prostu odrÄ™czne podziÄ™kowa­
nie. BÄ™dzie zachwycony. DoÅ‚Ä…czymy je do listów, które kor­
poracja wyśle do wszystkich sponsorów.
- Zrobię to jeszcze przed wyjściem z biura. A kwiaty?
Roześlemy je do szpitali?
PrzytaknÄ…Å‚.
- Zajmie siÄ™ tym personel biura.
- W takim razie zacznę odpowiadać na e-maile.
- Wujku?
Rzuciła okiem przez ramię. Dimitrios przytulił mocno
bratanka. Odwróciła się, żeby przyłączyć się do gratulacji
i oniemiała, widząc, że nie przyszedł sam. Za nim stali
Michael i jego dwaj koledzy. Nie byÅ‚o tylko Yanniego i ru­
dowłosej Merliny.
WESELE U STÓP OLIMPU 127
- Zmieniliśmy plany - zaczął Leon bez wstępu. - Jeśli
nie masz nic przeciwko temu, pokażę chÅ‚opcom Athos. Wró­
cimy jutro wieczorem prosto na przedstawienie. WystawiajÄ…
 FedrÄ™".
Trzeba przyznać Dimitriosowi, że nie okazał żadnych
emocji.
- Jasne - powiedziaÅ‚ spokojnie. - Góra Athos to wyjÄ…t­
kowe miejsce.
Michael spojrzał na Alex.
- Leon opowiadał nam o niej wczoraj i spytaliśmy, czy
mógłby nas tam zabrać.
- Jest tylko pewien problem. - Głos Leona był bardzo
cichy. - Yanni też chciaÅ‚by pojechać, ale wtedy Merlina mu­
siałaby zostać sama.
Nim dodał coś jeszcze, Alex wiedziała już, co należy
zrobić. Co prawda odwlekało to znowu jej spowiedz, uznała
jednak, że nie ma innego wyjścia.
- ZostanÄ™ z niÄ… na noc w hotelu. SÅ‚yszaÅ‚am, jaki jest lu­
ksusowy, a nawet nie miałam okazji jeszcze tam zajrzeć.
Chociaż w ten sposób zrewanżuję ci się za opiekę nad moimi
przyjaciółmi.
- Dziękuję, panno Hamilton.
- Już dzwonię do Yanniego. Poproszę, żeby przywiózł
MerlinÄ™.
Nie patrząc na Dimitriosa, podeszła do biurka. Michael
ruszył za nią.
- Kochanie, jesteś naprawdę wspaniałomyślna. Tylko nie
podnoś wzroku. Twój szef nie wygląda na zachwyconego.
- Nic nie rozumiesz, Michael, a na wyjaśnienia nie ma
teraz czasu.
128 REBECCA WINTERS
- Coś między wami zaszło? - Michael przestał wreszcie
żartować. "
- Nic.
- Więc czemu wyglądasz, jakby za chwilę serce miało ci
pęknąć? Dlaczego pozwoliłaś, żeby to zaszło tak daleko?
Zamrugała gwałtownie, próbując powstrzymać łzy.
- Bo jestem głupia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •