[ Pobierz całość w formacie PDF ]

7 lutego
Wczoraj odwiedziłam dziadków w domu starców przy Helców. Ależ
mieli frajdę! A ten znajomy mój dziadek był w siódmym niebie. Wszyscy nas
razem widzieli, bo on jest chodzący i wyszliśmy na korytarz, jak jego
współmieszkańcowi z pokoju robiono badanie. Dziadek bardzo długo ze mną
rozmawiał (ja mu nie normowałam czasu), zanim postanowił się ze mną
pożegnać i odprowadzić mnie do windy. Umówiliśmy się, że wezmę go
wiosną na wycieczkę za miasto (jeśli doczeka, oczywiście), a on już zaprosił
mnie na mszę św. dziękczynną w jego 80-tą rocznicę urodzin.
Nie mogłam się obyć bez wizyty u Mikołaja, wszak to po drodze.
Byłam wczoraj u niego nawet dwa razy: przed południem i pod wieczór. Jak
zwykle też dane mi było odpocząć przy jego boku, a i on przy mnie zasnął,
bo wybudziło mnie z lekkiej drzemki jego chrapnięcie. Pogłaskałam go
delikatnie po brodzie i śnił dalej.
Jakże wskazana jest taka chwila regeneracji po wyczerpującym dniu i
przed kolejnymi zadaniami!
Znamy się już tak dobrze, mamy swoje wspomnienia i jesteśmy dla
siebie tacy życzliwi. To jest piękne!
Mikołaj ucieszył się szczerze moją obecnością i z drobiazgów, które
przyniosłam. On zawsze jest chętny do pomocy, znów pożyczył mi
narzędzie, o które prosiłam. Ma wspaniałą pracownię znakomicie
zaopatrzoną w niezwykłe przyrządy i materiały. Ma też wspaniałe dłonie,
które tak wiele potrafią, tylko, że jemu się już nic nie chce...
Zastanawiające, że mężczyzni są albo tytanami pracy, albo
kompletnymi leniami, przy czym tych ostatnich jest znacznie więcej i wciąż
ich przybywa.
8 lutego
Najwyrazniej siarczysty mróz sprawia, że moi wielbiciele się ukryli w
swoich jamach.
I przestali cokolwiek nadawać, a może też i nie odbierają...?
Tylko Piotr od czasu do czasu poświęca mi trochę uwagi na gg, zadając
pytania i dzieląc się spostrzeżeniami.
Wspomniał, że jego krewetki rosną i zadziwiają szybkim rozwojem,
lubią chować się w zakamarkach jego akwarium.
Władysław zajarzył wreszcie po kilku tygodniach, że lepiej nam będzie
kontaktować się przez prywatne adresy, bo na portalach nie wszystko
uchodzi i tym sposobem nasza znajomość weszła w nowy etap.
Oczywiście też Mikołaj-warszawiak przypomina o swoim istnieniu i
liczy na rychłe spotkanie.
Zdarzyło się jednak dziś coś, co zasługuje na szczególne odnotowanie.
Rano oderwał mnie od pracy dzwięk telefonu informujący o nadejściu smsa.
Drażnił mnie swoimi powtórkami, więc odebrałam, myśląc, że to pewnie
kolejna informacja dotycząca moich hobbystycznych zajęć, ale to było coś
zupełnie innego. Kto zna to uczucie, jak żołądek podchodzi do gardła, serce
szybciej i mocniej bije, oddech zamiera, albo staje się głęboki, pojawia się
nagła ciekawość, co się wydarzy lub co już się stało i za chwilę się o tym
dowiemy, umysł staje się albo zbyt logiczny albo kompletnie pusty, ten wie,
o co mi chodzi.
Treść tego smsa mogłam przeczytać nie sięgając nawet po okulary!
Radość i zdziwienie towarzyszyły mi przy tym, jak tylko ujrzałam nagłówek,
kto jest nadawcą. Warto było się uzbroić w cierpliwość i czekać, bo oto
wreszcie znów się pojawił. A może jest w tym jakaś telepatia, bo myślałam o
nim, zastanawiałam się niedawno, ile to już czasu upłynęło od naszego
spotkania. Tak, dokładnie miesiąc. Myślałam nawet, czy już, aby nie pora by
się przypomnieć i dowiedzieć, co słychać, a tu taka niespodzianka! Tadeusz
był w tym pierwszy (i prawidłowo). Odpisałam po chwili, ważąc słowa.
Natychmiast pojawiła się odpowiedz, więc i z mojej strony popłynęła
propozycja.
Cóż, pomimo mrozu od razu zrobiło mi się cieplej z gorąca, które
popłynęło z serca. Choć rozum woła jak do narowistego konia:  prr...  , tylko
spokojnie, bez zbędnych emocji.
Co w tym jest, że reaguję jak pensjonarka na samą myśl, że wkrótce
znów się zobaczymy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •