[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sofie z nogą założoną na nogę i żuł waniliowy groszek.
-Jasonie?
-Tak?
- O co chodzi? Jeszcze nigdy cię nie widziałem w takim stanie.
Pani Daily jest roztrzęsiona.
- Przepraszam, Mossie, nie chciałem tak się zachować, ale
jestem bardzo zmęczony.
- Zmęczony?
- Tak. Nie mam nawet ochoty na spotkanie z dziećmi. -Jesteś
chory? - Mossie dotknął czoła Jasona.  Masz gorączkę!
Fate odepchnął dłoń Elgina.
- Nie, tutaj jest gorÄ…co. Odchodzimy, Mossie. Koniec z tÄ…
sprawÄ….
Moss popatrzył na swojego protegowanego z niedowierzaniem.
- Eversley zmienił zdanie? Widziałem go wczoraj i nic nie
wspomniał o porzuceniu planu.
- To ja się wycofuję. Nie mogę dłużej brać w tym udziału,
Mossie. Poleje się krew, a ja mogę trafić na szubienicę. Muszę
skończyć z Danielem Peace'em.
- Peace? - Moss zakrztusił się, słysząc nazwisko łotra, który siał
postrach w całym St. Giles. - Nie rozumiem, Jasonie. Opowiedz mi
wszystko od poczÄ…tku.
225
Anula
ous
l
a
and
c
s
Gdy Fate zakończył przekazywaną monotonnym głosem
historię, Moss siedział bez ruchu na sofie, blady jak ściana.
- Peace i jego banda zamierzają zabić liliputa i porzucić go pod
twoimi drzwiami. Oddadzą cię w ręce policji i zamordują Artie'ego, a
ty chcesz połączyć siły z Dibsem i powstrzymać Peace'a? Książę wie,
kim naprawdę jesteś. Lordowie Neiland i Lilliheun chcą walczyć po
twojej stronie. Peace zagraża też dzieciom i pannie Quinn. Dobrze
zrozumiałem?
Kapitan kiwnął głową.
Do pokoju wszedł lokaj z tacą, spojrzał na obu mężczyzn,
postawił przed nimi herbatę i wyszedł bez słowa.
Moss nalał sobie herbaty i ugryzł kęs ciasta z truskawkami.
- Nic dziwnego, że się pochorowałeś. Każdy dostałby gorączki w
takiej sytuacji. To wszystko nie może być prawdą. Twoja historia
brzmi jak majaki wariata. Musiałeś coś zle zrozumieć albo coś sobie
wyobrażasz.
- Nieważne - westchnął Fate. - Peace'a i tak wykończę, nie
pozwolę, żeby zabił Artie'ego. Potem na pewno mnie aresztują i
powieszÄ…. Tylko... tylko...
- Co, chłopcze?
- Zajmiesz siÄ™ nimi, Mossie, jak mnie zabraknie,
prawda? To znaczy dziećmi, Artiem i... i Dendron? Eversley
raczej nam nie zapłaci, skoro nie wywiązaliśmy się z umowy?
- No, nie.
226
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Tak myślałem. %7łałuję, że nie jestem tym Locksleyem!
Dlaczego nie urodziłem się arystokratą i nie spotkałem Dendron w
innych okolicznościach! Może mimo wszystko wtedy zgodziłaby się
wyjść za mnie i żylibyśmy razem długo i... - Fate umilkł.
Elgin Moss zabrał Jasonowi nietkniętą herbatę i zaprowadził go
na górę do sypialni. Tam razem z Farmerem pomógł mu się rozebrać i
położył go spać.
17
Następnego poniedziałku na ulicy przed rezydencją
Wheymore'ów zaroiło się od zaprzęgów. Był tam najnowszy powóz
hrabiego, lando księcia Dewhursta, dwukółka Neilanda i bryczka
lorda Eversleya. Obok Fate'a na schodach posiadłości Eversleya stał
Lilliheun i śmiał się z zamieszania, które towarzyszyło
przygotowaniom do wyprawy na wieÅ›.
- Chyba będę musiał posłać i po mój powóz, bo w tych zabraknie
miejsca. Jest pan pewien, że nie chce jechać z nami? Cammert zająłby
siÄ™ pana przyjacielem.
- Nie, mam trochę spraw do załatwienia.
-Ale chyba niezwiÄ…zanych z Danielem Peace'em? Ma pan
poczekać na mnie i Neilanda. Wspólnie się nim zajmiemy.
Zobowiązaliśmy się, że panu pomożemy i zrobimy to. Na razie po
prostu nie możemy odmówić wujowi.
227
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie chodzi o Peace'a - skłamał Fate. - Nie będzie was do
poniedziałku, Peace poczeka.
- Tak właśnie sądziliśmy. Szczególnie, że on teraz i tak nie ma
pojęcia, gdzie jest Radd. Nikt nie widział, jak przenosiliśmy go tutaj.
Fate kiwnął głową i skierował swą uwagę na śliczną damę, która
do nich wesoło machała. Odpowiedział podobnym gestem, ale nie
ruszył się z miejsca. Z przeciwległego krańca skweru podbiegł do nich
Neiland.
- Locksley, ojciec mówi, że już czas na chłopców. Potrzebuje
pan pomocy, żeby znieść Harleya?
Najwyrazniej nie, bo odwrócił się na pięcie i wszedł do domu,
by po chwili wyjść z dzieckiem na rękach. Obok Fate'a dreptał Tick z
wypchanÄ… torbÄ…, a za nimi lokaj z dwoma walizkami.
- Na lando przodem do kierunku jazdy - poinstruował kapitana
Dewhurst. - Zostawimy opuszczony dach, dobrze, młody człowieku? -
Książę uśmiechnął się do Harleya. - Mam nadzieję, że twój brat nie
pogardzi towarzystwem takiego starego piernika jak ja. Tu jest kilka
poduszek, żeby ułożyć chłopca wygodniej, Ja... Johnie.
- Chyba spodoba ci się ta wycieczka, Harleyu. - Fate zmusił się
do uśmiechu. - Pomyśl tylko, wyprawa na wieś w towarzystwie
księcia! Ty i Tick!
- A Kłopot? - spytał Harley, gdy Fate umieszczał go wygodnie
na poduszkach.
228
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Kłopot? - zdziwił się Neiland, zaglądając do powozu. - Jakich
kłopotów obawiasz się, Harleyu? Woznica ze względu na ciebie
będzie jechał bardzo ostrożnie.
- O nie - mruknął Fate. Pocałował Harleya na do widzenia i
pomógł Tickowi wsiąść do landa. - Zupełnie o nim zapomniałem.
Chyba nie został zaproszony.
- Ależ został, panie Locksley - zaprotestował czyjś miły głos. -
Nie ma dla niego miejsca w tym powozie, więc pojedzie z
dziewczynkami, Aopatką i Annie - wyjaśniła Camilla. - O, proszę, już
jest - Roześmiała się. - Dziewczynki się z nim bawiły. Musi pan
przyznać, że wygląda wspaniale. I proszę się nie śmiać. Jest z siebie
bardzo dumny.
Na widok zbliżającego się psa Neiland i Fate sapnęli ze
zdumienia. Zwierzaka trzymał na smyczy Gregory. Kłopot miał
rozczesane futro i trzy kucyki: dwa na uszach i jeden na środku
głowy. Na widok kapitana rzucił się do przodu i po chwili, wsparty
dwiema łapami na jego piersi, próbował polizać go w nos.
- Dosyć - mruczał Fate, żartobliwie ciągnąc psa za uszy. - Złaz
ze mnie, szubrawcu. Harleyu - uśmiechnął się do chłopca -
powinieneś się cieszyć, że nie jedzie z tobą. Okropnie śmierdzi.
- Ależ skąd - oburzyła się Camilla. - Pachnie jaśminem, to
ostatni krzyk mody, jeśli chodzi o perfumy. Niestety, dziewczynki
wylały na niego całą butelkę.
Chłopcy roześmiali się.
229
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Ale niedzwiedz! - wykrzyknÄ…Å‚ zachwycony Lilliheun, mrugajÄ…c
do dzieciaków. - Do kogo należy?
- Do nas wszystkich! - zawołał Tick. - Kłopot należy do
wszystkich!
- Jest pani pewna, że chce go zabrać? - spytał Jason Camillę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •