[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dlaczego przyjeżdża? Czy to ma jakiś związek z
wydarzeniami poprzedniego wieczoru, czy postanowił odpocząć
po wyczerpujÄ…cej pracy w Calua Bay?
Na myśl o pracy skrzywiła się. Wkrótce znów zacznie się
wszystko od nowa. Uświadomiła sobie, że bycie jedynym
lekarzem w okolicy coraz bardziej jej ciąży.
DziÅ› jednak ma jeszcze wolne, a poza tym przyjedzie Ben.
Jeszcze tylko jeden wspólnie spędzony dzień, a potem...
pewnie w ogóle nie będzie widywała Bena. Ona skoncentruje
siÄ™ na pracy w przychodni i w szpitalu, on zaÅ› zamknie siÄ™ w
swojej samotni.
Otworzyła torbę, chcąc wybrać odpowiedni strój na kolację.
Powinna włożyć coś eleganckiego, ale z powodu pośpiechu nie
wzięła żadnej wyjściowej sukienki. Oglądała posępnie swoje
rzeczy, gdy weszła Marie.
- Przyniosłam czyste ręczniki - powiedziała, kładąc je na
łóżku. - Nie wie pani, co włożyć? - spytała, patrząc domyślnie
na otwartÄ… torbÄ™.
Laura zaprzeczyła ruchem głowy. Marie podeszła bliżej i
zaczęła oglądać wyjęte z torby sukienki.
- Już rozumiem. Nie ma pani nic na wieczór - powiedziała.
- Ale coś muszę włożyć... Zresztą, to bez znaczenia. Marie
spojrzała na nią uważnie.
- Chyba niezupełnie... - powiedziała ze śpiewnym, francuskim
akcentem. - Gdyby to mnie Ben Durell zabierał na kolację, nie
włożyłabym żadnej z tych sukienek.
- Skąd mogłam wiedzieć, że będzie jakaś kolacja? - broniła
się Laura. - Jechałam odpocząć. Poza tym Ben nie zabiera mnie
na kolację. Zjem ją z panią i Peterem, a on się do nas dołączy.
Marie nie słuchała jej wywodów. Cofnęła się o krok i patrzyła
na Laurę z namysłem.
RS
88
- Mamy podobne sylwetki i... Tak, już wiem, co powinna pani
włożyć.
Wybiegła z pokoju, a w chwilę pózniej wróciła z
przerzuconym przez ramiÄ™ kompletem z jedwabiu w
brzoskwiniowym kolorze. Bluzka miała dekolt z przodu i z tyłu,
wykończony koralikami, a spódnica, z rozcięciem do połowy
łydki, odsłaniała niemal całą nogę. Była to bardzo elegancka, ale
i droga kreacja. Laura oglądała ją z wyrazną dezaprobatą.
- Nie mogę tego włożyć, Marie - zaoponowała stanowczo.
- Co będzie, jeśli zrobię jakąś plamę?
- Ubrania są po to, żeby je nosić - powiedziała Marie,
wyciągając z torby Laury skórzane sandałki na wysokim
obcasie.
- Tak rzadko wychodzę wieczorami, że nie zniszczę jej
pewnie do śmierci. Te buty są doskonałe, jeszcze tylko włosy...
- Wystarczy, że je umyję.
- A nie można by zdjąć tego bandaża?
- Właściwie...
- Wspaniale. WÅ‚osy zakryjÄ… bliznÄ™.
- Nie sądzę, żeby Bena obchodziło, czy mam bliznę.
- Nigdy nie wiadomo. O swojej jakoś nie może zapomnieć.
Laura zagryzła wargi. Marie ma rację: tamten wypadek
okaleczył Bena przede wszystkim psychicznie. Nie mogła pojąć,
dlaczego, bo nadal był bardzo atrakcyjny. Czyżby o tym nie
wiedział?
Znów popatrzyła na jedwabny strój.
- Nie, nie mogę tego włożyć - powtórzyła.
Marie popatrzyła na nią jakoś dziwnie, zupełnie jakby czytała
w jej myślach.
- Sprawi mi pani ogromną przyjemność, jeśli pani go włoży -
powiedziała. - Ben jest naszym bliskim przyjacielem.
- Ale to nie jest jeszcze powód, żebym pożyczała od pani
stroje!
- Może nie, a może tak - szepnęła Marie i wyszła.
RS
89
Godzinę pózniej Laura była gotowa. Kiedy wreszcie
przejrzała się w lustrze, zobaczyła w nim niemal obcą osobę.
Rzeczywiście, suknia leżała na niej znakomicie. Delikatna
tkanina wydobywała delikatność jej jasnej skóry, podkreślała
zieleń oczu.
Włosy, które wyschły same, skręciły się i ułożyły wokół
twarzy, podkreślając wyrazistość oczu, a co najważniejsze,
zakrywając szwy. Umalowała delikatnie twarz i czekała na
przyjście Marie.
- Wyglądam jak porcelanowa lalka - powiedziała do swego
odbicia w lustrze, ale gdy chwilę pózniej powtórzyła to Marie,
tamta stanowczo zaoponowała.
- Nic podobnego! Który mężczyzna chciałby się kochać z
porcelanową lalką? A jeśli Ben się nie skusi, to znaczy, że nie
jest mężczyzną.
Laura spojrzała na Marie ze smutkiem.
- Nie chcę, żeby się ze mną kochał - powiedziała cicho.
- Nie mnie mówić takie rzeczy - odparła Marie, poprawiając
spódnicę. - Mnie trudno oszukać.
- Nieprawda! - zaprotestowała Laura. - Nie potrzebuję
żadnego mężczyzny.
Marie cofnęła się o krok, żeby jej się przyjrzeć.
- Może żadnego... oprócz Bena - skonstatowała i pociągnęła
Laurę za rękę. - On czeka.
- Jak to?
- Przyjechał przed kwadransem i zdążył się już przebrać. Piją
z Peterem w kuchni piwo, a my chodzmy na szampana.
Z niezrozumiałych dla siebie przyczyn była bardzo
onieśmielona. Wchodząc do wielkiej kuchni, czuła się jak
podlotek. Peter spojrzał na nią z nie skrywanym zachwytem.
- No, no... - Pokręcił głową z uznaniem.
Laura uśmiechnęła się i zauważyła, że Ben zacisnął usta.
Poczuła się lekko zawiedziona, zwłaszcza że nie powiedział ani
słowa.
RS
90
W czarnej marynarce i śnieżnobiałej koszuli wyglądał
znakomicie. Laura odniosła wrażenie, że nawet blizna dodaje
mu uroku. Jego opalona twarz o wyrazistych rysach, głęboko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •