[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Stokrotne dzięki! Czemu pan mnie nie zawiadomił? Jakby pan dobrze się do mnie
odnosił, przyjechałby pan do mnie jak do przyjaciela:  Lwie Trofimyczu, kochaniutki, tak i
tak się stało... Taka to historia wyszła... W okamgnieniu bym panu wszystko załatwił i
takiego skandalu by nie było... Ten dureń całkiem oszalał, włóczy się po powiecie, skarży i z
babami plotkuje, a pan, aż wstyd mówić, proszę mi wybaczyć, chyba oszalał, podpuścił go
pan do sądu iść! Wstyd, istny wstyd! Wszyscy mnie pytają, o co chodzi, co i jak, a ja,
przewodniczący, pojęcia nie mam, co tam u pana się dzieje. Nic pana nie obchodzę! Wielkie,
wielkie dzięki, Grigoriju Iwanyczu!
Przewodniczący tak nisko się ukłonił, że aż cały spurpurowiał, potem podszedł do okna i
krzyknÄ…Å‚:
 %7łygałow, dawaj tu Michaiła Zacharycza! Powiedz, żeby w tej chwili tu przyszedł!
Niedobrze!  powiedział odchodząc od okna.  Nawet żona moja się obraziła, a taką,
wydawałoby się, słabość do pana mała. Za bardzo się, panowie, wymądrzacie! Chcecie
47
wszystko jak najmądrzej, według zasad i z wykrętasami różnymi, a wciąż to samo wam
wychodzi: tylko psujecie...
 To wy się wymądrzacie, a co u was wychodzi?  zapytał doktor.
 Co u nas wychodzi? A to wychodzi, że jakbym teraz tu nie przyjechał, to pan i siebie by
skompromitował, i nas... Miał pan szczęście, że przyjechałem!
Wszedł felczer i zatrzymał się na progu. Przewodniczący ustawił się do niego bokiem,
wsadził ręce do kieszeni, odchrząknął i powiedział:
 ProÅ› no mi tu natychmiast doktora o przebaczenie!
Doktor zaczerwienił się i wybiegł do innego pokoju.
 No widzisz, doktor nie chce twoich przeprosin!  ciÄ…gnÄ…Å‚ przewodniczÄ…cy.  On chce,
żebyś nie słowami, a pracą okazał skruchę. Obiecujesz, że od dziś będziesz grzeczny i rzucisz
picie?
 Obiecuję  posępnie wybełkotał felczer.
 Uważaj no! Uchowaj cię Boże! W okamgnieniu wylecisz! Jak coś nie tak będzie, nie
proś nawet... No, idz już...
Dla felczera, który już zdążył pogodził się ze swym nieszczęściem, taki obrót sprawy był
prawdziwą niespodzianką. Nawet zbladł z radości. Chciał coś powiedzieć i wyciągnął rękę do
przodu, ale nic nie powiedział, głupio się uśmiechnął i wyszedł.
 No, i po sprawie!  powiedział przewodniczący.  I żaden sąd nie jest potrzebny.
Westchnął z ulgą i z taką miną jakby dokonał czegoś bardzo trudnego i ważnego oglądnął
samowar i szklanki, zatarł ręce i powiedział:
*
 Błogosławieni pokój czyniący ... Nalej, no mi, Sasza, szklaneczkę. A zresztą, każ
najpierw coś na zakąskę przynieść... No, i wódeczki...
 Panowie, ależ tak nie można!  zawołał doktor wchodząc do jadalni, wciąż jeszcze
czerwony i załamując ręce.  Toż... farsa! To okropne! Nie zniosę tego! Lepiej dwadzieścia
razy się sądzić niż rozwiązywać problemy jak w kabarecie. Nie, nie mogę w ten sposób!
 Czego pan w końcu chce?  odwarknął mu przewodniczący.  Wygonić? Proszę bardzo,
wygoniÄ™...
 Nie, nie wygonić... Nie wiem, czego ja chce, ale nie można, panowie, mieć taki stosunek
do życia... ach, mój Boże! Co za męka!
Doktor nerwowo się zakrzątał i zaczął szukać swojego kapelusza, w końcu nie znalazł i
opadł bez sił na fotel.
 To okropne!  powtórzył.
 Mój drogi  zaszeptał sędzia  trochę pana, przyznam się, nie rozumiem... Przecież to
pan zawinił! Walić w twarz pod koniec dziewiętnastego wieku  to w pewnym stopniu, proszę
mi wybaczyć, nie wypada... Jest sukinsynem, zgoda, ale... ale sam pan wie, że i pan postąpił
nierozważnie...
 Racja!  zgodził się przewodniczący.
Przynieśli wódkę i zakąskę. Doktor machinalnie wychylił kieliszek na pożegnanie i zakąsił
rzodkiewką. Kiedy wracał do szpitala, jego myśli były zasnute mgłą jak trawa jesiennym
porankiem.
 Czyż po to  myślał  tak dużo ostatnio przeżyłem, przemyślałem i powiedziałem, żeby
wszystko skończyło się tak bezsensownie i banalnie! Ależ głupio! Ależ głupio!
Było mu wstyd, że wplątał w swoje osobiste problemy obcych ludzie, wstyd za słowa, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •