[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ci ją; na mą cześć, nie bęóiesz oszukany, ale pozwól mi na razie wrócić do Kubusia
i jego pana. Kubuś i jego pan dobili do schronienia, w którym mieli zamiar przepęóić
noc. Było pózno, bramy miasta były zamknięte, musieli zatrzymać się w gospoóie
na przedmieściu. Tam słyszę hałas&  Pan słyszysz! Przecież pana tam nie było;
nie choói o pana.  Prawda. Zatem, Kubuś& pan& Słychać straszliwy hałas. Wi-
óę dwóch luói&  Nic nie wióisz; nie choói o pana, pana tam nie było. 
To prawda. Sieóiało tedy przy stole dwóch luói, rozmawiając dość spokojnie opo-
dal drzwi prowaóących do ich pokoju; podczas gdy jakaś kobieta, wsparłszy się pod
boki, rzygała na nich potokiem obelg. Kubuś starał się uspokoić tę niewiastę, która
równie nie słuchała jego pokojowych przedstawień, jak owe dwie napastowane przez
nią osobistości nie zwracały uwagi na jej wymysły.  Ech, paniusiu  mówił Kubuś
 spokojnie, niechże się pani opamięta; pomału, o cóż choói? Ci panowie zdają mi
siÄ™ godnymi ludzmi .
 Oni, godnymi ludzmi! To brutale, luóie bez litości, bez serca, bez czucia. Cóż
im zrobiła biedna Linka, żeby się tak znęcać nad nią? Zostanie kaleką na całe życie.
 Może nie jest tak zle jak pani myśli.
 Poturbowana strasznie, mówię panu, że zostanie kaleką.
 Trzeba zobaczyć; trzeba posłać po chirurga.
 Już posłano.
 Położyć do łóżka.
 Już leży i jęczy tak, że serce człowiekowi pęka. Biedna Linka&
Wśród tych lamentów rozlegał się ówonek z jednej strony i wołanie:  Pani go-
spodyni, wina & OdpowiadaÅ‚a:  IdÄ™, idÄ™ . òwonek z drugiej strony i woÅ‚anie:  Pani
gospodyni, bielizna . Odpowiadała:  Idę, idę .   Kotlety i kaczka .   Idę, idę .
  Butelka, nocnik .   Idę, idę . Z drugiego zaś kąta domu krzyczał ktoś jak opę-
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 48
tany;  Przeklęty gaduło! opętany gaduło! czego, ty nos wściubiasz? Czy chcesz, abym
tu czekał do jutra? Kubuś! Kubuś! .
Gospodyni, oprzytomniawszy nieco z gniewu i żałości, rzekła do Kubusia:  Panie,
niech się pan mną nie kłopoce, jest pan zbyt łaskaw .
 KubuÅ›! KubuÅ›!
 Biegn3 pan prędko. Ach gdyby pan znał wszystkie niedole tej biednej istoty!&
 KubuÅ›! KubuÅ›!
 Idzże pan, zdaje się że to pański pryncypał woła.
 KubuÅ›! KubuÅ›!
W istocie, był to pan, który rozebrał się sam, umierał z głodu i niecierpliwił się,
iż nikt nic nie podaje. Kubuś pospieszył na górę, a w chwilę po Kubusiu gospodyni,
z twarzą widocznie przygnębioną:  Panie  rzekła do Kubusiowego pryncypała 
stokrotnie przepraszam; ale bo też istotnie zdarzają się rzeczy, które trudno strawić.
Co pan sobie życzy? Mam kurczęta, gołąbki, wyborny comber zajęczy, króliki: okolica
sławna jest z królików. A może pan woli kurkę wodną? . Kubuś zamówił wieczerzę
dla pana i dla siebie, wedle zwyczaju. Podano wreszcie i pożerając chciwie, pan rzekł:
 Cóż ty, u diabła, robiłeś tak długo? .
KUBUZ: Może co dobrego, może co złego; kto to wie?
PAN: I cóż robiłeś złego czy dobrego?
KUBUZ: Powściągałem gospodynię, narażającą się na oberwanie paru sińców od
tych luói, którzy przetrącili co najmniej jedną rękę jej służącej.
PAN: A któż wie, czy by to nie było dobre dla niej oberwać parę sińców&
KUBUZ: Z óiesięciu przyczyn, z których jedna lepsza od drugiej. Jedno z naj-
większych błogosławieństw, jakie zdarzyły mi się w życiu, jak tu stoję przed panem&
PAN: Było to, iż ci się zdarzyło oberwać?& Dolej no&
KUBUZ: Tak, panie; oberwać guzy na gładkiej droóe, w ciemną noc; a to gdym
wracał ze wsi, jak panu mówiłem, zrobiwszy wedle mnie głupstwo, wedle pana piękny
uczynek, czyli oddawszy wszystkie pieniąóe owej biednej kobiecinie.
PAN: Przypominam sobie& Dolej no. A zródło kłótni, którą uśmierzałeś przed
chwilą i powody złego obejścia z córką czy też służącą gospodyni?
KUBUZ: Na honor, sÄ… mi nieznane.
PAN: Nie znasz tedy gruntu sprawy i mieszasz siÄ™ do niej! Kubusiu, to nie jest
ani wedle rozsądku, ani wedle sprawiedliwości, ani wedle zasad& Dolej no&
KUBUZ: Nie wiem, co to zasady, chyba że tak nazwiemy prawidła, które przepi-
suje się innym, a nie sobie. Myślę ta , a nie umiałbym się powstrzymać od czynienia
ina ej. Wszystkie kazania przypominają wstępy do edyktów królewskich; wszyscy
kaznoóieje żądają, aby się wykonywało ich nauki, być może bowiem wyszłoby to
nam na lepsze: ale, co do nich samych, to pewna& Cnota&
PAN: Cnota, Kubusiu, jest dobrą rzeczą; zli i dobrzy wyrażają się o niej jak naj- Cnota, Dobro, Zło
pochlebniej& Dolej no.
KUBUZ: I jedni bowiem, i druóy mają w tym swoje wyrachowanie.
PAN: I w jakiż sposób stało się dla ciebie takim szczęściem oberwać guzy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •