[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawie do linii zanurzenia.
- Czyżby ktoś podłożył bombę? - zastanowił się na głos dowódca
jednostki.
- To dość prawdopodobne - odezwała się Emma.
- Tak pani sÄ…dzi?
Skinęła głową i przedstawiła strażakowi w skrócie historię wtargnięcia
na swój jacht, puentując ją domniemaniem o jakimś ekstrawyczynie
pirotechnicznym włamywaczy.
- W takim razie - strażak wyciągnął swój telefon komórkowy -
powinniśmy zaraz powiadomić biuro szeryfa.
Po rozmowie z szeryfem doradził jak najszybsze sprowadzenie dzwigu i
przetransportowanie wraka na brzeg - nim zatonie.
Zmobilizowało to do działania Harlana. Zamówił przez swoją komórkę
z portu promowego jednostkę podnośniczą, która miała przybyć za mniej
więcej pół godziny.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Jestem pewna, że tu chodzi o bombę - powtórzyła Emma.
- I ja tak myślę - zgodził się Harlan. - Nasi przyjaciele nie znalezli
wtedy tego, czego szukali, więc jakoś cichcem podłożyli ładunek, żeby to
wszystko rozwalić.
- No właśnie - skinęła głową. Spojrzała na zegarek.
- Wiesz co? - powiedziała. - Zanim ten dzwig przypłynie, może
byśmy szybko coś przekąsili? Okropnie jestem głodna.
Uśmiechnął się do niej. Jej opanowanie i zadziwiająco dobry humor,
mimo straty odziedziczonej łodzi, zaimponowały mu.
- Czemu nie? - odrzekł. - Normalni ludzie o tej właśnie porze jadają
śniadanie.
Ledwie uporali siÄ™ z kanapkami i kawÄ… na  Seahawku", ujrzeli
nadpływający dzwig, który przybył wraz z barką transportową.
Wybiegli na molo. Dzwig przycumował i zaczęła się operacja podno-
szenia wraka jachtu. Po kwadransie ociekające wodą resztki kadłuba zawisły
w powietrzu. Już miano opuszczać  Pretty Lady" na barkę, gdy coś przykuło
uwagę Harlana. Poprosił o wstrzymanie akcji.
- Spójrz! - Pokazał Emmie dziwne miejsce w okolicy stępki jachtu. -
Coś jakby świeża łata. Co to może być?
- Aata. Rzeczywiście!
- Nie tak dawno nurkowałem pod  Pretty Lady" i na pewno nie było
tam żadnych przeróbek, dobrze pamiętam.
- A więc...?
- To Wayne coś musiał zmajstrować. Ta łata jest dość amatorska.
WyglÄ…da na jego robotÄ™.
- Hm... - zastanowiła się.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Harlan zapytał obsługę, czy może wejść na pokład barki, i poprosił o
obniżenie kadłuba wraku. Dłutem pożyczonym od operatorów podważył łatę,
byle jak naklejony kawał plastiku. Właściwie dziwne, że łódz nie ciekła,
mając w dnie otwór tak marnie zasklepiony.
Pod naddartym plastikiem ukazał się jakiś pakiet, owinięty grubą folią.
Harlan sięgnął po to i wkrótce miał w rękach wodoszczelnie opakowane
papiery.
Obejrzał się na Emmę, stojącą na pomoście, i pomyślał, że
prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby nie musiał jej nigdy pokazywać tych
dokumentów.
- Co tam masz? - Emma wychyliła się przez poręcz. Cóż, trzeba to
będzie niestety pokazać, tak czy owak. Zwrócił dłuto operatorom dzwigu,
mocno zaintrygowanym całą akcją, i wspiął się na molo.
Zdumiał się, słysząc słowa, jakimi go powitała.
- Zdaje się, że znalazłeś to, co mi obiecywał Wayne.
- Wayne coś obiecywał?
- No, przecież pisał, że  Pretty Lady" ukrywa głęboko swoje zagadki.
Czy jakoś tak. I teraz właśnie mamy odpowiedz.
Dotarło do niego, że ona wspomina o liście kuzyna, napisanym tuż
przed jego śmiercią.
- Mamy odpowiedz... Ale odpowiedz na co? - zamruczał, gdy ruszali z
powrotem na  Seahawka", aby tam zbadać zawartość pakietu.
Cokolwiek zawierały te papierzyska - nie wydawało się to dobrze
wróżyć.
Na  Seahawku" zamknęli się w  salonie". Harlan rozerwał folię.
Wewnątrz był poskładany plik kart, jakby wydartych z jakiejś księgi
pona
ous
l
a
d
an
sc
buchalteryjnej. A poza tym była jeszcze koperta, zaadresowana do Emmy.
Buchalteria wydawała się zagmatwana, składała się z samych nieznanych
nazwisk, którym przypisano różne  winien" i  ma":
Harlan spojrzał na Emmę. Wpatrywała się w małą kopertę, której wciąż
nie otwarli. Najwyrazniej wahała się, jakby przeczuwała, że za chwilę pozna
raczej nieprzyjemnÄ… tajemnicÄ™.
Wreszcie zebrała się w sobie; ujrzał, jak zdecydowanym gestem sięga
po kopertę i rozrywa ją. I spodobała mu się w tym swoim zdecydowaniu.
Zdążyło mu się w niej dotąd spodobać wiele rzeczy. Na przykład to, jak
poradziła sobie ze swym strachem przed wodą i łodziami, jak pokonała w
sobie tamten irracjonalny lęk. Albo jak stopniowo zmieniała stosunek do
ukochanego kuzyna - kiedy dowody zaczynały świadczyć przeciw niemu.
No, a teraz ten gest sięgnięcia po złowróżbny list: i tu była imponująca.
Zamiast coś udawać, schować głowę w piasek - uznała, że trzeba zrobić krok
naprzód.
Wiele było do podziwiania w Emmie Purcell. Najwyrazniej była
kobietą, która nie boi się życia. Była kobietą, z którą człowiek może patrzeć
daleko w przyszłość, kimś, kogo nie tak łatwo na tym świecie znalezć...
Harlan przerwał swój monolog wewnętrzny, gdy zdał sobie sprawę, że
jego myśli zmierzają ku rejonom, w których bardzo dawno nie był, jeśli w
ogóle bywał. Zawiódł się przecież na większości swych partnerek. Lecz
teraz...
- O Boże! - rozległ się głos Emmy. - To okropne. Czytaj! - Podała mu
list.
Od razu poznał bazgroły Wayne' a. Na kartce było tylko kilka zdań.
Zawiadamiał, że dołączone rejestry zawierają listę dealerów i ich klientów,
pona
ous
l
a
d
an
sc
wraz z należnościami.
- A więc to są materiały do ewentualnego szantażu?
- Na to wygląda. - Emma ukryła twarz w dłoniach. Nie było już
żadnych wątpliwości: jej kuzyn okazał się skończonym łotrem.
- I taki ci spadek zostawił... Nic nie odrzekła. Podniosła tylko oczy, w
których była bezradność i cierpienie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •