[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Więcej czego? Nazwisk na liście?
 Nie. Znalazłam drugi plik. No, prędzej...  poganiała komputer.
Waters spokojnie czekał, wiedząc, że Darien powie mu, o co chodzi, gdy tylko
będzie mogła.
 Mam. Daty, godziny i jakieś skróty.
Pochylił się nad nią i przyjrzał uważnie nowej liście, ale zawarte na niej dane
niewiele mu mówiły. Tylko kilka zapisów wydało mu się znajomych, ale nie umiał
ich do niczego dopasować. Zniechęcony, poszedł do boksu Palmera, znajdującego
się w drugim końcu sali.
 Palmer? Możesz podejść do boksu Wilson i zerknąć na coś w komputerze?
Detektyw podniósł się ciężko i ruszył za Colinem. Stanął obok Darien i spojrzał
na monitor. Na ekranie komputera widniała nowa lista, którą przed chwilą znalazła
Wilson.
 Nic mi to nie mówi, ale jeśli chcesz, mogę sprawdzić te miejsca.
Colin wbił wzrok w kolegę.
 Jakie miejsca?  zapytał.
Palmer wskazał trzecią kolumnę na liście.
 O, te: Safe Haven, Laurel House, Lakeshore.
 Wiem już co to jest!  wykrzyknął Colin.  Dlatego te skróty wydały mi się
znajome!
 Co to są za nazwy?  zapytała Darien.
 To są ośrodki resocjalizacyjne i schroniska dla uciekinierów.
Tym razem Darien w mig zrozumiała.
 Więc tam oni je... kupowali?
 Obawiam się, że gdy porównamy te listy z listami zaginionych dziewczyn i
zapytamy o nie w tych instytucjach, trafimy na kolejną serię powiązań  stwierdził
Colin.
 Gardner był w zarządzie instytucji charytatywnej, która ufundowała te trzy
domy  dodał Palmer, a Colin nie miał już wątpliwości, że oto znalezli gwózdz do
trumny Reichera.
Po godzinie intensywnej pracy stwierdzili, ze wszystko siÄ™ zgadza. Telefony do
schronisk i ośrodków resocjalizacyjnych tylko potwierdziły resztę.
 Myślę, że mamy już wszystko  powiedział Colin.  I to wyłącznie dzięki
pracy Darien  dodał. Powiedział to, patrząc na Palmera, jednego z niedowiarków i
zagorzałych przeciwników awansu dziewczyny. Palmer najwyrazniej się zmieszał.
 Więc Gardner kupował te listy, przesyłał je do Reichera, a ten organizował
porwania?  zapytała Darien.
 No i prawdopodobnie pomagał w dostarczaniu dziewczyn do nabywcy 
dodał Colin.
 Mam może żałować, że ktoś taki nie żyje?
 oburzyła się Darien.  Najwyższy czas sprowadzić tu tego drugiego i
zamknąć go.
Rozdział 6
 To jest oburzajÄ…ce!
 Ma pan absolutną rację  powiedziała lodowatym tonem Darien.  Myślał
pan, że ujdzie to panu na sucho, bo nikt nie zatroszczy się o te dzieciaki?
Umówili się z Watersem, że to ona przesłucha Reichera, a Colin włączy się w
odpowiednim czasie. Nie rozumiała jego strategii, ale się podporządkowała.
 Nie mam pojęcia, o czym pani mówi  warknął Reicher.  Wysłuchałem tych
obrazliwych insynuacji, a teraz chcę się widzieć z moim adwokatem.
 Oczywiście, tylko musi pan poczekać, aż zwolni się linia.
Zauważyła, że mężczyzna rzucił okiem na stojący na biurku telefon.
Rzeczywiście wszystkie światełka mrugały. Zadbali o to zawczasu.
 Na razie proszę sobie to przejrzeć i zastanowić się, jak będzie się pan z tego
tłumaczyć.
Rzuciła na biurko wydrukowaną listę. Reicher zerknął na nią i ku wielkiej
satysfakcji Darien zrobił się blady pod starannie podtrzymywaną opalenizną. Kiedy
podniósł wzrok, Darien dostrzegła w jego zimnych, gadzich oczach pierwszy
przebłysk lęku.
 SkÄ…d to macie?
Nawet nie pyta, co to jest, odnotowała Darien, czując kolejny przypływ
satysfakcji.
 Bezpośrednio z pańskiego twardego dysku.
 Jakim prawem?  parsknÄ…Å‚ Reicher.
 Dzięki nakazowi sądowemu, Desmondzie.
 Specjalnie zwróciła się do niego po imieniu.
 Zapewniam pana, że wszystko robimy zgodnie z prawem.
 Niczego mi nie udowodnicie. Mój adwokat obali ten nakaz, a potem wytoczy
waszemu wydziałowi sprawę sadową. Każdy mógł mi to wsadzić do komputera.
 Ciekawe. Podobno tak pan o niego dba, że nikomu nie wolno go dotknąć ani
nawet sprzątać w pokoju, w którym stoi, pod pana nieobecność.
Reicher mruknÄ…Å‚ coÅ› pod nosem.
 I na co to było? Nie potrzebuje pan pieniędzy, więc może to pana rajcowało?
A może chodziło o dreszczyk emocji? A może robił pan to, bo lubi pokazać
kobietom, gdzie jest ich miejsce?
 Szkoda, że nikt ci nie wskazał twojego  warknął Reicher.
Darien uniosła brew, a on się zaczerwienił ze złości; chyba zdał sobie sprawę,
że niepotrzebnie pokazał, że już puszczają mu nerwy.
 Ależ wskazał. Jestem tu po to, żebyś się znalazł za kratkami, gdzie przez
długi czas nie skorzystasz ze swoich brudnych pieniędzy.
 Nigdy do tego nie dojdzie  oburzył się Reicher.  Nikt mi nie udowodni, że
miałem coś wspólnego ze zniknięciem tych kobiet.
 No i co z tego?  po raz pierwszy odezwał się Colin.
 Co?  Reicher był wyraznie przestraszony.
 Mamy dość dowodów poszlakowych, żeby cię przetrzymać w areszcie
śledczym, dopóki nie zbierzemy materiałów dowodowych, dokumentujących
najpoważniejszy zarzut.
Reicher skrzywił się.
 Najpoważniejszy zarzut... czyli co?
 Dobrze wiemy, jak i kiedy to zrobiłeś, tylko me wiemy jeszcze dlaczego.
Może chciał ci odciąć dopływ łatwej gotówki? Może ruszyło go sumienie i groził,
że z tym skończy albo straszył, że powie policji?
Reicher przekonująco udawał, że nic z tego nie rozumie.
 O czym wy mówicie?  zapytał, ale zupełnie innym tonem niż dotąd.
 Niezły chwyt, Desmond  zauważył Colin, mówiąc mu po imieniu jak Darien;
facet był przyzwyczajony do innego traktowania, więc taka poufałość mogła go
wytrącić z równowagi, sprawić, że popełni błąd, który będzie go drogo kosztował.
 Gdybym nie miał przed sobą oczywistych dowodów, pomyślałbym nawet, że
niesłusznie cię posądzamy.
 Te dowody mój adwokat obali w pięć minut. Nie mam nic wspólnego z tymi
kobietami.
 To także nie będzie miało wielkiego znaczenia, kiedy zostaniesz oskarżony o
morderstwo  beznamiętnym tonem poinformował Colin;
 O morderstwo?  Reicher wytrzeszczył oczy.  Chwileczkę... myślicie, że to
ja zabiłem Franklina?
Był tak zdumiony, że Darien prawie uwierzyła w jego niewinność.
 Zwariowaliście? Po co miałbym to zrobić?
 Zdaje się, że przedstawiliśmy ci parę możliwych powodów  odezwała się
Darien.
Mężczyzna spojrzał na nią ze złością i zwrócił się do Watersa.
 Musiałbym oszaleć, żeby zabić Franklina. Był kurą znoszącą złote jajka.
 Ta kura, o ile pamiętasz tę bajkę, skończyła marnie, podobnie jak twój
partner. Dlatego go zabiłeś, że chciał skończyć z tym procederem?
 Nie zabiłem go. To jakieś szaleństwo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •