[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wahadłowiec Centrali chce go dobić, oczywiście jeśli drugi statek piratów da mu taką sposobność.
Alex zajął się ich własnymi problemami.
- Gdyby udało nam się jakoś go uszkodzić; zrzucić na niego lawinę kamieni albo...
chwileczkę. Wyświetl, proszę, holos, który nakręciłem podczas mojego spaceru po osadzie.
Tia zrobiła to, o co prosił, i Alex zaczął uważnie studiować holos, starając się jednocześnie
przypomnieć sobie wszystko, co tam widział.
- Niezwykle ciekawe są te góry. Popatrz, jak niektóre z odłamków skalnych zdają się ledwo
trzymać na swych podstawach. Ciągle zmieniający się tu wiatr może w każdej chwili zdmuchnąć
taki olbrzymi blok skalny w dolinę, czyż nie? Czy możesz dać mi zbliżenie gór, które znajdują się
bezpośrednio nad budynkami?
- Nie ma sprawy.
Na ekranie pojawiła się partia gór otaczających kryjówkę piratów. Ich hangar znajdował się
dokładnie pod skałą, która tworzyła coś w rodzaju dachu nad ich głowami.
- Alex! - zawołała Tia.
- Widzisz to, co ja? - powiedział z zadowoleniem. - W porządku, dziewczyno; pomyśl, co
by się stało, gdybyśmy to tylko pchnęli?
W odpowiedzi włączyła swe silniki.
- Bądz dobrym chłopcem i usiądz porządnie w fotelu.
- Startuj, moja pani!
Odgłos silników z łagodnego pomruku stał się podobny do wycia wściekłej bestii. Tia
włączyła swoje systemy lądowania, kołysząc się miarowo w rytm pracy silników anty -
grawitacyjnych. Przesuwała się z burty na burtę, za każdym razem trochę mocniej wbijając się w
topniejący śnieg. Alex pomagał jej, jak mógł. Sterował mocą bocznych silników, starając się topić
wystające kawały lodu.
Dziób Tii zaczynał się podnosić. Alex czuł, że coraz mocniej się przechylają. Byli teraz
wbici w lodowiec pod kątem czterdziestu pięciu stopni. W tym momencie Tia włączyła całą moc
swych silników na rufie.
- Ruszamy się! - wykrzyknęła ponad rykiem swych własnych silników, które przeznaczone
były tylko do wspomagania lotu statku w gęstej atmosferze.
Nic szczególnego się nie działo, lecz Alex wyraznie słyszał, jak ostre kawały lodu
przesuwały się po jej kadłubie. Przypuszczał, że nie obejdzie się bez długiego postoju w dokach
remontowych, inaczej Tia wyglądałaby jak wrak Hanka.
Nagle przebili siÄ™...
Tia natychmiast zdławiła moc silników, dzięki czemu prawie w całkowitej ciszy unosiła się
tuż nad powierzchnią śniegu.
- Statek Centrali dostał pierwszego z nich; drugi jeszcze się trzyma - zameldowała krótko
Tia, gdy Alex aż zajęczał na odgłos ponownie włączonych silników systemu lądowania. - Jak na
razie nikt nas nie zauważył. Dobrze się przywiązałeś?
- Startujmy - odpowiedział. - Czy mogę w czymś ci pomóc?
- Mocno się trzymaj - rzekła krótko.
Wzbiła się w niebo, by nabrać odpowiedniej wysokości. Alex wiedział, że doskonale znała
swoje możliwości i postanowił nie wtrącać się w to, co zamierzała uczynić. Wzgórze, do którego
chcieli się dostać, było o niecały kilometr od nich. Gdy osiągnęli już odpowiedni pułap, Tia
zawróciła i ruszyła w jego kierunku. Leciała w taki sposób, jakby czubek góry był celem, a oni
pociskiem rakietowym.
Nagły strach chwycił Alexa za gardło, serce waliło mu z szybkością miliona uderzeń na
sekundÄ™.
Nie może w to po prostu uderzyć...
Alex zamarł, wbijając paznokcie w oparcie fotela.
W ostatniej chwili Tia podniosła swój dziób i zamiast rozbić się o wzgórze, uderzyła w
pękniętą skałę mocą swych silników systemu lądowania.
Gdy Alex usłyszał trzask i skowyt przeciążonego metalu, wiedział, że jedynym miejscem, w
którym zdołają wylądować, będzie naprawcza stacja kosmiczna. Siła uderzenia wgniotła go w
fotel, światło w kabinie zamigotało i zgasło. Włączyły się systemy antykolizyjne, chroniąc go przed
jeszcze silniejszym wstrząsem. Czuł, że na chwilę stracił świadomość.
Gdy doszedł do siebie, światła w kabinie paliły się ponownie, a Tia wisiała nieco
przekrzywiona nad powierzchniÄ… planety.
Poniżej nich, trochę na prawo, znajdowało się to, co zostało z budynku bez dachu. Zamiast
hangaru - kryjówki widniała tam teraz sterta zmieszanych ze śniegiem i ziemią skał.
- Nic ci nie jest? - zapytał, czując, że z trudem rusza szczęką.
- Czegóż się nie robi dla wszechświata? - odparła pogodnie, ale głos jej wyraznie drżał. -
Jestem prawie naga. Moje poszycie jest podziurawione jak sito, zdaje się, że tylko część mieszkalna
i główna kabina są szczelne. Nie wiem też, czy silniki są w pełni sprawne... Trzymaj się, mamy
jakiÅ› przekaz.
Monitor zamigotał i po chwili ukazał się na nim Neil z Chrią Chance w tle.
- AH - 1033, czy to ty? Rozumiem, że mieliście powody, by grać rolę kurczaka
chowającego się wśród gór.
- Tak, to my - odpowiedział Alex, czując, jak wraz ze spadkiem poziomu adrenaliny we
krwi odchodzi mu ochota do złoszczenia się. - Pod rumowiskiem skalnym jest tu jeszcze jeden z
waszych znajomych.
- Ach! - stwierdził tylko Neil i po chwili dodał: - W takim razie w porządku. Czy możecie
przylecieć do nas?
- Nie możemy lądować - podjęła Tia. - A co do stanu moich silników, też nie jestem ich
pewna.
Chria przechyliła się ponad ramieniem swojego partnera.
- Na waszym miejscu nie ufałabym tym na dole - powiedziała. - Jeżeli uda wam się dostać
na górę, to wezmiemy was na hol i zatrzymamy na orbicie do czasu przybycia reszty konwoju. Oni
zabiorÄ… was do domu swoim transportowcem.
- W porządku - odrzekł Alex i uniósł brwi do góry. - Nie wiedziałem, że możecie coś
takiego zrobić.
- Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz, mój drogi - powiedziała. - Czy z tobą wszystko w
porzÄ…dku, Tio?
- Ze mną nic nie jest w porządku - odparła. - Lecę do was.
Tia wciąż była poruszona treścią przekazu, jaki otrzymała z Instytutu:  Kiedy zostaniesz
wyremontowana, chcielibyśmy, żebyś zabrała na pokład pierwszą ekipę, która poleci do
przypuszczalnego ojczystego świata EsKaysów. Razem z Alexem macie największe doświadczenie
w tego typu wyprawach, podczas których możliwa jest epidemia zarazy. Dlatego wydaje nam się,
że spośród wszystkich statków Centrali, wy właśnie najlepiej wykonacie to zadanie". Miało to
faktycznie jakiś sens; do dziś nikt nie znał wirusa, który ją sparaliżował. Zatem ona powinna
najlepiej zadbać o bezpieczeństwo ekipy i przyczynić się do wykrycia owego wirusa.
Doskonale o tym wiedzieli. Wiedzieli też, że nie wykupi swojego kontraktu, dopóki nie
zakończy poszukiwań. Szantaż? Pewnie tak. Lecz na taką jego formę była w stanie się zgodzić.
Poza tym, jeżeli wszystko pójdzie po jej myśli, będzie mogła kopać razem z grupą
pionierską, a nie tylko się przyglądać. Może to jeszcze potrwa, ale prędzej czy pózniej zdobędzie
dość pieniędzy na...
Oczywiście kiedy zapłaci za naprawę swego kadłuba. Sądząc po zakresie prac
technicznych, nie będzie to tania rzecz.
Wtedy znowu oszołomił ją Stirling, zapoznając ją ze stanem konta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •