[ Pobierz całość w formacie PDF ]

alfabet i narysowa³em inn¹ literê. Nazwa³a j¹ inaczej, ni¿ brzmia³o
okreSlenie, którego siê nauczy³em, rozpozna³a j¹ jednak. Nastêpnie
potwierdzi³a moj¹ najwiêksz¹ nadziejê. Powiedzia³a, ¿e jest szczê-
Sliwa, ¿e znam pismo ogamiczne. Mieszkañcy tego miasta rzeczywi-
Scie s¹ potomkami staro¿ytnych druidów celtyckich.
29 sierpnia
Kolejny dzieñ nu¿¹cej podró¿y. Na szczêScie wiêkszoSæ trasy
prowadzi³a przez stosunkowo otwarty krajobraz z niewielkimi chasz-
czami. Ale Maria przySpiesza tempo. Jest niespokojna i mówi, ¿e siê
zbli¿amy. Powiada tak¿e, ¿e w dali, ponad wierzcho³kami drzew,
widaæ góry. Nie by³em w stanie ich jeszcze zobaczyæ. Powiedzia³em
jej, ¿e wydaje mi siê, i¿ widzi chmury.  Ty widzisz chmury, ja widzê
góry  odpar³a.  Tak rzeczy maj¹ siê z nami .
Litera D w piSmie ogamicznym oznacza obronê i pokonanie wszyst-
kich wrogów. Kiedy ostatniego wieczoru wspomnia³em o tym Marii,
skinê³a g³ow¹ i powiedzia³a, ¿e oznacza ona tak¿e najbardziej uSwiêco-
ne drzewo, ceibê, i ¿e w rzeczywistoSci miasto zwie siê Ceiba.
Z moich studiów nad pismem ogamicznym wiem, ¿e drzewem
oznaczaj¹cym literê D jest d¹b. Ale nie ma tu ¿adnych dêbów. Istot-
ne jest to, i¿ ceiba przypomina d¹b. Jest to drzewo o imponuj¹cym
wygl¹dzie. Zapyta³em Mariê, czy alfabet ogamiczny jest u¿ywany
do proroctw i przepowiedni, jak to by³o w czasach staro¿ytnych dru-
122
idów. Odpowiedzia³a w dziwny sposób. Stwierdzi³a mianowicie, ¿e
umiejêtnoSæ prorokowania jest jedn¹ z siedmiu zas³on.
To wywo³a³o d³ug¹ dyskusjê, któr¹ spróbujê podsumowaæ. Wie-
le z tego, co zamierzam teraz napisaæ o miejscu, które ona nazywa
Ceib¹, jest mitem. Mo¿na siê tu jednak dopatrzyæ wiele prawdy. Nie
jestem jednak przekonany, czy Maria potrafi rozró¿niæ te dwie rze-
czy. A przecie¿ rzeczywiScie wierzê&
 Proszê pani, przepraszam  odezwa³ siê policjant za biur-
kiem.  Kapitan mo¿e teraz pani¹ przyj¹æ.
Deirdre zatrzasnê³a ok³adkê dziennika.
 Wreszcie.
123
12. Orbity
Amergin stan¹³ w drzwiach pokoju Rae-li. Zobaczy³ j¹ na bal-
konie. Wpatrywa³a siê w stronê dolnego miasta.
 Rae-la?
Poruszy³a g³ow¹ witaj¹c go, nie odwróci³a siê jednak.
 Co siê sta³o?
 Zabra³eS zeszyt, prawda?
 Ma go teraz Jones.
Odwróci³a siê z wyrazem zdumienia na twarzy.
 Da³eS mu go? Dlaczego?
 Poniewa¿ wrócimy do miasta i uwolnimy Fawcetta.
 Co?
Wyjawi³ jej swój plan.
 Dostaniemy siê tam i zabierzemy Fawcetta. Odleci razem z Jo-
nesem, zanim ktokolwiek zorientuje siê, co siê sta³o.
 Amergin, to jest wiêcej, ni¿ mog³am siê spodziewaæ. Dosta-
niemy siê tam tak szybko. Jak dowiedzia³eS siê o tym samolocie?
 Ich taksówkarz. Ca³y czas ma oko na obcokrajowców pytaj¹-
cych o ten hotel.
 Bardzo m¹drze  Rae-la objê³a go i delikatnie poca³owa³a
w usta.  Przepraszam, ¿e w ciebie zw¹tpi³am.
Po³o¿y³ rêce na jej ramionach.
 Zdajesz sobie sprawê, co to oznacza? Musimy przyznaæ siê
do uwolnienia Fawcetta i ponieSæ konsekwencje.
Rae-la zmarszczy³a nos.
124
 Nie moglibySmy urz¹dziæ tego w ten sposób, by wygl¹da³o,
¿e sam uciek³?
 Wiesz, ¿e taka ucieczka jest niemo¿liwa bez udzielenia po-
mocy. Nasze przybycie zdradzi nas. Musimy siê przyznaæ.
Popatrzy³a na niego k¹tem oka, zaaferowana.
 Ale móg³byS straciæ swoje miejsce w Radzie.
 Wiem  wzi¹³ jej rêce w swoje  ale chcê doprowadziæ to
wszystko do koñca.
 Tylko dla mnie?
Zauwa¿y³ podejrzliwy wyraz jej oczu. Czu³, i¿ mu nie ufa.
 Wiem, ¿e masz racjê i je¿eli stracê wszystko, wci¹¿ bêdê mia³
ciebie.
 A jeSli wygnaj¹ nas i spowoduj¹, ¿e nasza wiedza o Ceibie
pójdzie w niepamiêæ, nie bêdziemy nic dla siebie znaczyæ?
 Nie wydaje mi siê, aby wyznaczyli najwy¿sz¹ karê.
 Dlaczego nie?
Znowu podejrzliwoSæ.
 Poniewa¿ jestem w Radzie, a poza tym spuScimy zas³onê na
pamiêæ Fawcetta. Wezm¹ to pod uwagê  uSmiechn¹³ siê.  Kto wie,
mo¿e nawet postanowi¹, ¿e post¹piliSmy s³usznie.
Rae-la uScisnê³a jego rêkê.
 Natychmiast chodxmy poszukaæ Jonesa.
 Nie martw siê. On wróci.
W korytarzu rozleg³y siê kroki. Stawa³y siê coraz g³oSniejsze,
zbli¿a³y siê. Indy przetar³ senne oczy i dwa Swiat³a p³on¹ce w mrocz-
nym korytarzu zla³y siê w jedno. Podniós³ g³owê, ale skrzywi³ siê,
poczuwszy ból w karku.
JakiS ¿o³nierz otworzy³ drzwi i poci¹gn¹³ go. Szli korytarzem
obok innych cel, a¿ doszli do biura kapitana. Czarne w³osy mê¿czy-
zny by³y zaczesane do ty³u. Mia³ ciemne oczy, a jego w¹sy wygl¹da-
³y tak, jak gdyby zosta³y narysowane wiecznym piórem. Zadarty nos
nadawa³ twarzy wyraz sprawiaj¹cy wra¿enie arogancji. Kapitan wska-
za³ krzes³o, po czym spojrza³ na paszport Indy ego.
 Henry Jones Junior, wyk³adowca archeologii, mieszkaj¹cy
w Londynie, Anglik i barowy zawodnik  odezwa³ siê mocno akcen-
towan¹ angielszczyzn¹.
Indy usiad³ i potar³ kark.
125
 Barowy zawodnik. Ale¿ nie, ja tak siê nie zachowujê. Nie
zazwyczaj.
 Co pan robi w Brazylii?
 Jestem, turyst¹.
Kapitan uniós³ brwi.
 Nie na wyprawie archeologicznej?
 Nie, po prostu na wakacjach.
Wakacjach przy pracy  pomySla³, ale nie zamierza³ opowiadaæ
o swoich poszukiwaniach Fawcetta i zaginionego miasta. Nie temu
facetowi.
Oficer postuka³ o³Ã³wkiem o blat biurka.
 Dlaczego pan walczy³, panie Jones?
Indy musia³ przez moment pomySleæ.
 Jeden z nich coS do mnie powiedzia³, ale nie mogê sobie na-
wet przypomnieæ, co takiego.
 Dlaczego by³ pan w tym barze? To nie jest miejsce dla tury-
stów.
 By³em w tamtej okolicy i chcia³em siê czegoS napiæ.
Kapitan skin¹³ g³ow¹. Wydawa³o siê, ¿e kupi³ tê historiê.
 Czy ci ludzie chcieli pana okraSæ?
 Nie wiem. Nie da³em im okazji.
 To by³o albo odwa¿ne, albo bardzo g³upie. Wie pan, ¿e jeden
z nich mia³ rewolwer?
Indy wzruszy³ ramionami.
 Nie mia³ go d³ugo.
 Podobasz mi siê, Jones. Ale mam k³opot z pewn¹ spraw¹.
 Co to takiego?
Oficer popatrzy³ na niego twardo. Jego zadarty nos lekko siê
zmarszczy³. Nagle odwin¹³ kawa³ek papieru i po³o¿y³ go na biurku.
Indy pochyli³ siê do przodu i rozpozna³ kartkê, któr¹ znalaz³ na drzwiach
pokoju hotelowego. Wsadzi³ j¹ do kieszeni razem z paszportem. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •