[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potem Pani Warowni dyskretnie wycofała się do Wielkiej Izby, a Larad poprowadził gości do
swego gabinetu.
- Nie ma sposobu, żeby to zrobić łagodniej, Lar - powiedział Asgenor zajmując jedno z
krzeseł. Odstawił kubek, rozpiął kurtkę i wyciągnął szkice, które rzucił na stół. - Przyjrzyj się im.
Asgenar położył kartkę z portretami Thelli na spodzie. Larad, który marszczył brwi coraz
mocniej z każdą kartą, westchnął głęboko, kiedy ukazała się podobizna Thelli, i usiadł powoli w
fotelu.
- Myślałem, że nie żyje od początku Przejścia.
- Przykro mi, Lar, ale żyje i jest stanowczo zbyt aktywna.
Larad przerzucał kartki w tę i z powrotem, co chwila wracając do tej z portretem Thelli.
Palce jego lewej dłoni wybijały nieregularny rytm na polerowanym drewnie biurka. Potem stuknął
w portret Girona.
- To jest zaginiony brÄ…zowy jezdziec R'martha?
- Bezsmoki mężczyzna. Temma z napadniętego taboru Lilcam - pów zidentyfikowała jego i
Thellę jako tych, którzy szukali Dowella i jego rodziny.
Larad popatrzył nic nie rozumiejąc.
- Córka Dowella, Aramina, słyszy smoki - powiedział Asgenar.
- A co to ma do rzeczy? - powiedział Larad z wahaniem.
K'van poruszył się na krześle.
- Dziewczyna, która słyszy smoki, byłaby ogromną pomocą dla rozbójnika.
- I to ty ją uratowałeś, K'vanie? - spytał Lord po wyjaśnieniach Asgenara.
- Nie ja, panie - uśmiechnął się K'van widząc, że Lord Larad wydaje się gotów do pomocy. -
To mój smok, Heth!
Ryk Hetha dał się słyszeć poprzez grube ściany Warowni. Lord Larad tylko przytaknął.
- Ale nie rozumiem... dlaczego Thella... - wyglądał na tak przejętego, jakby użycie tego
imienia było samo w sobie zarzutem. - Dlaczego zaatakowała w tak bestialski sposób karawanę,
która nic nikomu nie szkodziła?
- Wiesz, myślimy, że ta jedna banda jest odpowiedzialna za rabunki na całym wschodzie.
- Wszystko dziełem Thelli! - Larad był pełen niedowierzania i wyraznie miał nadzieję, że
ktoÅ› zaprzeczy.
- Z całą pewnością większość. I to Thella przewodzi całej bandzie.
- A... - Larad urwał, potem pochylił się i przerzucił oskarżające kartki układając je w równą
gromadkę. - Kto to rysował? Ktoś kupuje sobie lżejszy wymiar kary?
- Zakładamy, że to szpieg Harfiarza. Robinton mówił, że będzie pomagać, na ile to
możliwe.
- Tak, przypominam sobie. A więc, jak mogę pomóc?
- Ona gdzieś tu założyła główną bazę. - Asgenar wskazał na mapę na ścianie gabinetu. -
Używa też innych jaskiń jako obozowiska na postoje, trzyma tam zapasy, narzędzia i zboże dla
biegusów.
- Zboże, które skradziono z Warowni Kadross?
Asgenar przytaknął. %7ływo współczuł Laradowi, który wciąż walczył przeciw dowodom
mówiącym, że ktoś z jego krwi pasożytuje na czyjejś pracy.
- Mamy nadzieję, że możesz wiedzieć o jaskini, gdzieś w górach Telgaru, którą Thella
mogłaby wykorzystać.
Larad zakrył twarz dłońmi, ale kiedy ją znów odsłonił, jego oblicze przybrało twardy wyraz
i Asgenar wiedział, że dokonał trudnej decyzji.
- Kiedy Thella odeszła wiosną tuż przed obecnym Przejściem, wzięła ze sobą kopie map
Warowni.
- Cóż, to wiele wyjaśnia - powiedział Asgenar z uznaniem. - Zna cały teren do ostatniego
zakątka. I nie przejmuj się zbytnio. Jestem pewien, że zdobyła też kopie ode mnie, Bitry, Keroon i
Igen. Co jak co, ale dokładna to ona jest, ta twoja siostra.
- Od tej chwili, Asgenarze, K'vanie, jesteście świadkami, ona nie należy do mojej krwi!
Każę Harfiarzom ogłosić, że się jej wyrzekłem.
Asgenar przytaknął, że przyjmuje wezwanie na świadka. Zamyślony Larad podszedł do
mapy i studiował ją kawałek po kawałeczku. Nagle uderzył palcem wskazującym w jakiś punkt.
- Tutaj mogłaby być! Nasz ojciec, Tarathel, pozwalał jej na wiele rzeczy i brał ją ze sobą
jeżdżąc po Gospodarstwach. Wspomniała raz kiedyś w mojej obecności o miejscu, którego
mogłaby bronić przed każdym atakiem. Często znikała samotnie na kilka dni. I kilka razy pasterze
widzieli ją w tej okolicy. Nie pamiętałem o tym do tej pory. Była tak cholernie sprytna... - w
równym, spokojnym głosie zabrzmiała nuta szacunku. - Rabowała gospodarstwa Telgaru niezbyt
często, żebym nie nabrał podejrzeń, albo żeby być szczerym - poprawił się z ponurym uśmiechem -
nie na tyle, bym się tym zajął. Naprawdę myślałem, że nie żyje. Znalezliśmy komplet podków w
parowie. Nasz kowal pamiętał, że podkuł nimi jedną z jej klaczy. Wyglądało na to, że została
złapana przez Opad.
- Lordzie Larad, czy nie byłoby dobrze posłać tam jedną z waszych ognistych jaszczurek,
żeby sprawdzić, czy ktoś jest w tej warowni? - spytał K'van. - Mnie zawsze uczono, by niczego nie
przypuszczać.
Asgenar dostał nagłego ataku swędzenia ucha, a Larad rzucił na K'vana długie, zamyślone
spojrzenie.
- Wiesz, to jest dobry pomysł, K'vanie - stwierdził.
- Jej straże będą uważać na smoki, ale nie na naszych małych przyjaciół - stwierdził
Asgenar.
Larad natychmiast przywołał spiżową jaszczurkę Dulsay. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •