[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zebrałem z łóżka paszport i portfel Slade'a i wsadziłem do kieszeni. Rzuciłem mu
kapelusz, który przeleciał przez pokój, lądując u jego stóp.
- Przespacerujemy się trochę. Trzymaj zabandażowaną rękę w kieszeni płaszcza i
zachowuj się jak angielski dżentelmen, do którego ci zresztą daleko. Jeden
niewłaściwy ruch, a zastrzelę cię bez wahania, choćby na samym środku
Hafnarstraeti. Zdajesz sobie chyba sprawę, że Kennikin nie powinien był podnosić
ręki na Elin.
Odezwał się z twarzą do ściany:
- Jeszcze w Szkocji przestrzegałem cię przed tym, mówiłem, żebyś nie mieszał w
to dziewczyny.
- Bardzo mądrze z twojej strony. Ale jeśli coś się jej stanie, ty będziesz
gryzł ziemię. Może miałeś rację, twierdząc, że nie mógłbym zabić, ale teraz nie
powinieneś już na to liczyć, bo odłamek paznokcia Elin znaczy dla mnie więcej
niż całe twoje parszywe cielsko. Lepiej, żebyś w to uwierzył, Slade. Nie cofnę
siÄ™ przed niczym w jej obronie.
- Wierzę - odparł cicho i wzdrygnął się.
Wiedziałem, że mówi prawdę. Zrozumiał, że ma do czynienia z czymś głębiej
zakorzenionym niż patriotyzm czy lojalność jednostki wobec grupy. W grę
wchodziła rzecz o znacznie bardziej fundamentalnym znaczeniu; doskonale zdawał
sobie sprawę, że mierząc do szpiega, mógłbym mieć jakąś chwilę słabości, ale bez
najmniejszej litości zabiłbym każdego, kto stanąłby pomiędzy mną a Elin.
- No dobrze - przerwałem chwilę ciszy. - Bierz kapelusz i idziemy.
185
Wyprowadziłem go na korytarz, kazałem zamknąć drzwi i zabrałem klucz. Przez rękę
przewiesiłem jedną z jego marynarek, skrywając pod nią broń; szedłem o krok za
nim z prawej strony. Wyszliśmy z hotelu i przeszliśmy ulicami Reykjaviku do
miejsca, gdzie zostawiłem samochód Nordlingera.
- Siadaj za kierownicą - poleciłem.
Przy wsiadaniu do samochodu daliśmy skomplikowany pokaz sztuki baletowej, bo
otwierając drzwi i wsadzając go do środka, musiałem bacznie uważać, by nie
przyszło mu do głowy skorzystać z okazji, a jednocześnie starałem się, by nasze
wygibasy nie wydały się przechodniom nienormalne. W końcu udało mi się go jakoś
posadzić i sam usiadłem za nim na tylnym siedzeniu.
- Będziesz prowadził - oznajmiłem.
- A moja ręka? - zaprotestował. - Nie jestem w stanie kierować.
- Poradzisz sobie, nie obchodzi mnie twoja ręka. Pojedziesz, choćbyś się miał
wściec z bólu. Nie przekraczaj pięćdziesięciu kilometrów na godzinę i niech ci
czasem nie przyjdzie do głowy wpakować samochód do rowu albo gdzieś go
roztrzaskać. Mam tu coś, co pozwoli ci uwolnić się od takich myśli.
Przytknąłem mu do szyi chłodny metal pistoletu.
- Będzie ci to towarzyszyło przez całą drogę. Wyobraz sobie, że jesteś
więzniem, a ja jednym z chłopców Stalina za dawnych złych czasów. Przyjętym
sposobem egzekucji był wówczas strzał w tył głowy znienacka, prawda? Jeśli
będziesz niegrzeczny, ta kula na pewno cię nie minie. No, ruszaj, tylko
ostrożnie, bo mój palec spustowy jest czuły na nagłe szarpnięcia.
Nie musiałem mówić, dokąd jechać. Ruszył wzdłuż Tjarnargata, przejeżdżając obok
rozciągającego się po lewej stronie, rojącego się od kaczek jeziora Tjórnin,
minął Uniwersytet Islandzki, wjechał w Miklabraut i wydostał się poza miasto.
Prowadził w całkowitym milczeniu. Kiedy znalezliśmy się na otwartej drodze,
zgodnie z moim poleceniem ani na moment nie przekroczył pięćdziesięciu
kilometrów na godzinę. Sądzę jednak, że wynikało to nie tyle z czystego
posłuszeństwa, co raczej z faktu, że przy zmianie biegów ból w ręce stawał się
bardziej dokuczliwy. W końcu przerwał milczenie.
- Co spodziewasz się przez to osiągnąć, Stewart?
Pozostawiłem to pytanie bez odpowiedzi, zwłaszcza że byłem akurat zajęty
przetrząsaniem zawartości jego portfela. Nie było tam nic, czego można by się
spodziewać u mistrza sztuki szpiegowskiej, a zarazem podwójnego agenta - żadnych
planów najnowszego pocisku kierowanego czy śmiercionośnego promienia laserowego.
Gruby plik banknotów i karty kredytowe przełożyłem do swojego portfela; mogły mi
się przydać, bo operacja w Islandii uderzyła mnie mocno po kieszeni. Gdyby
Slade'owi udało się jakimś cudem zbiec, brak funduszy byłby dla niego poważnym
utrudnieniem.
Slade nie myślał się poddać.
186
- Kennikin nie uwierzy w ani jedno twoje słowo. Nie da się nabrać na żaden
blef.
- Lepiej, żeby uwierzył - odparłem. - I to dla twojego dobra. Zresztą, obejdzie
się bez żadnego blefowania.
- Będziesz miał trudności z przekonaniem go.
- Nie staraj się tego za bardzo podkreślać - powiedziałem lodowatym tonem. -
Mogę go przekonać, pokazując mu twoją prawą rękę, tę z pierścionkiem na
środkowym palcu.
To sprawiło, że ucichł na chwilę, skupiając się na prowadzeniu samochodu.
Chevrolet podskakiwał i kołysał się na swych miękkich resorach, trafiając kołami
na dziury i garby w pofałdowanej jezdni. Przy większej szybkości jechałoby się
znacznie lepiej, ale w takim układzie musielibyśmy pokonywać osobno każdą górkę
i dolinę. Wiele bym dał, żeby znalezć się jak najszybciej przy Elin, jednak
zwiększenie prędkości nie wchodziło w grę: gdyby Slade'owi wpadło do głowy
zjechać celowo z drogi, to przy szybkości pięćdziesięciu kilometrów na godzinę
miałem jeszcze szansę zastrzelić go i wyjść cało z tej opresji.
Zwróciłem się do Slade'a:
- Widzę, że zrezygnowałeś ze swoich zapewnień o niewinności.
- Bo i po co, skoro i tak byś nie uwierzył bez względu na to, co bym ci
powiedział.
Trafił w samo sedno.
- Chciałbym jednak wyjaśnić kilka spraw - nie ustępowałem. - Skąd wiedziałeś,
że mam spotkać się z Jackiem Case'em w Geysir?
- Kiedy siÄ™ przeprowadza rozmowÄ™ z Londynem na linii publicznej, to trzeba siÄ™
liczyć z tym, że inni też mogą słuchać.
- Podsłuchałeś rozmowę i przekazałeś informację Kennikinowi. Odwrócił do połowy
głowę.
- A skąd wiesz, że to nie Kennikin słuchał?
- Patrz na drogę - rzuciłem ostro.
- No dobrze, Stewart, nie ma sensu bawić się w szermierkę słowną. Przyznaję się
do wszystkiego. Miałeś rację od samego początku, ale nic ci z tego nie
przyjdzie. Na zawsze zostaniesz w Islandii. - Zakaszlał. - Co mnie zdradziło?
- Calvados.
- Calvados! - powtórzył, nic nie rozumiejąc. - Co, u diabła, masz na myśli?
- Wiedziałeś, że Kennikin pija calvados. Poza mną nikt więcej nie miał o tym
najmniejszego pojęcia.
- Rozumiem! I dlatego pytałeś Taggarta o upodobania alkoholowe Ken-nikina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •