[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekazanych przez tradycję. Lewy i prawy skraj ikony podzielony jest na kilkanaście
odrębnych, małych malowideł, przedstawiających najistotniejsze zdarzenia z życia świętego.
Narodziny, cuda, męczeństwo i śmierć.
Zanim Michelle ostatecznie się zrealizuje, zanim osiągnie pełnię doskonałości, musi
posiedzieć chwilę w fotelu. Następnie wychodzi na wiejskie podwórze z drewnianą miską na
ramieniu, potem zawisa na niezidentyfikowanym przedmiocie, polewa się wodą na tle białego
muru, wyciąga się na piasku, klęcząca pojawia się w uchylonych drzwiach. To są sceny z
życia Michelle.
Marylin nie opuszcza domu. Ubrana w czarne, nabijane ćwiekami skóry, przyjmuje nas w
drzwiach, by po chwili kucnąć, po drodze pozbywając się części umundurowania, potem
przeciąga się przed płonącym kominkiem i chwilę pózniej przymierza czarny gorset, a gdy
jest już po wszystkim, poprawia sobie włosy.
Vida jest pielęgniarką. Stoi przy szpitalnym łóżku, potem wchodzi za parawan, by pozbyć
się swojego fartuszka, ale dlaczegoś jej się to nie udaje, bo na następnej fotografii widzimy ją
siedzącą na podłodze i przyodzianą. Ponawia próbę, staje częściowo naga i skromna, jak do
rentgena klatki piersiowej, by na następnej stronie, w czarnych majtkach, w półszpagacie
zaglądać pod łóżko. Tak żyje Vida.
Więc jednak są, przynajmniej w części, istotami ludzkimi. Zanim spełnią swoje
przeznaczenie, zanim zastygną w nieruchomym świetle wyobrazni i staną się doskonałym
obrazem oddania, zaszczycają obecnością codzienność. Więc jednak nie spadają z nieba -
raczej wspinają się ku niemu. Banalne przedmioty, miska, szpitalny parawan, fragment stroju,
który bez skrępowania może wdziać każda kobieta. To jest wędrówka przez świat, którego
tajemnice trzeba poznać, niebezpieczeństwa zwalczyć: zanurzyć swoje ciało niemal w tłumie,
by potem, wywyższone, stało się tym bardziej pociągające, w swej nierealności jednak realne.
Miska, parawan, telefon, kamienna ławka. Tych przedmiotów nie zabiera się do raju. Trzeba
ich tylko dotknąć, otrzeć się o nie, by potem nie zgubić iskry człowieczeństwa. Wszak nie
pożądamy aniołów. Są przecież bezpłciowe. Nie zakosztowały ziemskiego rozdwojenia płci.
W świecie seksu są zbędne albo nieznośnie perwersyjne.
Dla podobnych przyczyn wszystkie kobiety mają swoje imiona. Dlaczego nie są
anonimowe? Dlaczego nie publikuje się po prostu fotografii bez komentarza, imienia, albo z
tytułem zamiast Venice, Betty, Lolity, Agnes?
Ikona nie istnieje jako przedmiot kultu, gdy malarz nie zwieńczy obrazu słowem,
imieniem przedstawionego świętego. Dlatego nigdy nie pomylimy św. Damiana i św. Laura.
Nawet gdy nie jesteśmy biegli w rozróżnianiu kontekstów przypisanych poszczególnym
postaciom, pozostaje jeszcze ostatnia, najistotniejsza identyfikacja - przez słowo. Bo dopiero
słowo wpisuje postać w świętą historię, w tradycję, w Pismo.
No więc Betty, Agnes, Jasmin, Tracy. Kto wie, czy to nie imiona, bardziej niż przedmioty
i banał otoczenia, przybliżają nam te byty ledwo cielesne. Paradoks pożądania polega na
jednoczesnym przyciąganiu i odpychaniu. Durcet w 120 dniach Sodomy mówi: Szczęście nie
polega na przyjemności, lecz na pożądaniu, na pokonywaniu stawianych nam przeszkód.
Sama idea zdjęcia jest najistotniejszą przeszkodą. Jest płaskie, dwuwymiarowe, a z drugiej
strony tak doskonałe, że całkowicie uśmierca wyobraznię. Nie pozwala na jakikolwiek
aktywny kontakt - możemy najwyżej być jego odbiciem, dopasować się do niego. Imię
pozwala nam wymknąć się z tej nieruchomości.
Yvonne, Jo, Sybille - i już mamy początek historii, możemy opowiadać ją sobie dalej, nic
nas nie ogranicza, żaden obraz. Piękne nieznajome stają się znajome i przy spotkaniu możemy
powiedzieć: Jak się masz, Lucy .
Miejsca kultu są zazwyczaj ponure. Barakowóz, pakamera, wnętrze szafki w wielkiej
fabryce, kabina ciężarówki, cela w więzieniu. W końcu to religia ubogich mężczyzn. Dla
bogatych jest nieosiągalna. Bogaci kupują niebo bez targowania i nigdy nie dostąpią tęsknoty
i pociechy. Ci, którzy wieszają na ścianach owe wizerunki, nie poznają pierwowzorów. Ciała
dostępnych im kobiet domagają się raczej ukrycia niż odsłonięcia. Najwyższe niebo oddaliło
się na niewyobrażalną odległość. Papież prawdopodobnie zdaje sobie z tego sprawę i
błogosławi futbolową piłkę. Radykalizm wiernych idzie dalej. We wnętrzach, które
surowością przypominają katakumby, rodzi się kult Trzeciej Ewy. Aączy w sobie cielesność
tej Pierwszej z niewinnością Drugiej. Trzecia Ewa nie jest stworzona ani wybrana. Jest tylko
marzeniem, czyli jedyną transcendencją ubogiego mężczyzny.
Marie jest brunetką. Spoczywa w fotelu a la Mies van Rohe. Czeka.
Hans Bellmer czyli chirurgia cierpienia
Powłoki i serca mechanizmów są przeważnie kanciaste. Proste i płaszczyzny oddzielają
poszczególne funkcje w czasie i przestrzeni, ponieważ mechanizm jest odbiciem ludzkiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl