[ Pobierz całość w formacie PDF ]

braki i zrobić przegląd. Sterowce to potęga. Pamiętam, jak w latach dwudziestych Niemcy
zorganizowali regularne połączenia z Ameryką, teraz pewnie setki linii lotniczych są przez
nie obsługiwane. Baza wojskowa z czasów pierwszej wojny światowej na pewno zdą\yła się
rozrosnąć do rozmiarów ogromnego międzynarodowego portu lotniczego. A miejsce z takimi
tradycjami z pewnością dba o najwy\szy mo\liwy poziom usług.
- Hm... - zamyślił się Lenin. - Powiedz no, mój drogi, ile sterowców widzieliśmy po drodze?
Albo nad WarszawÄ…?
- Eeee...
- A ile samolotów?
- No, trochę ich było - przyznał. - Sugerujesz, \e zeppeliny są dziś rzadkością? To chyba
niemo\liwe. Cały przemysł lotniczy i przewóz pasa\erski się na nich opierały. To przecie\
najlepszy i najtańszy środek transportu... Nie mogli z niego ot tak zrezygnować.
- Kto ich tam wie, kopanych bur\ujów. Mo\e stać ich, \eby się samolotami po świecie
rozbijać. Tak czy inaczej, trzeba tę bazę w Bułgarii sprawdzić.
- Mamy problem - powiedział Semen, patrząc na manometr. - Cały czas tracimy gaz.
- Powłoka zetlała przez te wszystkie lata - zauwa\ył Jakub. - Nic dziwnego, \e przepuszcza.
śaden impregnat nie będzie trzymał w nieskończoność.
- To swoją drogą, ale myślę, \e tym razem nie chodzi o powłokę. - Kozak pokręcił głową. -
Jak lądowaliśmy na zamku Draculi, musieli dranie spuścić część wodoru i uszkodzili jeden z
zaworów. Tamtędy się ulatnia. Tak to jest, jak się dyletanci dorwą do precyzyjnej maszyny...
- I co robimy? Damy radę sami to uszczelnić?
- Niby tak, wystarczy zaczopować wylot, ale to dorazne rozwiązanie. Potrzebujemy tych
zaworów do regulacji wysokości i stabilizacji przy starcie i lądowaniu...
- W takim razie trzeba rozejrzeć się za jakimś hydraulikiem czy mechanikiem - podsunął
Jakub.
Przez następną godzinę lecieli nad dziwnie pustą połacią kraju. Okolica była jakby
zamieszkała. Od czasu do czasu widzieli stada owiec czy drogę o dziurawej nawierzchni.
Minęli tak\e dwie wioski le\ące w górskich dolinach, ale nigdzie nie wypatrzyli choćby
najprostszego warsztatu.
Piotruś wdrapał się na czaszę i zaczopował wylot, zmniejszyło to ubytek gazu, ale balon
faktycznie z godziny na godzinę robił się coraz mniej sterowalny.
- Popatrzcie, co wy na to? - Egzorcysta, lustrujący okolicę przez lornetkę, wskazał im grupę
ludzi na przełęczy. - Tabor cygański ani chybi! Jaki wielki! Ze trzydzieści wozów.
- Hm... Cyganie, trzeba uwa\ać na portfele. - Semen złapał się odruchowo za kieszeń.
- Przesadzasz - burknął Jakub. - Ale dobrze się składa, bo właśnie cygański kotlarz jest nam
potrzebny. LÄ…dujemy.
Zatoczyli łuk. Mieszkańcy obozowiska pomachali im wesoło. Z góry wszystko wyglądało
bardzo kolorowo. Prawdopodobnie akurat był dzień przepierki, bo wzorzyste suknie łopotały
na sznurach między wozami. Wśród zdezelowanych samochodów ganiały dzieci i psy.
Kobiety gotowały coś w kociołkach zawieszonych nad ogniskami.
- Jest - mruknął egzorcysta, który wyraznie czegoś wypatrywał. - Ląduj na tej łączce po lewej.
- Co? - naburmuszył się kozak.
- Kotlarz! Prawdziwy cygański fachowiec od lutowania kotłów i reperowania patelni, jakiego
ja nie widziałem w Wojsławicach ju\ dobre czterdzieści lat. Naprawi nam zawór!
- Na twoją odpowiedzialność...
Przerzucił wajchę i z trudem osadził aerostat na ziemi - Cyganie zbiegli się całą gromadą
powitać nieoczekiwanych gości. Jakub znalazł kotlarza oraz taborowego bimbrownika, który
znał tajny międzynarodowy język, a zatem mógł słu\yć za tłumacza. Rzemieślnik obejrzał
mechanizmy i uznał, \e zdoła to naprawić. Zaraz te\ na skraju obozowiska rozpalił ogień w
przenośnym piecu, naszykował formy, młoty i kowadło.
- A mnie się ten pomysł i tak nie podoba - wycedził przez zęby Semen i ruszył pozwiedzać.
Piotruś mimo negatywnych doświadczeń sprzed kilku dni zaczął flirtować z Cyganeczkami, a
one szybko go namówiły, by dał sobie powró\yć.
Powiodły więc chłopca do staruszki, która siedziała w namiocie, tasując na zdezelowanym
stole talię starych, przetłuszczonych kart. Na widok klienta odło\yła je i wskazała mu miejsce
na taborecie.
- Poka\ mi dłoń. - Mówiła po polsku niezbyt wyraznie, ale zrozumiale.
Podał lewą rękę. Spojrzała na zdobiące ją linie.
- Uuuu... - westchnęła. - Du\o to ja ci nie powiem.
- Co się stało? - zaniepokoił się.
- Twoje przeznaczenie jest niezdeterminowane - nieoczekiwanie u\yła fachowej terminologii.
- Przyszłość większości ludzi jest zapisana raz na zawsze. A ty osiągniesz to, co zechcesz.
Jesteś kowalem własnego losu. Jeśli cię wcześniej nie zabiją, zdobędziesz bardzo wiele albo
stoczysz się nisko... Musisz na siebie uwa\ać. Egipt nie jest zbyt przyjaznym miejscem.
OstrzÄ… tam ju\ na ciebie skalpel...
- Czy powiedzie nam się nasza misja? Przetasowała karty i rozło\yła je.
- I tak, i nie - mruknęła. - W pewnym sensie zrealizujecie swoje plany, ale jednocześnie nie
wszystko pójdzie po waszej myśli.
- A, tu jesteś! - odezwał się za plecami Piotrusia Jakub. - Jak chciałeś, \eby ci powró\yć, to
trza się było do mnie zgłosić. - Błysnął zębami. - A zresztą, skoro ju\ tu jesteśmy, to i ja
skorzystam z okazji.
Usiadł przed staruchą i podał jej dłoń. Rzuciła tylko okiem w gmatwaninę linii i blizn, które
ją zdobiły i odruchowo prze\egnała się po trzykroć.
- Jedynym niebezpieczeństwem, jakie ci grozi, jest marskość wątroby - sapnęła. - Co do
reszty, sam chyba wiesz, \e czeka cię jeszcze długie, ciekawe i pełne przygód \ycie, a
spędzisz je głównie w stanie głębokiego zamroczenia...
- Uf, a ju\ się bałem, \e impotencja się zbli\a. Pora lecieć - zwrócił się do prawnuka. -
Uszkodzenie naprawione.
- Szkoda, \e tak szybko - westchnÄ…Å‚ PiotruÅ›.
Ruszył za Wędrowyczem w stronę zeppelina. Zebrane wokół namiotu Cyganeczki
odprowadziły go powłóczystymi spojrzeniami. Semen te\ ju\ był na miejscu.
- I jak tam twój portfel? - zakpił egzorcysta.
- O dziwo, ciągle go mam - stwierdził kozak. - To widać taki wyjątek, który potwierdza
regułę.
- I nawet nas tu nie zar\nęli. A co to za pakunek?
- A, to skórę z wilka kupiłem - pochwalił się Semen. - Aadna cholernie, a przy tym nie była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •