[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiedzi. Póznym popołudniem usłyszała wreszcie tętent kopyt
dochodzący znad strumienia. Podbiegła do okna.
W kierunku domu, na pięknym czarnym ogierze pędził Callum.
Za jego plecami gorzało słońce. Stella wstrzymała oddech. Człowiek i
koń wynurzali się wprost z niego niczym jacyś bogowie ze starej
legendy. Sama nie potrafiłaby powiedzieć, dlaczego ten widok aż tak ją
wzburzył. Pózniej, kiedy Callum odprowadził konia do stajni i wszedł
do domu, z ulgą stwierdziła, że nie wygląda już tak niezwykle. Był
zakurzony, spocony i zmęczony.
- Chyba miałeś ciężki dzień.
- Raczej ciężki zgryz - poprawił ją. Potem zmrużył oczy i
przyjrzał się jej uważnie. - Wezmę prysznic, a potem porozmawiamy.
Otworzyła usta ze zdziwienia. Co to mogło znaczyć?
- O co chodzi? - spytała. Zatrzymał się w drzwiach.
- Mam dla ciebie pewnÄ… propozycjÄ™.
Chodziła niespokojnie po salonie, zdenerwowana jak uczennica,
która czeka na spotkanie z dyrektorem. Propozycję? Najpierw zniknął
na cały dzień, a teraz oznajmia coś takiego i spokojnie wychodzi, żeby
wziąć prysznic! Jaką propozycję może jej złożyć? Szalone myśli
krążyły Stelli po głowie i jedna była straszniejsza od drugiej. Od tego
chodzenia poczuła się jeszcze gorzej, usiadła więc w fotelu, w którym
S
R
spędziła prawie całe popołudnie z miską krakersów i lemoniadą. Miała
nadzieję, że Callum nie zauważy jej zdenerwowania. Usadowiła się
wygodnie na poduszkach i podwinąwszy nogi pod siebie, przeglądała
jakiś magazyn dla kobiet. W końcu usłyszała jego kroki w holu i ledwie
się powstrzymała - odruchowo chciała wyciągnąć nogi i usiąść prosto.
Spokojnie. Niech nie myśli, że się boisz. W końcu ta propozycja
może oznaczać zwykłą radę. Nic ci nie będzie. Przez całe życie ktoś
udzielał ci dobrych rad.
Kiedy wszedł do pokoju, nie odłożyła magazynu. Jakby nigdy nic
skończyła oglądać stronę i dopiero wtedy, równie wolno, skierowała na
niego wzrok. I to był błąd!
Zjawił się prosto spod prysznica, jego kręcone włosy były jeszcze
wilgotne. Stał tak na środku perskiego dywanu i patrzył na nią. Nagle
jej decyzja usadowienia się w fotelu, wydała się bardzo złym
posunięciem. W tej pozycji musiała zadzierać do góry głowę, żeby na
niego spojrzeć.
Był taki wysoki... Te nienaturalnie szerokie bary, wysunięta
szczęka, wąskie usta i krzaczaste brwi. Złote światełka w brązowych
oczach były jedynym ciepłym akcentem na jego twarzy. Wszystko inne
wydawało się wielkie i ponure.
Ale musiała przyznać, że jest przystojny. Zgrabne ciało, tygrysie
oczy i niesforne włosy przerażały ją i jednocześnie podniecały.
- Lepiej się czujesz po kąpieli? - spytała, starając się pokryć
zmieszanie.
- Wreszcie jestem czysty. - Powoli usadowił się w fotelu
S
R
naprzeciw niej.
Obserwowała go spod oka. Kiedy zorientowała się, że i on stara
się ukryć zdenerwowanie, trochę się uspokoiła. Sięgnęła do miski po
krakersa.
- Poczęstujesz się? Potrząsnął głową.
- Musimy porozmawiać o twoim kłopocie.
- Kłopocie? - powtórzyła wolno. - Przypuszczam, że chodzi ci o
moją ciążę?
- Oczywiście. Tylko spokojnie!
- Mówiłam ci, żebyś się tym nie martwił. Kobiety mają takie
 kłopoty" od początku świata.
- I często nie mogą sobie z nimi poradzić. A to łobuz! Trafił w
samo sedno.
Wydęła usta i wolno wypuściła powietrze. Może Callum Roper
naprawdę stara się zrozumieć jej sytuację, ale to nie znaczy, że jego
propozycja będzie dla niej miła. Sięgnęła po miskę i położyła ją sobie
na kolanach. Powoli podniosła krakersa do ust.
- Więc jaki jest ten twój wspaniały plan, Callum?
- Nie wiem, czy jest wspaniały, ale na pewno bardzo prosty.
Proponuję, żebyś wyszła za mąż.
Jednym ruchem wyprostowała nogi, rozsypując krakersy na
dywanie. Zupełnie zapomniała, że miała być spokojna. Wyjść za mąż?
Chwyciła za poręcze fotela i spojrzała Callumowi prosto w oczy.
- O czym ty do licha mówisz?
Callum nawet nie spojrzał na rozsypane krakersy.
S
R
- Małżeństwo jest dla ciebie najlepszym rozwiązaniem.
Zaniemówiła. Dopiero po chwili odzyskała głos.
- Chcesz powiedzieć, że powinnam wyjść za mąż? Skinął głową.
- Jak śmiesz? - Zerwała się na równe nogi. Nie mogła słuchać
tego na siedząco. - Jakie masz prawo, żeby mi rujnować życie?
Na jego twarzy nie było ani śladu emocji.
- Pozwól, że ci wszystko wytłumaczę - odparł spokojnie. Wzięła
się pod boki, wbijając w niego wzrok. Jej oddech wciąż był płytki i
nierówny.
- Dobrze - powiedziała w końcu. - Więc kim jest ten biedny
kretyn, którego mam usidlić?
- To ja - oznajmił.
Usiadła z wrażenia. Wyjść za niego? To niemożliwe! Poczuła,
jak oblewa jÄ… gorÄ…co na wspomnienie tamtego wieczoru sprzed roku,
kiedy czuła do niego niemal zwierzęce pożądanie.
- Chyba zwariowałeś - wyjąkała.
- Możliwe.
- O Boże, Callum. - Zaśmiała się nerwowo. - Nawet tak nie
żartuj. Przez chwilę myślałam, że mówisz poważnie.
Milczał. To było niesamowite. Po prostu siedział rozparty w
fotelu, z nogą założoną na nogę. Trzeba przyznać, że potrafił zachować
spokój.
- Mówię całkiem poważnie - oznajmił drażniąco spokojnym
głosem. - To jest bardzo rozsądne rozwiązanie.
- Rozsądne? A cóż w tym rozsądnego? - Znów zerwała się na
S
R
równe nogi i z rozpaczą podniosła ręce. - Rany boskie, Callum! Mamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •