[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Bryan uznał, że być może nadchodzi jego ostatnia godzina.
- Powiedziała panu, że złamałem jej serce?
- Dlaczego myślisz, że mówiłam o tobie? - zapytała Grace,
chwytajÄ…c siÄ™ pod boki.
215
RS
Uśmiechnął się.
- Po prostu to wiem, kochanie.
Kloc postąpił o krok. Bryan miał wrażenie, że zatrzęsła się przy
tym podłoga.
- Ja i moi kumple nie lubimy, kiedy ktoÅ› krzywdzi naszych
przyjaciół, prawda, chłopaki?
- Bardzo nie lubimy. - Chudy Paul stanął w rozkroku i oparł ręce
o biodra, starając się przybrać grozny wygląd. - Co on ci zrobił,
Sassy?
- Poprosił mnie o rękę - odparła, patrząc na Bryana.
Widać było, że spodziewali się zupełnie innej odpowiedzi.
Wymienili spojrzenia, po czym popatrzyli na Grace.
-HÄ™?
- Wcześniej chciał ożenić się z moją siostrą.
Ze zrozumieniem kiwnęli głowami.
- To bardzo głupie z jego strony - powiedział ktoś. Bryan
westchnÄ…Å‚.
- Popełniłem błąd. Teraz to wiem.
- Chyba tylko głupiec nie chciałby ożenić się z Sassy -orzekł
starszy mężczyzna z siwą brodą, stojący pod ścianą. - Sam
oświadczałem się jej kilka razy, ale zawsze mi odmawiała.
- Może dlatego, że masz już żonę, Ernie - wtrącił Paul.
- Chciałbym wierzyć, że był to jedyny powód odmowy.
216
RS
-W gruncie rzeczy nie chcesz się ze mną ożenić -zwróciła się
Grace do Bryana. - Nie pasuję do ciebie, do twoich przyjaciół i
eleganckich przyjęć. Tutaj jestem u siebie.
- W takim razie będziemy tu spędzać dużo czasu i unikać przyjęć
- zapewnił, czując, że jego uczucie wzbiera z każdą chwilą. -
Uważam, że pasujesz do każdego towarzystwa, a ja muszę się trochę
podciągnąć. Kloc, gdzie można dostać takie podkoszulki jak twój?
- Ten kupiłem w Wal-Marcie - odrzekł olbrzym. Paul westchnął.
- To był żart, Kloc. Siedz cicho i pozwól mu skończyć. Chyba
chce o coś prosić Sassy.
- Rzeczywiście zamierzam o coś ją poprosić - przyznał Bryan,
patrząc na Grace. - Nigdy o nic nikogo nie prosiłem. Nie musiałem ani
nie chciałem, ale tym razem będzie inaczej.
- Sassy, on chyba mówi serio - rzekł scenicznym szeptem Kloc. -
Myślisz, że prosił twoją siostrę?
- Dobrze wie, że nie - powiedział zdecydowanym tonem Bryan. -
Moja znajomość z jej siostrą nie zaszła daleko... nie mogła. Chloe i ja
czuliśmy, że nie pasujemy do siebie, jeszcze zanim sobie to
powiedzieliśmy. Chloe zakochała się w moim najlepszym przyjacielu,
a ja pokochałem Grace.
Mężczyzni sprawiali wrażenie zdezorientowanych.
- Nie kochasz mnie! - zawołała Grace.
- Myślę, że kocham cię od dawna - oznajmił głośno Bryan. - Ale,
jak uzmysłowił mi to mój przyjaciel Jason, byłem dotąd zbyt głupi i
zadufany w sobie, aby o tym wiedzieć. A poza tym ty przecież od
217
RS
pierwszego spotkania twierdziłaś, że mnie nienawidzisz. Chyba nie
zaprzeczysz?
- Nienawidziłam cię..., i wciąż cię nienawidzę.
Kloc pokręcił głową i poklepał Grace po ramieniu, omal jej przy
tym nie przewracajÄ…c.
- Ej, Sassy, teraz kłamiesz. Nie mógłby złamać ci serca, gdybyś
go nienawidziła.
- Kloc ma rację - wsparł go Bryan, chwytając się ostatniej deski
ratunku. - To bardzo inteligentny i spostrzegawczy człowiek.
Olbrzym z zadowoleniem kiwnął głową.
- Kocham cię - powtórzył Bryan, podchodząc tak blisko do
Grace, że mężczyzni musieli wytężać słuch.
- Ja... - Poczuła łzy w oczach.
- Sassy, zaśpiewaj dla nas! - zawołała kelnerka, która wcześniej
twierdziła, że nie zna Grace Pennington. - Zespół czeka.
- Nie, nie mogÄ™...
Z drugiej sali dobiegły ich okrzyki:
- Sassy! Sassy!
Popatrzyła bezradnie na Bryana. -Ja...
Pocałował ją delikatnie i się cofnął.
- Wszyscy chcemy usłyszeć, jak śpiewasz.
Zwilżyła wargi, po czym odwróciła się i weszła do drugiej sali.
Grace niemal siłą wciągnięto na scenę, zanim zdążyła
zaprotestować. Została niezwykle miło powitana przez członków
zespołu, tego samego, który grał na weselu Chloe. Przyjaciel z czasów
218
RS
szkolnych, Jack, solista zyskującego coraz większą popularność
bandu, uśmiechnął się i podał jej mikrofon.
- Co chcesz zaśpiewać, Grace? - zapytał. Jako jedyny z
członków zespołu znał jej prawdziwe imię.
- Hm... - Nie miała pojęcia.
- Może  Down at the Twist and Shout"?
- Dobrze. - Odchrząknęła i jakimś cudem znalazła siły, by
zaśpiewać wesołą piosenkę, która zawdzięczała popularność
piosenkarce country Mary Chapin Carpenter.
Bryan siedział przy stoliku z Klocem i Paulem. Sprawiali
wrażenie dobrych przyjaciół, co tylko potęgowało atmosferę
nierzeczywistości. Bryan uśmiechał się i zachowywał swobodnie jak
ktoś przebywający w swym środowisku. Nawet tutaj, ledwie się
pojawił, zyskał nowych przyjaciół, pomyślała z rezygnacją.
Gdy skończyła śpiewać, rozległy się rzęsiste brawa i okrzyki
uznania. Była niezmiernie zadowolona, choć zdawała sobie sprawę, że
piwo znacznie wzmogło entuzjazm zgromadzonych na sali. Bryan
zerwał się z krzesła, bił brawo, gwizdał i ogólnie robił z siebie
widowisko. Zgromiła go spojrzeniem, lecz zaraz musiała znów podjąć
śpiew, gdyż orkiestra zagrała następny utwór,  It's a Little Too Late"
Tanyi Tucker.
Grace uwielbiała tę piosenkę country. Cieszyły ją entuzjastyczne
okrzyki i brawa publiczności w czasie występu. W takich chwilach
rosły jej skrzydła, czuła się wolna jak ptak. Jack śpiewał partię chóru,
pochylali się ku sobie, śpiewając o tym, że spędzili bezsenną noc,
219
RS
zastanawiając się, co począć, i dochodząc do wniosku, że jest  trochę
za pózno", aby się rozstać.
Jest za pózno, by zlekceważyć głos serca, śpiewała, zdając sobie
sprawę, że te słowa dotyczą również jej samej. Dała mu szansę, aby
się wycofał, jednak z niej nie skorzystał. Teraz wolałaby, żeby się nie
rozmyślił. Patrzyła, jak bije brawo w towarzystwie nowych
znajomych. Uśmiechnęła się, widząc, że Kloc poklepał go po plecach
tak mocno, aż Bryan się zachwiał.
Odwróciła się w stronę Jacka i szepnęła mu coś do ucha. Kiedy
porozumiewał się z zespołem, powiedziała do mikrofonu:
- Chciałabym zadedykować ostatnią piosenkę komuś, kto czeka
na mojÄ… odpowiedz.
Zespół zagrał wstęp do niezwykle romantycznej piosenki, która
paradoksalnie stała się sławna dzięki filmowi pełnemu przemocy. Po
raz pierwszy nagrana przez Trishę Yearwood, nosiła tytuł  How Do I
Live". Grace zaśpiewała o kobiecie, która zadaje sobie pytanie, jak
będzie żyć bez ukochanego mężczyzny. Niepisana już jej była radość,
słoneczne dni, miłość.
Tym razem brawa nie były tak entuzjastyczne, być może
dlatego, że kierowała tę piosenkę głównie do Bryana, który stał na
środku sali, nie odrywając od niej wzroku. Oddała mikrofon Jackowi i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •