[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chyba, że wyemigruję.
 Więc ty go zabiłeś?
 Nie. To był wypadek. Podczas rozmowy przewrócił się,
uderzając głową o kamień. Zmarł na miejscu. Wypchnąłem ciało
do rzeki.
Donna zakryła twarz dłońmi. Poczuła, jak ktoś dotyka jej
ramienia.
 Chyba nie będziesz niemądra i nie wezwiesz policji? 
spytał Jan.
 Jeśli nie ona, to ja to zrobię  odezwał się Richard.
Jan zignorował jego słowa.
 Więc jak, Donna?  Jan chciał się upewnić.
 Nie, nie zrobię tego  odpowiedziała drżąc i niepewnie
spojrzała na Richarda.  Poza tym nie ma żadnego dowodu.
 A świadek Brooksa?  W głosie Richarda brzmiała
satysfakcja.
 Jaki świadek? Kto?  dopytywał się Jan.
 On widział tylko, jak Seaton z kimś rozmawiał, ale nie
umiał nic więcej powiedzieć  powtórzyła informację otrzymaną
od adwokata.
 Ale mógłby go rozpoznać  z twarzy Richarda biła
niepohamowana odraza.
 To do niczego nie doprowadzi  odezwała się cicho Donna.
 Dlaczego koniecznie chcesz go chronić?  Richard nie
mógł zrozumieć.  Myślałem, że kochałaś Seatona. Czy nie
pragniesz go pomścić?
Odwróciła głowę.  Już nie"  pomyślała. Pamiętała, w jaką
wpadła histerię, kiedy dowiedziała się z listu pana Brooksa o
śmierci Seatona. Ale w tej chwili chciała uwierzyć słowom Jana;
wystarczająco już się nacierpiała.
Richard podszedł do niej. Kiedy spojrzała w jego oczy,
poraził ją ich gniew.
W tej chwili usłyszeli zbliżający się tętent kopyt.
 Kto, do diabła?  Jan wybiegł na spotkanie.
 Panie Warley  usłyszeli głos stajennego  panna Clare
wyjechała na Vanity. Nawet jej nie osiodłała. Wpadła do stajni
zapłakana. Ręce miała w bandażach, całe pokrwawione. Nie
będzie w stanie zapanować nad koniem.
 O mój Boże! Którędy pojechała?  Jan już siedział na
koniu.
 Krzyczała coś o państwu Fieldingach. Jeśli nie przejeżdżała
tędy  pewnie wybrała przeciwny kierunek.
Twarz Richarda pobladła.
 Na co czekamy? Choć szybko, Donna.
Zaczęli biec w kierunku stajni. Wkrótce, siedząc już w
siodłach, rozdzielili się.
 Ja spróbuję w lesie, a ty jedz przez pole  zarządził Richard.
 Tylko ostrożnie.
Kłusem minęła dolinkę, strumień i znalazła się na otwartej
przestrzeni pól. Rozglądała się uważnie, słysząc w ciszy
wieczoru jedynie własny przyspieszony oddech. Instynktownie
skierowała się w stronę urwiska. Nagle dojrzała Clarę leżącą
nieruchomo w cieniu piaszczystej stromizny. Donna zeskoczyła
na ziemię i przypadła do dziewczyny.
Sprawdziła puls, którego nie wyczuła.
 Och, Clare, najdroższa  wyszeptała pochylona nad jej
twarzą  wybacz mi, wybacz mi. Nauczyłam się, jak cię kochać,
ale ty nienawidziłaś mnie, aż do ostatniej chwili.
Ułożyła głowę Clare na swych kolanach i płacząc tuliła ją do
siebie.
Rozdział 14
 Janie, pani Martingale wykazała wystarczająco dużo dobrej
woli...  urzędowy głos pana Brooksa brzmiał stanowczo.
Jan stał przy oknie, a kiedy się odwrócił jego twarz wyrażała
smutek.
 Przejmujesz wyposażenie domu  zwróciła się do niego
Donna.  Chciałabym zachować meble z sypialni. Gdybym
mogła przekazać ci Riversly...
 Cóż robiłbym tutaj... teraz?  zapytał.
 Niestety, to jest niemożliwe  odezwał się Brooks do
Donny.
 Dobrze byłoby, gdyby Jan sporządził listę wszystkich
rzeczy, które chce zatrzymać. Reszta może zostać sprzedana, a
pieniądze zostaną wpłacone na konto.
Jan rozglądał się po twarzach obecnych. Utkwił wzrok w
Richardzie.
 Nigdy ci nie wybaczÄ™.
 Proszę, nie wolno ci obwiniać Richarda  odezwała się
Donna.
 Ty nic nie rozumiesz  żachnął się Jan.  Kiedy Riversly
zostanie sprzedane, musisz zniszczyć most, bo jeśli nie, to wrócę
i sam to zrobiÄ™.
 Nie będzie takiej potrzeby  stanowczym tonem
rozstrzygnął pan Brooks.  Mam tylko nadzieję, Janie, że
będziesz się trzymał z daleka od Riversly.
Adwokat wstał, szykując się do wyjścia.
 Richardzie, czy mogę zamienić z tobą dwa słowa na
osobności?
Donna słyszała ich przyciszone głosy. Spojrzała na Jana.
Powoli spacerował po pokoju. Dotykał ręką porcelanowej wazy,
fotografii, przyłożył do ucha wielką morską muszlę.
 Gdzie się podziejesz?  spytała.
Uśmiechnął się, w jego oczach nie było trwogi, tylko
znużenie. Podszedł i przytulił ją serdecznie.
 Dam sobie radę. Być może odszukam swoją małżonkę 
zaśmiał się.  Nigdy tak naprawdę mnie nie porzuciła,
zastosowała się jedynie do rady Fieldingów...  zawiesił głos. 
My, Donna, prawdopodobnie nigdy już się nie spotkamy.
Szkoda tylko, że niczego nie można już zmienić. Nigdy cię nie
zapomnę, Donna  pocałował ją w policzki, po chwili wyszedł z
pokoju.
Widziała przez okno, jak układał bagaż w samochodzie.
Usłyszała wołanie Richarda. Wyszła do przedpokoju,
dokładnie zamykając za sobą drzwi salonu. Fielding porwał ją w
ramiona i pocałował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •