[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed siebie swoje małe rączki. - Jestem zupełnie pozbawiony szponów, mam niewiele
kłów. Wśród goblinów znaczę niewiele więcej niż człowiek. - Po raz pierwszy w jego
głosie dało się słyszeć gorycz. Gorycz, która musiała potężnieć przez lata złego
traktowania, egzystowania w świecie, w którym nagradzane są siła i przemoc, przez lata
bycia uwięzionym w ciele, które według standardów goblinów jest zbyt słabe. Trzymał te
swoje rączki wyciągnięte w kierunku Rhysa, a na jego małej, delikatnej twarzy malował
się gniew. Gniew i bezradność. Kitto bardzo dobrze wiedział, kim jest, a kim nie. Dla
innych goblinów był nic nie znaczącym kawałkiem mięsa. Nic dziwnego, że chciał zostać
przy mnie, nawet w tym dużym, złym mieście.
36
Rozdział 6
Jeśli się zapyta ludzi, zwłaszcza turystów, gdzie w południowej Kalifornii mieszkają
sławni i bogaci, większość z nich odpowie, że w Beverly Hills. Ale naprawdę wielkie
pieniądze znajdują się w Holmby Hills. Pieniądze, a także ziemia - skryta za wysokimi
ogrodzeniami, które chronią od ciekawskich spojrzeń przejeżdżających obok
szaraczków, wypatrujących sławnych i bogatych. Holmby Hills nie jest już tak modnym
miejscem, jakim było niegdyś, miejscem, w którym osiedlały się młode, wschodzące
gwiazdy kina, ale jedna rzecz pozostała niezmienna: aby tu zamieszkać, trzeba mieć
pieniądze, mnóstwo pieniędzy. Być może właśnie dlatego świeżo odkryte sławy nie
przeprowadzają się tu zbyt często; po prostu ich na to nie stać.
Maeve Reed było na to stać. Była wielką gwiazdą, ale, na szczęście dla nas, nie należała
do tych najpopularniejszych dwóch procent. Gdyby była, powiedzmy, Julią Roberts,
musielibyśmy unikać zarówno dziennikarzy węszących za nami, jak i tych, którzy
podążają za nią. Jeden zastęp reporterów to było i tak za dużo jak na jeden dzień.
By przechytrzyć media, niekoniecznie trzeba się od razu uciekać do magii - czasami, na
przykład, w zupełności wystarczy stary biały van z plamami rdzy, który większość czasu
stoi na parkingu w podziemiach naszego budynku. Agencja Detektywistyczna Greya
używa go w sytuacjach, gdy inny samochód za bardzo by się rzucał w oczy. Dziennikarze
za każdym razem puszczają się w pogoń za nowym vanem, sądząc, że właśnie nim
jedzie księżniczka i jej świta. Dzięki temu mogliśmy teraz bez przeszkód pojechać starym
vanem, nawet jeśli pasował do Holmby Hills jak pięść do nosa.
Jedna z jego tylnych szyb jest zakryta kartonem. Karoseria okryta jest rdzÄ… niczym
ranami. Zarówno karton, jak dziury w karoserii pozwalają na zastosowanie kamer i
innego sprzętu. Dziury w karoserii w razie czego mogą nawet służyć za otwory
strzelnicze.
Prowadził Rhys. Reszta z nas siedziała z tyłu. Rhys ukrył swoje białe włosy pod czapką.
Oprócz tego miał przyklejoną sztuczną brodę i wąsy. Strażnicy stali się niemal tak
rozpoznawalni jak ja, więc trzeba było dobrego przebrania. A Rhys uwielbiał bawić się w
detektywa.
Kitto leżał przy moich nogach na podłodze. Doyle siedział na końcu, daleko ode mnie.
Mróz zajął miejsce pośrodku.
Ci dwaj mężczyzni są niemal dokładnie tego samego wzrostu. Mróz jest wyższy od
Doyle a zaledwie o kilka cali. Jego ramiona są odrobinę szersze, a ciało nieco bardziej
muskularne. To nieduża różnica, trudna do wychwycenia, kiedy obaj są ubrani. Królowa
Andais traktowała ich niemal tak, jakby byli dwiema stronami jednej monety. Jej
Ciemność i jej Mróz. Doyle, oprócz przydomku nadanego przez królową, ma
przynajmniej imię; coś, czym Mróz nie może się poszczycić. Jest po prostu Mrozem albo
Zabójczym Mrozem, i tyle.
Dzisiaj miał na sobie szare spodnie, wypucowane na glanc mokasyny, białą koszulę ze
stójką oraz bladoszarą marynarkę, pod którą znajdowała się kabura na broń skrywająca
37
błyszczącą, niklowaną czterdziestkę czwórkę. Pistolet był tak duży, że ledwie mogłam go
utrzymać jedną ręką, nie mówiąc już o strzelaniu.
Srebrne jak włosie anielskie włosy miał upięte w koński ogon, dzięki czemu jego twarz
wydawała się silna, czysta i niemal zbyt przystojna, by móc w spokoju na nią patrzeć.
Włosy opadały na oparcie siedzenia. Kilka kosmyków spadło na moje ramię, kiedy Mróz
zdawał relację Doyle owi. Dotknęłam ich. Miały metaliczny połysk, więc powinny być
szorstkie w dotyku jak metal, były jednak cudownie miękkie. Nie miałabym nic przeciwko
temu, by spływały po moim nagim ciele. Jakaś cząstka mnie uważa, że mężczyzna
powinien mieć włosy przynajmniej do kolan. Wojownicy sidhe z dworu królewskiego
mogą się właśnie takimi poszczycić.
Mróz dotknął biodrem mojego biodra, co mogło wynikać z bliskości foteli. Ale potem
dotknął mnie również udem, a to już musiał uczynić z rozmysłem.
Przyłożyłam jego włosy do swojej twarzy, przez chwilę patrząc na świat przez srebrzystą
koronkę. Nie uszło to uwagi Doyle a.
- Słuchasz nas, księżniczko Meredith? - spytał.
Przestraszyłam się i pozwoliłam włosom opaść.
- Tak, oczywiście.
Wyraz jego twarzy mówił jasno, że mi nie wierzy.
- Więc powtórz, o czym mówiliśmy.
Mogłam mu powiedzieć, że jestem księżniczką i nie muszę niczego powtarzać, ale to by
było dziecinne. Poza tym naprawdę słuchałam.
- Mróz widział za murami posiadłości Maeve ludzi z Agencji Kane a i Hearta.
Najwidoczniej wykonują dla niej jakieś zadanie, które wymaga zdolności
metapsychicznych. - Agencja Kane a i Hearta to jedyna prawdziwa konkurencja dla
Agencji Detektywistycznej Greya. Kane jest jasnowidzem i ekspertem sztuk walki. Bracia
Heart to najpotężniejsi ludzie-czarodzieje, jakich spotkałam. Do niedawna ich agencja nie
miała sobie równych, jeśli chodzi o ochronę mienia i osób. Dopiero pojawienie się moich
strażników zmieniło sytuację.
Doyle spojrzał na mnie.
- I?
- Co  i ? - spytałam.
Mróz roześmiał się; czasami ten dzwięk mówi więcej niż słowa.
Nie musiałam pytać, wiedziałam, co go tak bawi. Bawiło go to, że jestem tak
zdekoncentrowana, mając go przy sobie. Mróz jest najbardziej dekoncentrujący ze
wszystkich strażników, z którymi sypiam.
Spojrzał na mnie tymi swoimi burzowo szarymi oczami, ciągle się śmiejąc. Zmiech
uczynił jego twarz nieco bardziej ludzką.
Koniuszkami palców dotknęłam jego policzka. Zmiech zamarł mu na ustach.
Wpatrzyłam się w jego oczy. Nie są trójkolorowe jak moje czy Rhysa, a jednolicie szare,
chociaż, rzecz jasna, nie jest to zwykła szarość. Mają barwę chmur w deszczowy dzień,
która zmienia się w zależności od nastroju Mroza. Były szare niczym pierś gołębia, kiedy
pochylił głowę, by mnie pocałować.
38
Z wrażenia nie mogłam oddychać. Złożył delikatny pocałunek, który wstrząsnął moim
ciałem. Spojrzeliśmy sobie w oczy i nagle już wiedziałam. Sypialiśmy ze sobą od trzech
miesięcy. Stał na straży mojego bezpieczeństwa. Wprowadziłam go w XXI wiek.
Obserwowałam, jak na nowo uczy się śmiać i uśmiechać. Aączyły nas setki intymnych
chwil, dziesiątki dowcipów i tysiące nowych odkryć, a mimo to żadna z tych rzeczy nie
wystarczała, bym to wiedziała. Trzeba było dopiero tego jednego spojrzenia, trzeba było
tego jednego delikatnego pocałunku, bym przejrzała na oczy. Kochałam go, a sądząc z
zaskoczenia, które malowało się na jego twarzy, on odwzajemniał to uczucie.
Głos Doyle a przywrócił nas do rzeczywistości.
- Nie usłyszałaś jednego, Meredith. A mianowicie tego, że posiadłość Maeve Reed jest
skryta za osłoną. Za osłoną, którą nasza złota bogini tworzyła przez ostatnie czterdzieści
lat.
Spojrzałam na Mroza, usiłując przestawić się na słuchanie Doyle a i rozumienie tego, co
mówi. Słyszałam go, ale nie byłam pewna, czy docierają do mnie jego słowa.
Gdybym była sama z Mrozem, moglibyśmy porozmawiać o tym, co nas łączy, ale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •