[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostojeństwa i zawsze robiła na mnie wielkie wrażenie, była damą w pełnym znaczeniu
tego słowa.
- Jeżeli musisz, to trudno, nie będę się z tobą spierać - odparła.
Niezbyt zachęcający początek, ale musiał mi wystarczyć. Zajęłam miejsce na drugim
fotelu; dżinsy i adidasy, które miałam na sobie, nagle stały się bardzo niewygodne. Przy
Bev wyglądałam jak sierota w łachmanach. To uczucie trwało tylko chwilkę i zaraz prysło.
Pamiętaj, nikt bez twego przyzwolenia nie może sprawić, że poczujesz się gorsza. To
słowa Eleanor Roosevelt. %7łyję zgodnie z tym mottem. Zwykle udaje mi się go
przestrzegać.
- Rodzina Bev padła ofiarą watahy wampirów. Przeżyła tylko Beverly. Byłam jedną z
osób, które pomogły w unicestwieniu wampirów. - Krótko, rzeczowo i z pominięciem
wielu istotnych kwestii. Tych bardziej bolesnych.
Bev odezwała się tym swoim cichym, precyzyjnym głosikiem.
- Anita nie wspomniała, że ryzykując własnym życiem, ocaliła moje. - Wlepiła wzrok w
dłonie, które splotła na podołku.
Pamiętałam, jak pierwszy raz ujrzałam Beverly Chin. Jedna blada noga tłukąca bezsilnie
w podłogę. Błysk kłów, gdy wampir szykował się do ataku. Mignięcie bladej twarzy, ust
rozchylonych w przerazliwym krzyku i rozwianych czarnych włosów. Niepohamowana
groza w jej głosie. Moja dłoń ciskająca nóż o srebrnym ostrzu, który trafił wampira w
bark. To nie było zabójcze trafienie, nie było na to czasu. Stwór poderwał się na nogi i
ryknął. Stałam naprzeciw niego sama, z ostatnim nożem, jaki mi pozostał; w pistolecie
już dawno zabrakło mi naboi.
I pamiętałam, jak Beverly Chin rąbnęła wampira w głowę srebrnym świecznikiem, gdy
stwór przykucnął nade mną, a jego gorący oddech omiótł moją szyję. Jego krzyki
nawiedzały mnie w snach przez wiele tygodni, wrzaski, jakie z siebie wydawał, gdy Bev
roztrzaskała mu głowę na kawałki, aż krew i mózg rozbryznęły się po podłodze.
Obyło się bez słów. Uratowałyśmy jedna drugiej życie, to więz, która łączy jak żadna
inna. Przyjazń może się wypalić, ale to pozostaje na zawsze, świadomość ukuta w ogniu
grozy, krwi i wspólnie przeżytej przemocy, takie zobowiązania nigdy nie przemijają. Mimo
upływu trzech długich lat nasze stosunki ani trochę się nie zmieniły.
Ronnie jest bystra. Zwróciła uwagę na nasze wymowne milczenie.
- Napijecie siÄ™ czegoÅ›?
- Ale bezalkoholowego - odparłyśmy równocześnie, Bev i ja.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem i napięcie zaczęło ustępować. Nigdy nie będziemy
prawdziwymi przyjaciółkami, ale może przestaniemy być dla siebie tylko zjawami z
przeszłości.
Ronnie przyniosła dwie dietetyczne cole. Skrzywiłam się, ale przyjęłam napój.
Wiedziałam, że w małej lodówce w biurze nie miała niczego innego. Często
dyskutowałyśmy na temat dietetycznych napojów gazowanych, ale Ronnie przysięgała,
że lubi ich smak. Lubi ten smak, bue!
Beverly przyjęła swój napój z radością; może to samo pijała w domu. Ja piję wyłącznie
napoje gazowane z dodatkiem cukru. Nieważne, że od tego się tyje. Lubię je i już.
167
- Ronnie wspomniała przez telefon, że przy LPW mogło zawiązać się komando śmierci.
Czy to prawda?
Bev wlepiła wzrok w puszkę, którą trzymała od spodu jedną ręką, aby nie poplamić
spódniczki.
- Nie mam na to żadnych dowodów, ale przypuszczam, że to może być prawda.
- Opowiesz mi, co na ten temat słyszałaś? - zapytałam.
- Już od jakiegoś czasu mówiono o utworzeniu komanda śmierci, które ścigałoby
wampiry. Aby je pozabijać, tak jak one zabijały... nasze rodziny. Prezes rzecz jasna
zawetował ten pomysł. Działamy w granicach prawa. Nie jesteśmy samozwańczymi
mścicielami.
Powiedziała to niemal z wahaniem, jakby starała się przekonać o tym bardziej samą
siebie niż nas. Była wstrząśnięta tym, co mogło się wydarzyć. Jej mały, zgrabny świat
znów zaczął się rozpadać.
- Ostatnio słyszałam różne plotki. Ludzie w naszej organizacji przechwalają się, że
zabijajÄ… wampiry.
- W jaki sposób mieliby tego dokonywać? - spytałam.
Spojrzała na mnie, zawahała się.
- Nie wiem.
- %7Å‚adnych sugestii?
Pokręciła głową.
- Chyba mogłabym się tego dowiedzieć. Czy to ważne?
- Policja zataiła pewne szczegóły przed opinią publiczną. Rzeczy, o których może
wiedzieć jedynie morderca.
- Rozumiem. - Znów spojrzała na trzymaną w dłoniach puszkę, po czym przeniosła wzrok
na mnie. - Nie uważam tego za morderstwo, nawet jeśli ludzie z mojej organizacji
faktycznie zrobili to, o czym pisano w gazetach. Zabijanie niebezpiecznych zwierzÄ…t nie
powinno być traktowane jak przestępstwo.
- Czemu więc mówisz nam o tym? - spytałam.
Spojrzałam na nią i zrozumiałam. Bev błagała mnie, abym nikomu nie mówiła, że
roztrzaskała głowę temu wampirowi. Chyba przeraziła ją świadomość, że była zdolna do
czegoś tak okrutnego i brutalnego, niezależnie od motywów, jakie nią powodowały.
Policji powiedziałam, że Bev odciągnęła uwagę wampira na dostatecznie długą chwilę,
abym zdążyła go zabić. Była mi nieskończenie wdzięczna za to drobne kłamstewko.
Może gdyby nikt inny o tym nie wiedział, zdołałaby przekonać samą siebie, że to
wszystko w ogóle się nie wydarzyło. Może.
Wstała, wygładzając spódnicę. Ostrożnie odstawiła puszkę z colą na skraj biurka.
- Jeżeli dowiem się czegoś więcej, zostawię pani Sims wiadomość.
Skinęłam głową.
- Doceniam, co dla nas robisz. - Być może zdradzała dla mnie swoją sprawę.
Przerzuciła purpurowy żakiet przez ramię, ujęła obiema dłońmi niedużą torebkę.
- Przemoc nie stanowi odpowiedzi. Musimy działać w granicach prawa. Ludzie Przeciwko
Wampirom mają przestrzegać prawa i porządku, a nie stosować metody samotnych
mścicieli. - Jej słowa brzmiały jak wyuczona przemowa. Mimo to nie próbowałam jej
168
przerywać. Każdy z nas potrzebuje czegoś, w co mógłby wierzyć.
Uścisnęła dłonie nam obu. Jej dłoń była chłodna i sucha. Wyszła sztywnym, dostojnym
krokiem. Drzwi zamknęły się za nią stanowczo, lecz cicho. Gdyby ktoś ją ujrzał, nie
pomyślałby nawet, że dotknęła ją taka tragedia. Może chciała, aby tak ją postrzegano?
Czyż mogłam jej tego zabronić?
- Dobrze, a teraz do rzeczy - rzekła Ronnie. - Mów, czego się dowiedziałaś.
- Skąd wiesz, że dowiedziałam się czegokolwiek? - spytałam.
- Bo kiedy weszłaś, byłaś dziwnie zielona na twarzy.
- Zwietnie. A już myślałam, że zdołałam to zakamuflować.
Poklepała mnie po ramieniu.
- Nie przejmuj się. Po prostu za dobrze cię znam i to wszystko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •