[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeżyli mój skaner śmierci. Sądząc po technologii i energii potrzebnej do
przebudowy tej planety w jedną potężną Dolinę Rzeki, twój czas jest bardzo
odległy od dwudziestego pierwszego wieku. Powiedzmy, wiek pięćdziesiąty?
Spruce spojrzał na ogień.
- Dodaj jeszcze dwa tysiące lat - powiedział.
- Jeżeli ta planeta jest wielkości Ziemi, to może pomieścić tylko
pewną liczbę ludzi: Gdzie są inni, dzieci urodzone martwo i te, które
umarły zanim skończyły pięć lat, imbecyle, idioci i ci, którzy żyli po
dwudziestym pierwszym wieku?
- Są gdzie indziej - odparł Spruce. Zerknął na płomienie i zacisnął
wargi.
- Naukowcy mojej planety - mówił dalej Monat - uważali, że kiedyś będą
w stanie zajrzeć w przeszłość. Nie będę wchodził w szczegóły, ale istniała
możliwość, że minione zdarzenia mogą być obserwowane i zapisywane.
Naturalnie, podróże w czasie to czysta fantazja. Lecz jeśli twoje
społeczeństwo potrafiło zrealizować to, o czym my myśleliśmy tylko
teoretycznie? Jeżeli zapisali w pamięci każdą ludzką istotę, jaka
kiedykolwiek żyła na Ziemi? Znalezli tę planetę i przekształcili ją w
Dolinę Rzeki? Gdzieś, może tuż pod powierzchnią, użyli tych zapisów i
zamiany energii w materię, powiedzmy ciepła z płynnego jądra planety, by
odtworzyć w pojemnikach ciała zmarłych? Przy pomocy technik biologicznych
odmłodzili te ciała, przywrócili im utracone kończyny, oczy i tak dalej, a
także poprawili wszystkie fizyczne defekty? Potem dokonaliście zapisu tych
nowo stworzonych ciał, by przechować go w jakimś ogromnym zespole
pamięciowym i zniszczyliście ciała w pojemnikach. I odtworzyliście je na
nowo wykorzystując przewodliwy metal, używany także przy ładowaniu naszych
rogów obfitości. Urządzenia mogą być ukryte pod ziemią. Wtedy
zmartwychwstanie następowałoby bez odwoływania się do nadnaturalnych
instancji. Pozostaje jednak zasadnicze pytanie: dlaczego?
- Gdyby to wszystko leżało w twojej mocy, czy nie uznałbyś tego za
swój etyczny obowiązek? - zapytał Spruce.
- Tak, ale wskrzesiłbym tylko tych, którzy na to zasługują.
- A gdyby inni nie uznali twoich kryteriów? Czy naprawdę uważasz, że
jesteś dość mądry i dobry, żeby wydawać sądy? Czy chciałbyś postawić się
na pozycji Boga? Nie, szansa należy się wszystkim, nieważne jacy byli
okrutni, egoistyczni czy głupi. Potem wszystko zależy już od nich...
Zamilkł nagle, jakby pożałował swojego wybuchu i nie zamierzał
powiedzieć ani słowa więcej.
- Poza tym - rzekł Monat - chcecie pewnie prowadzić studia nad
ludzkością taką, jaka istniała w przeszłości. Chcecie zapisać wszystkie
języki, jakimi mówił człowiek, jego obyczaje, filozofie, jego biografie.
Po to potrzebni sÄ… wam agenci, badacze i obserwatorzy, udajÄ…cy
wskrzeszonych, wmieszani między ludzi Rzeki. Jak długo potrwają te
badania? Tysiąc lat? Dwa? Dziesięć? Milion? I co potem z nami zrobicie?
Mamy tu zostać na zawsze?
- Zostaniecie tu tyle czasu, ile zajmie wam rehabilitacja! - krzyknÄ…Å‚
Spruce. - Potem...
Umilkł. Rozejrzał się ponurym wzrokiem i powiedział:
- Przy dłuższym kontakcie z wami nawet najtwardsi z nas przejmują
wasze cechy. Sami musimy przechodzić rehabilitację. Już czuję się
nieczysty...
- Przypieczcie go trochę - polecił Targoff. - Dowiemy się całej
prawdy.
- Nie, nie dowiecie się - wrzasnął Spruce. - Już dawno powinienem to
zrobić. Kto wie, co...
Upadł, a jego skóra przybrała odcień szaroniebieski. Doktor Steinborg,
członek Rady, pochylił się nad nim, lecz dla wszystkich było oczywiste, że
Spruce nie żyje.
- Niech go pan zabierze, doktorze - powiedział Targoff. - Proszę
zrobić sekcję. Zaczekamy na wyniki.
- Z kamiennymi nożami, bez chemikaliów, bez mikroskopów, jakich
wyników można oczekiwać? spytał Steinborg. - Ale zrobię, co będę mógł.
Wyniesiono ciało.
- Dobrze, że nie zmusił nas do przyznania, że bluffujemy - stwierdził
Burton. - Gdyby nie chciał mówić, pewnie by nas pokonał.
- Więc nie mieliście zamiaru naprawdę go torturować? - upewnił się
Frigate. - Miałem taką nadzieję. Gdybym się mylił, wyszedłbym stąd
natychmiast, by was więcej nie oglądać.
- Oczywiście, że tylko go straszyliśmy - odrzekł Ruach. - Sprute miał
rację. Nie bylibyśmy lepsi od Goringa. Były jednak inne środki, choćby
hipnoza. Burton, Monat i Steinborg sÄ… ekspertami w tej dziedzinie.
- Problem w tym, że wciąż nie wiemy, czy powiedział prawdę - zauważył
Targoff. - Właściwie mógł kłamać. Monat próbował domysłów, ale jeżeli się
mylił, to Sprute zgadzając się z nim, mógł nas wyprowadzić w pole. Nie ma
żadnej pewności.
W jednym wszyscy byli zgodni: brak znaków na czole nie pozwoli już
odróżnić kolejnego agenta. Teraz, gdy Oni - kimkolwiek byli - wiedzieli
już, że te znaki są widzialne dla gatunku Kazza, podejmą odpowiednie
środki, by zapobiec wykryciu.
Steinborg wrócił po trzech godzinach.
- Nie ma nic, co pozwoliłoby go odróżnić od jakiegokolwiek innego
członka Homo sapiens - oznajmił. - Z wyjątkiem tego małego aparatu.
Podniósł do góry czarną, lśniącą kulkę wielkości główki zapałki.
- Znalazłem to na powierzchni płatów czołowych. Był połączony z
nerwami przy pomocy drucików tak cienkich, że mogłem je zobaczyć tylko pod
odpowiednim kątem, kiedy odbijały światło. Moim zdaniem Spruce przy pomocy
tego urządzenia popełnił samobójstwo. Dosłownie: zamyślił się na śmierć.
Ta mała kulka przemieniła jego pragnienie śmierci w czyn. Być może
reagując na myśl wypuściła jakąś truciznę, której nie ma możliwości
zanalizować.
Zakończył swój raport i oddał kulkę, by pozostali mogli ją obejrzeć.
następny
Philip Jose Farmer Gdzie wasze ciała ...
. 18 .
Trzydzieści dni pózniej Burton, Frigate, Ruach i Kazz wracali z
podróży w górę Rzeki. Zbliżał się świt. Zimna, gęsta mgła unosiła się
sześć czy siedem stóp nad powierzchnią wody i kłębiła wokół nich. W żadnym
kierunku nie widzieli dalej, niż mógłby skoczyć z miejsca silny mężczyzna.
Burtona stojący na dziobie jednomasztowej, bambusowej żaglówki wiedział
jednak, że są już blisko zachodniego brzegu. Woda była tam stosunkowo
płytka, a prąd słabszy, sterowali więc po prostu od środka Rzeki w lewo.
Jeśli nie pomylił się w obliczeniach, powinni być już blisko ruin
fortu Goringa. W każdej chwili oczekiwał, że z mrocznych wód wynurzy się
pasmo gęściejszego mroku, skrawek ziemi, który nazywał teraz domem. Dom
zawsze był dla niego miejscem, skąd mógł ruszyć w podróż, miejscem
odpoczynku, tymczasową fortecą, gdzie mógł napisać książkę o ostatniej
wyprawie, legowiskiem, gdzie leczył świeże rany, wieżą obserwacyjną, skąd
wypatrywał nowych lądów do zbadania.
Tak więc, już w dwa tygodnie po śmierci Spruce'a poczuł, że musi
gdzieś wyruszyć, do jakiegoś miejsca innego niż to, w którym właśnie
przebywał. Słyszał plotki, że na zachodnim brzegu, mniej więcej sto mil w
górę Rzeki, znaleziono miedz. Miało się to zdarzyć na odcinku nie dłuższym
niż dwanaście mil, zamieszkałym przez Samarytan z piątego wieku przed
naszą erą i trzynastowiecznych Fryzyjczyków.
Burton tak naprawdę nie wierzył, że plotka odpowiada prawdzie, jednak
dzięki niej zyskał pretekst do wyprawy. Wyruszył nie zważając na prośby
Alicji, żeby zabrał ją ze sobą.
Teraz, po miesiącu, przeżywszy kilka przygód, z których nie wszystkie
były nieprzyjemne, się do domu. Wiadomości nie były zupełnie fałszywe.
Znalezli miedz, choć w bardzo małych ilościach. Cała czwórka wsiadła więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •