[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sze równie chciwy trunku dał się poić, dał sobie pochlebiać, obiecywał coś nawet, lecz w
skutku nic nie robił. Pokorny, układny, kłaniający się, na pozór niedaleko widzący dawał się
złowić, a potem jak piskorz się wymykał. Pan Mateusz nie mógł mu wymawiać, bo nie wcho-
61
instynktowie  instynktownie
46
dził nigdy z nim w żadne wyrazne układy; nie śmiał się mścić, bo się lękał jego wpływu na
ciotkę i ze złością a wstydem wyznawał się w duchu oszukanym przez starego lisa.
Ten tymczasem rządził jak wprzód całym majątkiem pani Doroty, kradł niemiłosiernie, a
co chwila nabierał nad starzejącą się podkomorzyną więcej przewagi, co chwila potrzebniej-
szym jej się stawał. Od czasu jak Anna wyszła za mąż, Bałabanowicz zyskał był jeszcze u
podkomorzyny, która teraz zupełnie sama nie wahała się nawet przypuszczać go do towarzy-
stwa swojego i przez wzgląd na długie zasługi i trzęsące się nogi, wydała stanowczo pozwo-
lenie siadania przy sobie w pokoju, wprawdzie z daleka i na brzeżku krzesełka  zawsze jed-
nak był to postęp znaczny.
Kiedy Jan pierwszy tę nowość zobaczył, tak się tym zdziwił i przestraszył, że roznosząc
nowinę cały dwór przewrócił, spóznił się nawet obiad o pięć minut, a podkomorzyna na to nie
uważała, zajęta rozmową. To wzbudziło nowe uwagi i podziwienie.
Bałabanowicz zawsze równie pokorny czując się pożytecznym z ludzmi nabierał rozkazu-
jącego tonu, a pani jeszcze słodziej pochlebiał dyktując, co czynić miała. Coraz częściej
wzywany z oficyny do pałacu pan komisarz wreszcie cały prawie dzień tam już przesiadywał.
Słudzy zaczęli szemrać i powiadali, że na swoje oczy widzieli w końcu grającego w maria-
sza62 z podkomorzynÄ….
Wieść ta pędem błyskawicy rozeszła się po sąsiedztwie i najrozmaitszym plotkom powód
dała. Byli tacy co rozumieli, że Bałabanowicz w końcu owładnie tak podkomorzyną, że nawet
pieski powypędza z pokoju. Pan Mateusz słysząc o tym milczał, ale się lękał znając ludzi ze
złej strony wszystkiego złego, o jakim by kto inny pomyśleć nie śmiał. Kryjąc się ze swoją
złością, ujmował Bałabanowicza, osadził go szpiegami, którzy mu każdy krok jego donosili, a
tajemnie gotował wielką machinę przeciw niemu. Przekupiwszy pisarza, który mu rejestra
pisał, dostał ich kopię pan Mateusz, pozbierał dokumenta świadczące o ich fałszywości i cier-
pliwie wyglądał chwili, w której by mógł bez niebezpieczeństwa stanowczo uderzyć.
Czuł on, że trudna będzie walka z osobą tak uprzedzoną, jak pani Dorota, a przy tym tak
ograniczoną i łatwowierną; rachował jednak wiele na jej skąpstwo, miłość porządku i pomoc
sąsiadów, którzy mu przyrzekli świadczyć przeciw komisarzowi, na którego wszyscy prawie
zli byli. Stary ani się domyślał spisku i z całą spokojnością człowieka złego, który się ostroż-
nie zabezpieczył od szwanku, postępując co dzień w łaski pani dumne roił nadzieje.
Ilekroć przy nim podkomorzyna wspomniała o Annie i Mateuszu, tyle razy zręcznie tak ich
umiał malować, żeby ku nim zniechęcić. Przygotowawszy zwolna panią Dorotę okazywać
zaczął niewdzięczność pana Mateusza, który śmiał się użalać, że oblig dany mu na radcy był
bardzo niepewny; nastawał na to, że pan Mateusz nie wart był swego szczęścia itp. Pojmujem
tedy, czemu pani Dorota coraz ku niemu zimniejsza, ani dawała sobie powiedzieć, żeby mu
co więcej po synowicy wydzielić miała. Do tego przywiodły ją insynuacje63 Bałabanowicza,
że żałowała, iż Annę wydała za niego, chociaż nie wiedziała o ich pożyciu domowym, ani
wiedzieć chciała, ani wiedząc byłaby męczeństwo jej pojęła. Pan Mateusz nie domyślając się
podstępów starego zbroił się przeciw niemu jedynie w widokach zagarnienia majątku, którego
zarząd spodziewał się otrzymać. Gdy tak w milczeniu obaj się przeciw sobie gotują, nieprze-
widziana okoliczność pomieszała szyki panu Mateuszowi i w chwili, kiedy już miał zadać
cios śmiertelny, wytrąciła mu z rąk oręże.
62
mariasz (z franc.)  rodzaj gry w karty
63
insynuacja  fałszywe oskarżenie
47
X
DOPIA SWEGO
Był to wieczór, w pokoju pani podkomorzyny paliła się na stolicy64 świeca pod umbrel-
ką65, psy spały na poduszkach, jejmość włożywszy na nos okulary i odebrawszy młódki66
zasiadała do mariasza z Bałabanowiczem, który utarłszy nosa i zwinąwszy chustkę w naleśnik
przysuwał sobie poufale krzesełko. Zegar w sieniach bił siódmą, służba była w kuchni, a Jan
tylko jeden zasypiał na ławce i marzył o Anieli.
 Dziwi mnie to, Bałabanosiu  rzekła ciotka rozdając karty  że pan Mateusz tak rzadko i
coraz rzadziej bywa w ZÅ‚otej Woli.
 Co pani chce  odpowiedział biorąc karty plenipotent  ten człowiek najniewdzięczniej-
szy! nie umie on szanować pani i wygląda tylko co najrychlej sukcesji!
 Masz racją Bałabanosiu, może to być  rzekła podkomorzyna  ale tak się ułożyło, tak to
udawało konkurując, jakby co poczciwego; ty sam byłeś za nim.
 Prawda to pani  rzekł Bałabanowicz po cichu  ale teraz mnie nie oszuka. Widzę ja go
przez skórę jak drży niewdzięczny i wyciąga ręce po dobro mojej dobrodziejki, którego ja jak
oka w głowie strzegę. Ach!  dodał wzdychając  to mnie boli, że się to wszystko temu czło-
wiekowi dostanie.
 Masz racją, Bałabanosiu  ze czterdziestu! Dałam ci dubłę67! Ale cóż na to poradzić.
 Co? ja tego nie śmiem pani powiedzieć?
 Przecież, mój Bałabanosiu?
 Prawdziwie, że tego nie potrafię powiedzieć  lękam się.
 Nie bój się niczego.
 Pani mogłabyś pomyśleć o zamążpójściu!
 W imię Ojca! Czyś ty oszalał?! A toż to pięćdziesiąt i...
 A kto tam lata liczy!  odpowiedział prędko przerywając plenipotent. A pani podstolina
poszła za mąż w siedemdziesięciu, a pani szambelanowa miała ich pewnie sześćdziesiąt, kie-
dy po trzeci raz zawarła śluby! Wiadomo pani, że nie wiek starym czyni, ale niezdrowie.
Dzięki Bogu, pani czerstwa jak rydz, zdrowa jak rybka i nie wygląda na trzydzieści.
 Pleciesz, Bałabanosiu, pleciesz; kto by zaś chciał się o mnie starać?
 I wielu by się takich znalazło! Pani...
 Pochlebnik z ciebie...
 To by dopiero była fimfa68 dla pana Mateusza  mówił Bałabanowicz  bo on tak już jest
pewny sukcesji, że rad by moję dobrodziejkę, choć dziś, widzieć na marach!
 Ach! cóż to za szkaradny człowiek, mój Bałabanosiu
 Szkaradny, pani! szkaradny! a chytry jak wąż! On to i mnie stara się ułagodzić próbując,
czy przeze mnie nie trafi do pani; ale mnie nie przekupi! Spędziwszy tyle lat mam przywiąza-
nie i wierność nienaruszoną dla tego domu i dałbym się zarżnąć za moję dobrodziejkę!
 Poczciwy Bałabanosiu! bądz pewien mojej wdzięczności! Poczciwy!
 On tak tylko czyha, że wcześnie już porobił układy o dobra, które po pani na nich spaść
majÄ….
64
stolica  tu: stolik
65
umbrelka (z łac.)  zasłona na lampę
66
młódki  tu: karty do gry o mniejszej wartości
67
dubla (z franc.)  stawka podwójna
68
fimfa lub finfa (z niem.)  obraza  tu: nieprzyjazny żart
48
 Czyż to być może?
 Tak jest! Wiem ja to z dobrych zródeł, całe sąsiedztwo wie o tym. Rad bym szczerze, że-
by mu pani odjęła nadzieję i wyszła za mąż.
 Masz rację, Bałabanosiu, ale właśnie to takie czasy, żeby kto chciał konkurować o mnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •