[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ki kruszec na czyste z³oto zamienia.
Tu na d³ugie i szczegó³owe wypytywania siê Jan opowiedzia³ najmniejsze okolicznoSci to-
warzysz¹ce przemianie metali. Le¿¹ce zreszt¹ z³oto zdawa³o siê tego oczewistym dowodem.
- Czy móg³ siê kto spodziewaæ - rzek³ Rogosz - aby on tak znaczn¹ sumê w tej chwili posia-
da³, aby j¹ tak lekcewa¿y³.
I z ust jego znikn¹³ szyderczy uSmiech, a na czole i oczach osiad³a chmura zazdroSci.
W baronie uSpiona namiêtnoSæ do alchemii obudzi³a siê w tej chwili z ca³¹ moc¹. Wypytywa³
siê Jana o najmniejsze drobiazgi, o wszystkie znaki tyle okrzyczanego w owych czasach prze-
mieniania metali i s³uchaj¹c jego opowiadania powtarza³ z ¿alem:
- Tak! tak jest! ten cz³owiek nieochybnie musia³ widzieæ cudown¹ transmutacj¹, inaczej sk¹-
d¿e by wiedzia³, jak by zdo³a³ opowiedzieæ te cuda! Moje przeczucie nie zawiod³o mnie!
Sêdziwoj zdolny by³ do odkrycia tej potê¿nej sztuki.
I radoSæ barona i jego przysz³ego ziêcia znik³a. Prosta dusza s³u¿¹cego radowa³a siê z ich
udrêczeñ, bo szczere serce instynktem przeczuje niesz³achetnoSæ. On j¹ widzia³ w postêpku
Rogosza ze swym panem i teraz podwójnie szczêSliwy z powodzenia Sêdziwoja rubaszno-
z³osliwie siê tylko uSmiecha³.
67
IV Praga
 Kamieñ gorej¹cy sklada siê z trzech czêSci. Tylko ten z³o¿yæ go potrafi, kogo Bóg
w ³onie matki ju¿ do tej sztuki poSwiêci³.
Poemat o kam. filozof. Jana von Tetzen, 1412 r.
NIE MINÊ£O PÓ£ ROKU OD CZASU wyjazdu Sêdziwoja z Bazylei, a stugêbna fama po
ca³ych Niemczech jego s³awê roznios³a. ¯aden adepta nie by³ dot¹d tak g³oSnym, nie oka-
zywa³ tak jawno dowodów swej sztuki, i ¿aden nie ceni³ mniej owoców tej sztuki, to jest
z³ota.
Wraz po przybyciu swoim do Krakowa ksi¹¿êcym ¿yciem, nies³ychanym zbytkiem i rozrzut-
noSci¹ zwróci³ wszystkich oczy na siebie. Dosz³a pog³oska króla Zygmunta III, który sprzyja³
alchemii i sam czêsto z Miko³ajem Wolskim potajemnie, w pracowni zamkniêty, obok sztuki
z³otniczej nad alchemi¹ pracowa³. Sêdziwoj zosta³ wezwany do dworu. Zaszczycony poufa³¹
z królem rozmow¹, kilkakrotnie w jego przytomnoSci zamienia³ srebro na z³oto. Lecz ¿adne
zachêty, ¿adne obietnice zatrzymaæ go nie zdo³a³y. Na pochlebne wezwanie cesarza Rudolfa
II uda³ siê do Pragi. Dobry i nieszczêSliwy cesarz Rudolf by³ w owym czasie jakby ksi¹¿ê-
ciem alchemików, a Praga stolic¹ alchemii. Cesarz, wychowany w Hiszpanii, ju¿ wczeSnie
nabra³ sk³onnoSci do tajemniczych nauk. Po swoim powrocie uzyska³ koronê wêgiersk¹, póx-
niej czesk¹, a wreszcie wst¹pi³ na tron cesarski. W pocz¹tkowych latach panowania poSwiê-
ca³ siê trudom rz¹dów, kiedy jednak stosunki coraz wiêcej siê wik³a³y przez zaciête spory
katolików z protestantami, tureckie napady niepokoi³y pañstwo zewnêtrzne, a intrygi ksi¹¿¹t
pañstwa k³Ã³ci³y pokój wewnêtrzny, wtedy spokojny, a nawet bojaxliwy, umys³ jego za ciê¿ki-
mi uzna³ trudy panowania. Powoli usuwa³ siê od spraw krajowych, zamyka³ w swoim zamku
i ca³kiem oddawa³ badaniom naukowym, które wiêcej ceni³, jak wszystkie dobra ziemskie.
Od tego czasu jedynie wcieleni do przybytku tych nauk otaczali go ci¹gle. PrzeSladowany od
dumnej familii za o¿enienie siê z wieSniaczk¹, s³awny duñski astronom Tycho Brahe, ³aska-
wie od cesarza Rudolfa zosta³ przyjêty, podobnie¿ uczeñ tego pierwszego, Kepler, na tym¿e
dworze bawi¹c, musia³ zajmowaæ siê rachunkami astrologicznymi. Mistyczny, a nawet prze-
s¹dny, charakter tych astronomów, szczególniej przepowiednie Tychona, niema³o siê przyczy-
ni³y do napojenia cesarza nieopisan¹ jak¹S obaw¹ i podejrzliwoSci¹ tak dalece, i¿ w koñcu
pa³acu swego nie opuszcza³. Anglik Dee, nadworny mistyk i mag, usi³owa³ cesarzowi otwo-
rzyæ pañstwo duchów, a wszyscy nadworni lekarze byli zarazem alchemikami. Dworzanie,
pokojowcy byli pomocnikami nieustannych prac alchemicznych. Nadworny poeta Mardo-
cheus de Delle, rodem mediolañczyk, g³Ã³wniejsze wydarzenia tycz¹ce siê wyznawców alche-
mii dla rozrywki swojego pana uk³ada³ w rymach niemieckich, do których wielu dworskich
malarzy dorabia³o staranne rysunki.
68
Oprócz tych wszyscy wêdrowni alchemicy byli po¿¹danymi goSæmi w Pradze. Zg³aszali siê
te¿ prawie codziennie, a ka¿dy zajmuj¹ce przedstawiaj¹cy doSwiadczenie, szczodrze obdaro-
wany, opuszcza³ zamek.
Którzy sami siê nie stawiali, tych, jak daleko granica cesarstwa siêga³a, sprowadzano. Z za-
granicznymi nieprzerwan¹ prowadzono korespondencj¹. Alchemicy te¿ nie byli niewdziêcz-
nymi dla swojego opiekuna. Zowi¹c go niemieckim Hermes Trismegistos po rozstajnych dro-
gach jego wiadomoSci i s³awê rozg³aszali.
Rzemios³o jednak alchemika, jakkolwiek dla zrêcznych i ostro¿nych bardzo zyskowne, po³¹-
czone by³o z wielu niebezpieczeñstwami. Ka¿dy mniemany adepta otoczony by³ zewsz¹d si-
d³ami; czatowano na uwik³anie go, a potem torturami przymuszano do wyznania tajemnicy.
Niejedno zamkowe wiêzienie w wiekach Srednich odbija³o jêki nieszczêSliwych alchemików.
Nierzadko nawet kar¹, a raczej zemst¹, odkrytego oszukañstwa by³ stos lub szubienica.*
Sêdziwoj d³ugo by³ bezpiecznym. Czy to dlatego, i¿ wcale nie ukrywa³ siê, czy te¿, ¿e czêsto
i nagle zmienia³ miejsce pobytu, czy te¿ - jako szlachcic - opiekê Korony polskiej u¿ywa³ za
tarczê swego bezpieczeñstwa. Zreszt¹ te¿ dobroczynnoSci¹, szczodrobliwoSci¹ i odg³osem,
który go wszêdzie otacza³, czyni³ trudniejszym uwik³anie siê w intrygi, a zatem i uwiêzienie.
Cesarz Rudolf zaprosi³ Sêdziwoja do Pragi; na wezwanie skwapliwie pospieszy³. Przyjêty
okazale, poufa³oSci¹ cesarza zaszczycony, wobec ca³ego dworu, w przytomnoSci tylu alche-
mików, którzy dwór ten sk³adali, a wiêc w przytomnoSci zazdrosnych pilnie Sledz¹cych naj-
mniejsze jego poruszenie, odby³ kilka przemian merkuriuszu, o³owiu i srebra na z³oto. Ofia-
rowa³ nawet cesarzowi trochê kamienia filozoficznego i ten w³asn¹ rêk¹ uszlachetnia³ meta-
le. Cesarz w uniesieniu radoSci, i¿ niezbicie przekona³ siê o istnieniu tej wielkiej sztuki, kaza³
w sali, w której odbywa³y siê doSwiadczenia, umieSciæ portret Sêdziwoja. Pod obrazem wmu-
rowano tablicê marmurowê ze z³otym napisem, wierszu w³asnego uk³adu Rudolfa: **
Faciat hoc quispiam alius,
Quod fecit Sendivogius Polonus!***
Pomimo jednak zaszczyty, pochlebstwa, pomimo ca³¹ s³awê, m³ody adepta nie pozosta³ d³u-
go w Pradze.
Za przyk³adem cesarza Rudolfa mnóstwo ksi¹¿¹t trudni³o siê alchemi¹. S³awa Sêdziwoja
wszêdzie go ju¿ poprzedzi³a; wiedzia³, i¿ go wszêdzie przyjm¹ z radoSci¹. Chciwy wra¿eñ
i nowoSci, jak wiêzieñ Swie¿o na wolnoSæ wydobyty, jexdzi³ po Europie; lecz nigdzie d³ugo
nie bawi³, jakby go jakiS wewnêtrzny niepokój, tajemna trwoga popêdza³a.
_________________________
* Naj³askawszy z opiekunów alchemii, Rudolf II, nieraz jednak opieraj¹cych siê z wyjawieniem tajemnicy alchemików wiê-
ziæ i torturami mêczyæ kaza³. Podobny¿ los spotka³ w powy¿szym przypisku [w obecnym wyd. zob. przyp. 47 na s. 154-5]
wspomnianego Kelleya. Z pocz¹tku obdarzony honorami, do wysokich podniesiony godnoSci, gdy siê okazywa³ nieczu³y na
wzglêdy i tajemnicy wydaæ nie chcia³, wtr¹cony zosta³ do wiêzienia, sk¹d uciekaj¹c nogê z³ama³, wskutek czego umar³.
** Des Noyers, sekretarz królowej Marii Gonzagi, który nam najwiêcej i najpewniejsze zostawi³ szczegó³y o ¿yciu Sêdziwo-
ja, powiada, i¿³ za jego czasów, tj. roku 1650, ow¹ tablicê marmurow¹ w zamku praskim jeszcze widzieæ mo¿na by³o.
*** Niech ktokolwiek zdzia³a to, co zrobi³ Sêdziwoj Polak.
69
V. Sztudgard
 Dionizy Zachariasz, piêkny m³odzieniec, bardzo prêdko wynalaz³ kamieñ m¹droSci.
Wtedy nabra³ ochoty zwiedzenia Swiata.
Mardocheus de Delle, 1603 r.
DZIEÑ PRZYJAZDU SÊDZIWOJA do Sztudgardu by³ jakby uroczystoSci¹ obchodz¹c¹ ca³e
miasto. Ju¿ siê Sciemnia³o, bramy zamykano, a jeszcze potoki ludu sz³y lub wraca³y z jedne-
go przedmieScia, w którym spustoszony klasztor s³awny alchemik zaj¹³ na swoje mieszkanie.
Z daleka ³una od Swiate³, dxwiêki muzyki i gwar zabawy mimowolnie wabi³ ciekawych. Na
kupach gruzów z rozwalonego muru, który otacza³ dziedziniec i smêtarz klasztorny, pali³y siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •