[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To nawet był pomysł Lizzie - powiedziała Roxanne. - To ona do nas przyszła i
złożyła propozycję. Jeśli podzielę się z nią Lance em, to ona podzieli się z nami pieniędzmi.
Liz dostała tyle, ile chciała. Dzieliła się ze mną ciałem i miłością Lance a.
- A wy dostaliście za to pieniądze - stwierdziłam.
- Nie było w tym nic bezdusznego - powiedziała Roxanne. - Liz czuła się szczęśliwa.
- Wszyscy byliśmy szczęśliwi - wtrącił Lance. - %7ładnych urazów, żadnych wstrętów.
- Dopóki nie umarła i dopóki pieniądze, która wam zostawiła, nie okazały się
niewystarczające na ułożenie sobie życia - stwierdził Monk. - Wtedy zaczęliście się rozglądać
za kolejną panią, z którą moglibyście wejść w lukratywny układ.
Monk zrobił krok w ich kierunku, ale Roxanne pogroziła mu palcem, jakby był
niesfornym dzieckiem. Monk posłusznie wycofał się na swoją wysepkę.
- Przeprowadziliście się do Seattle - ciągnął - gdzie nikt was nie znał i gdzie spokojnie
mogliście szukać dla Lance a nowej zamożnej dobrodziejki chętnej do ożenku. Wasze
zawody, osobistego trenera i sty - listki, dawały wam możliwość poznania i sprawdzenia
wielu ewentualnych kandydatek. Jak choćby Beatrice Woodman, która zanim stała się
klientką Lan - ce a, a niebawem jego żoną, była z pewnością jedną z klientek salonu
fryzjerskiego.
- Wcale tak nie było. Nikogo nie wyszukiwaliśmy. To one mnie szukały - zaprzeczył
Lance. - Beatrice była pełną życia, inteligentną kobietą, ale bardzo samotną, dlatego tęskniła
do towarzystwa i dawnych namiętności. Wiedziałem, że w sercu znajdę dość miejsca i dla
niej, i dla Roxanne. Nauczyła mnie tego Lizzie, a ja czułem, że postępując w ten sposób,
oddaję hołd jej pamięci i tamtej szczególnej więzi, która nas łączyła.
- Kiedy jednak Beatrice Woodman zmarła, natychmiast przeprowadziliście się do
Cleveland, gdzie znalezliście kolejną wdówkę do uwodzenia - powiedział Monk. - Cały
scenariusz powtórzyliście od początku.
- Proszę, proszę. On jest zatem zawodowym chłopcem do towarzystwa, który mieszka
z klientką, a ona jego alfonsem - powiedziałam. - Cóż za romantyczna historia.
- Roxanne to miłość mojego życia - powiedział Lance, otaczając ją władczo ręką w
pasie.
- Mimo to żenisz się dla pieniędzy z innymi kobietami - stwierdziłam i spojrzałam z
ukosa na Roxanne. - Co też można widzieć w takim łajdaku?
- Współczucie dla innych - odpowiedziała Roxanne. - Serce.
- Zwięte słowa, kochanie, na które ty również zasługujesz - powiedział Lance. - Roxy
pragnie, by starsze kobiety u schyłku życia miały jeszcze okazję doświadczyć radości i
namiętności. Uczuć, które ona dzieli ze mną w każdej chwili, a których one nie zaznały. To
akt bezinteresownej dobrej woli i za to jÄ… kocham.
- Nie, kochanie, to nie ja, to ty się poświęcasz - powiedziała Roxanne. -1 za to ciebie
kocham.
Myślałam, że zaraz zwymiotuję. Roxanne pocałowała Lance a w policzek, a potem
spojrzała Monkowi w oczy.
- Jeśli chce pan wiedzieć, to jest aniołoświadczyła.
- Chyba anioł śmierci - odparł Monk.
- Nie mam nic wspólnego z ich śmiercią - zapewnił Lance. - Mam za to wiele
wspólnego ze szczęściem, jakiego moje żony zaznały, zanim zeszły z tego świata.
- Wątpię, by Helen Gruber się z tym zgodziła - powiedział Monk.
- Nie zabiłem jej - oświadczył Lance.
- Pan miał największy motyw - zauważył Monk.
- Roxanne jest druga na tej liście - dodałam.
- Kiedy Helen została zamordowana, oboje pływaliśmy katamaranem u brzegów Na
Pali - powiedział Lance. - Nie było możliwości, byśmy mogli to zrobić, i dobrze o tym
wiecie.
Miałam wrażenie, że Vaughan jest bardzo dumny ze swojego alibi.
- Czy Helen wiedziała, że przywiózł pan na Hawaje swoją ptaszynę i razem się tu
zabawiacie?
- Oczywiście - zapewnił Lance. - Helen wszystko wiedziała o Roxanne.
- Wiemy, że pan kłamie - powiedziałam.
- NaprawdÄ™? SkÄ…d?
Bo Helen nam powiedziała, chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język.
- Bo wasza historia to dyrdymały - rzuciłam. - Jezdzicie z miasta do miasta, uwodzicie
starsze, samotne kobiety, czyścicie im konta bankowe i uważacie, że robicie to z dobrego
serca.
- Porucznik Kealoha będzie chciał zamienić z wami parę słów - powiedział Monk. -
Na waszym miejscu nie zaczynałbym jeszcze szukać kolejnego miasta i kolejnej starszej pani
z dużymi pieniędzmi.
- Nikt bardziej ode mnie nie pragnie, by ująć mordercę Helen Gruber - stwierdził
Lance. - Zostaniemy tu, dopóki policja go nie złapie.
Miałam już tak dość tych dwojga, że nie mogłam wytrzymać ani chwili dłużej.
- Zgłoszę was chyba do Fundacji Nobla - rzuciłam, otworzyłam drzwi, wyszłam z
domu i zatrzymałam się na ścieżce, by zaczekać na Mońka.
Monk zszedł z wycieraczki, stanął butem na dywanie i podniósł stopę.
- Widzicie? - powiedział. - Wcale nie brudzę.
Odwrócił się, przeszedł spokojnie dwa kroki do progu, wyszedł i zamknął za sobą
drzwi.
- Wierzy pan tym ludziom? - zapytałam, kiedy dołączył do mnie i ruszyliśmy w stronę
hotelu.
- Ani jednemu ich słowu, poza tym, że uwodzą starsze kobiety i okradają je z
pieniędzy.
- Do zabicia Helen Gruber musieli kogoś nająć - wyraziłam przypuszczenie.
- Nie sądzę - odpowiedział Monk.
- Więc jak tego dokonali? Nie ma wątpliwości, że w chwili zbrodni znajdowali się na
katamaranie.
Monk zatrzymał się nagłe, odwrócił i spojrzał jeszcze raz na domek.
- Może powinniśmy porozmawiać z tymi drugimi detektywami?
- Jakimi drugimi detektywami?
- Z sąsiadami Lance a i Roxanne - powiedział
Monk. - Mówili, że chętnie poświęcają wakacje na dochodzenia. Mogliby rzucić nowe
światło na nasze śledztwo.
- Nie wÄ…tpiÄ™. Ale to nie sÄ… detektywi. To sÄ… swin - gersi.
- Och, ja całkiem niezle tańczę swinga.
- Panie Monk, oni uprawiają seks z innymi parami. Właśnie to mieli na myśli w
rozmowie. Upodobali sobie zupełnie inny rodzaj, że tak powiem, wspólnego dochodzenia.
Monk się skrzywił, jakby rozgryzł coś bardzo kwaśnego, i pomaszerował sztywno do
hotelu.
- Co ta wyspa robi z ludzi - powiedział.
- Raczej to balsamiczne powietrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •