[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko, co kiedyś należało do jej matki, a wiele listów adresowanych było do
niej: paczki pożółkłych listów miłosnych sprzed sześćdziesięciu czy
siedemdziesięciu laty.
Panna Matty rozcięła pakiet listów z westchnieniem, które zaraz stłumiła, jak
gdyby nie przystało wyrażać żalu nad mijaniem lat czy nawet życia. Ustaliłyśmy,
że czytać będziemy oddzielnie, każda wezmie część listów z tej paczki i omówi je
z drugą przed zniszczeniem. Nigdy do owego wieczora nie pomyślałam, jak
smutno jest czytać stare listy, choć sama nie wiem, dlaczego tak jest. Były one
pisane przez osoby bardzo szczęśliwe  przynajmniej te wczesne. Cechowało je
gorące i głębokie upojenie chwilą bieżącą, chwilą takiego bogactwa i pełni życia,
jak gdyby miała nigdy nie przeminąć, jak gdyby gorąco bijącym sercom, które na
tych kartkach się wypowiadały, przeznaczone było żyć wiecznie, a nie obrócić się
w proch na tej słonecznej ziemi. Nie ogarnęłaby mnie może taka melancholia,
gdyby było jej choć trochę w tych listach. Widziałam, jak łzy spływają po
pomarszczonych policzkach panny Matty i jak często musi przecierać okulary.
Sądziłam, że zapali drugą świecę, bo i moje oczy się zamgliły i potrzeba mi było
lepszego światła, by dojrzeć blady, spłowiały atrament. Ale nie, ona widziała
dobrze nawet przez łzy i nie zapominała o swej metodzie oszczędzania.
Najwcześniejszy zbiór listów stanowiły dwie paczuszki, związane razem i
opatrzone karteczką (pismem panny Jenkyns):  Listy wymienione między moim
czcigodnym ojcem i ukochaną matką, przed ich ślubem, który się odbył w lipcu
1777 . Zdaje mi się, że pastor kranfordzki miał około dwudziestu siedmiu lat, gdy
pisał te listy, zaś panna Matty powiedziała mi, że matka w chwili ślubu skończyła
właśnie osiemnaście lat. Z dziwnym uczuciem czytałam te kartki, mając w duszy
obraz pastora ukształtowany na podstawie portretu wiszącego w jadalni, na
którym był sztywny i dostojny, w ogromnej peruce, w todze, z białymi befkami, z
ręką na egzemplarzu jedynego kazania, jakie kiedykolwiek wydrukował. Listy
pełne były gorącego uczucia, ich krótkie zdania płynęły prosto z serca (jakże
różne od wzorowanego na łacinie i na doktorze Johnsonie patetycznego stylu
drukowanego kazania, wygłoszonego przed jakimś sędzią w czasie sesji
sądowej). Stanowiły zdumiewający kontrast z listami jego narzeczonej. Była
najwidoczniej trochę znudzona jego żądaniami ciągłych zapewnień miłości i nie
mogła zrozumieć, dlaczego właściwie powtarza wciąż to samo tyloma różnymi
sposobami, ale co było dla niej zupełnie jasne, to fakt, że pragnie mieć białą
 paduasoy  cokolwiek to słowo mogło oznaczać, i sześć czy siedem listów
było w znacznej części wypełnione prośbami, by ukochany wpłynął na rodziców
(którzy widać trzymali ją krótko), żeby dali jej to czy tamto z ubioru, a przede
wszystkim białą  paduasoy . On nie dbał o to, jak była ubrana, dla niego była
zawsze piękna, o czym zapewniał ją z naciskiem, kiedy prosiła go, aby wyraził w
liście swe upodobanie do pewnego rodzaju stroju, tak by mogła pokazać jego list
rodzicom. W końcu jednak widocznie zrozumiał, że Molly nie pójdzie do ślubu,
dopóki nie będzie miała wyprawy w swoim guście, więc posłał jej list, któremu
musiało towarzyszyć całe pudło eleganckich strojów, i prosił, żeby ubrała się, jak
jej serce zapragnie. To był pierwszy list, na którym delikatnym pismem
nakreślono te słowa:  od mego najdroższego Johna . Zapewne wkrótce się
pobrali, jak wnoszÄ™ z przerwy w ich korespondencji.
 Chyba musimy te listy spalić  westchnęła panna Matty spoglądając na
mnie niepewnie.  Po mojej śmierci nikogo nie będą interesowały.
I wrzucała je po kolei w ogień patrząc, jak każdy z nich płonie, przygasa, a
jego biały duch rozwiewa się w górze i znika w kominie. Dopiero wtedy rzucała
następny na ten sam los. W pokoju było dostatecznie widno, ale ja, podobnie jak
ona, zafascynowana obserwowałam proces zniszczenia, jakiemu podlegały te
listy, w których tak szczerze wypowiedziało się męskie serce.
Napis na następnym liście, charakterem panny Jenkyns, głosił:  List z
nabożnymi gratulacjami i upomnieniami od mego czcigodnego dziadka do mojej
matki z okazji moich urodzin. Również nieco praktycznych rad mej przezacnej
babki o potrzebie ciepłego okrywania kończyn niemowlęcia .
Pierwsza część była, rzeczywiście, surowym obrazem obowiązków matek i
ostrzeżeniem przed nieszczęściami tego świata, czyhającymi na maleństwo,
liczące sobie dwa dni życia. Starszy pan donosił, że żona nie napisze, on zabronił
jej tego, ponieważ jest cierpiąca z powodu zwichnięcia kostki w nodze, co (jak
pisał) uniemożliwia jej utrzymanie pióra w ręku. Jednakże na dole kartki widniało
drobnymi literkami  Verte , a na jej odwrocie był, oczywiście, list do  mojej
kochanej, najdroższej Molly , w którym matka błagała ją, aby, gdy już wyjdzie z
pokoju, najpierw poszła schodami w górę, a dopiero pózniej na dół, i polecała jej
owijać stopki dziecka flanelą i chociaż jest lato, trzymać je w cieple, przy ogniu,
bo dzieci sÄ… tak delikatne.
Przyjemnie było widzieć z tych listów, najwidoczniej wymienianych dość
często między młodą matką a babką, jak miłość do dziecka wykorzeniała z jej
serca próżność. Biała  paduasoy pojawiała się znowu w listach, z takim samym
niemal entuzjazmem opisywana jak poprzednio. W jednym wspomniano, że
zrobiono z niej dla dziecka sukienkę na chrzciny. To ona przystrajała je, kiedy
jechało z rodzicami na parę dni do Arley Hall. Upiększała  to najładniejsze
dzieciątko, jakie kiedykolwiek oglądano. Kochana Mamusiu, tak bym chciała,
żebyś ją mogła widzieć. Całkiem bezstronnie uważam, że wyrośnie na prawdziwą
piękność . Przypomniała mi się panna Jenkyns siwa, zwiędła, pomarszczona i
przez chwilę zastanawiałam się, czy matka zdołała ją poznać na niebiańskim
dworze, a potem już byłam pewna, że ją poznała i że obie mają teraz oblicza
aniołów.
Listy od pastora pojawiły się dopiero po długiej przerwie. A wtedy żona już
go inaczej tytułowała: nie ,,Od mego najdroższego Johna , ale:  Od mego
szanownego małżonka . Listy były napisane z okazji wydania tego samego
kazania, którego egzemplarz przedstawiony został na portrecie. Wygłaszanie tego
kazania przed  Wysokim Sądem i  opublikowanie na żądanie było
najwidoczniej szczytowym punktem życia pastora  jego epokowym
wydarzeniem. Koniecznym było udanie się do Londynu i doglądanie druku.
Musiał odwiedzić wielu przyjaciół i odbyć z nimi narady, nim powziął decyzję co
do drukarza, któremu można by zlecić tak trudne zadanie. W końcu zaszczyt ten i
odpowiedzialność stały się udziałem J. i J. Rivingtonów. Wydarzenie to
rozbudziło w zacnym pastorze literacką wenę, tak że każdy swój list do żony
zakrapiał gęsto łaciną. Przypominam sobie, że koniec jednego z listów brzmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •