[ Pobierz całość w formacie PDF ]

następnego lata pod własny dach. Ta nadzieja zdała się dla mej żony najlepszym lekarstwem.
Po przybyciu do Caux wybraliśmy się natychmiast wygodną drogą przez Włochy
(zatrzymując się na kilka dni w Rzymie) do Brindisi, skąd statek zabrał nas do Egiptu.
Przybywszy do Kairu stanęliśmy w hotelu Mena, prawie w cieniu Piramid, z postanowieniem
spędzenia tam całej zimy. Moja praca literacka skupiona była jeszcze ciągle na serii Brygadiera
Gerarda, do której nagromadzone materiały historyczne przywiozłem ze sobą, że mi nie brakło
niczego prócz energii, która mnie jakoś opuściła w tym wyczerpującym siły klimacie.
Na ogół spędziliśmy zimę bardzo przyjemnie; ja nawet wdrapałem się raz na Wielką Piramidę,
po czym postanowiłem nie czynić tego więcej, zadowalając się obserwowaniem nieskończonego
łańcucha turystów, którzy wysilali się dla dokonania tego zupełnie bezcelowego czynu. Poza tym
uprawiałem grę w golf i jazdę konną. W dziedzinie tego sportu byłem jeszcze wielkim
nowicjuszem, wierząc zaś w praktykę, dosiadałem co dnia jednego z półdzikich rumaków,
utrzymywanych dla wygody gości w sąsiednich stajniach. Jeden z nich dał mi się dobrze we
znaki. Fakt, że górna powieka mojego prawego oka jest nieco obwisła, nie jest rezultatem mych
filozoficznych medytacji, lecz dziełem niekarnego wierzchowca, który ruszył z kopyta, jak
szalony, zanim zdołałem przerzuconą przez grzbiet nogę osadzić w strzemieniu. Jak długo
pędziliśmy przez pustynię miałem nadzieję, że wszystko skończy się dobrze z chwilą, gdy dzika
bestia poczuje zmęczenie, gdyż mimo, to że tylko jedną nogę miałem w strzemieniu, trzymałem
się jako tako. Na nieszczęście dotarliśmy do jakiegoś uprawnego pola, gdzie mu się rychło nogi
splątały, upadł, zaś ja przeleciałem ponad jego głową, nie puściwszy lejc z rąk. Zanim zdołałem
powstać otrzymałem cios kopytem ponad okiem. Przyprowadziłem konia z powrotem, ale
musiałem wyglądać jak krwawe widmo, gdyż zadana w formie gwiazdy rana krwawiła obficie.
Pięciu ściegów trzeba było dla jej zaszycia, byłem jednak rad, że oko nie ucierpiało.
%7łona moja czuła się obecnie o tyle zdrową, że mogła brać udział w życiu towarzyskim.
Poznaliśmy zatem Kair, chociaż odległość naszego hotelu, stojącego jakieś siedem mil poza
miastem, nie zachęcała do zbyt częstych wycieczek. Sam udawałem się tam częściej, głównie w
celu poznania niektórych wielkich ludzi, którzy odegrali wybitną rolę w kształtowaniu losów i
dziejów nowoczesnych Egiptu. Tym nowym znajomościom poświęciłem wówczas kilka szkiców,
z których przytoczę tu dwa krótkie ustępy.
 W hali Klubu sportowego znajduje się szeroka i wygodna kanapa; usiadłszy na niej w
południe, można się napatrzyć do syta dość licznej grupie tych Anglo Egipcjan, którzy kierowali
lub kierujÄ… jeszcze losami tego kraju w naszych czasach. Z pomienionego miejsca ma siÄ™ otwarty
widok na ulicę, którą nagle przejeżdża powóz, z angielskim stangretem na kozle. W powozie
siedzi człowiek o twarzy rumianej z siwym, krótko po żołniersku przyciętym wąsem, z wyrazem
nie pozbawionym dobrego humoru, lecz nie określonym. To lord Cromer, który dzięki swej
pracy w Egipcie, ze skromnego majora artylerii został parem Anglii i dzięki któremu Egipt z
prowincji Wschodniej został prowincją Zachodu. Wystarczy spojrzeć na tego człowieka, by
poznać tajemnicę jego powodzenia dyplomatycznego. Nawet jedno przelotne spojrzenie pozwala
dojrzeć, że jest to człowiek umysłu jasnego, wielkiej odwagi, fizycznie zdrowy i żelaznych
nerwów. Charakterystyczną jest też jego niedbała poza w chwili, w której dzwiga na swych
barkach odpowiedzialność bodaj największą obecnie w świecie aktualnej polityki. Jest to poza,
która nie dziwi u człowieka, przerywającego nagle dyplomatyczne posłuchania w chwili
największego przesilenia politycznego oświadczeniem, że musi iść na partię tenisa. Nic
dziwnego, że zyskał on zaufanie całego narodu i że wywarł głębokie wrażenie na umysłowość
krajowców, którzy z trudnością zdają sobie sprawę z siły jednostki indywidualnej przy obecnym
systemie naszego protektoratu.
Wszystko to jednak dygresja, odrywająca nas od wygodnej sofy Klubu Sportowego, pełnego
tych Anglików, których dziełem jest obecnie odrodzenie Egiptu. Ze wszystkich wrażeń, jakie się
otrzymuje w tym kraju, widok grupy energicznych i praktycznych Anglików jest niewątpliwie
najsilniejszym. To oto siedzą panowie Garstin i Wilcocks, którzy ujarzmili oba brzegi Nilu tak,
że zda się już przyszłość niedaleka, kiedy wody tej rzeki nie będą wcale dopływać do Morza
Zródziemnego. Tam oto Kitchener, wysoki, prosty jak trzcina, milczący żołnierz, ze śladem kuli
derwisza na twarzy. A dalej Rógers, który wytępił cholerę, Scott, który zreformował
prawodawstwo, Palmer, który obniżył podatki płacone przez fellahów, Hooker, który wytępił
szarańczę, Wingate, który zda się znać uczucia każdego krajowca w Sudanie, zaś tuż obok niego
siedzi mały człowieczek z rumianą i roześmianą twarzą i jasnożółtym wąsem; to Slatin, ten sam, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •