[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najbliższą sobotę, po meczu hokeja, będę pokazywał  Godzillę".
Dwa dni po tym, jak dostałam list, Jack zadzwonił. Przez telefon
wydawał się zdenerwowany, nie mógł złapać tchu. A ja zaskoczyłam
samą siebie, gdy całkiem spokojnie powiedziałam, że z nim wyjdę,
choć nigdy wcześniej nie umawiałam się z chłopcami i nie miałam
pojęcia, czego się spodziewać. Czy będzie próbował mnie dotykać, tak
jak Paulie kazała mi zrobić z dziewczyną ze szkoły St. Mary? Myśl o
tym by go pocałować, była jak myśl o całowaniu gwiazdy czy czubka
sosny. Co nie znaczy, że chciałam iść na całość czy coś w tym rodzaju.
Sal lubiła mawiać, iż seks występuje w dwóch postaciach:
hamburgerów i kolacji z homarem. Skoro jest wybór między wy-
śmienitymi owocami morza a kotletem mielonym, po co rzucać się na
kiepskie żarcie, jeśli można delektować się czymś naprawdę wy-
bornym? Jedyną wadą tego porównania jest to, że skoro seks jest jak
jedzenie, to czy nie lepiej zjeść hamburgera, niż zagłodzić się na
śmierć? Po co czekać, aż trafi się homar? Oczywiście nie miałam
ochoty rozmawiać o tych sprawach z Paulie, która siedziała obok mnie
i z nienawiścią patrzyła na woznych.
Wyglądało na to, że kopanie grobu dla gołębi to ciężka robota. Ziemia
już stwardniała od zimna, więc Sierżant i Willy musieli dzgać ziemię
szpadlami, jakby mieli do czynienia z wieczną zmarzliną. Gdy dół był
już gotowy i gołębie w środku, Sierżant podniósł
5 r o p u c h a w d z i u r z e  plastry kiełbasy zapiekane w cieście.
6  S z a l o n y , s z a l o n y , s z a l o n y j e s t t e n ś w i a t "  tytuł filmu z 1963 roku, reżyseria: Stanley Kramer, w roli głównej Spencer Trący.
7 S t e p h e n L e a c o c k  kanadyjski pisarz i krytyk literacki, humorysta.
swego psa, Elegancika, owiniętego w kraciasty koc. Biedny
Elegancik nie ruszał się. Zjadł pewnie jakiegoś zdechłego ptaka i też
się otruł. Sierżant tulił go do siebie, łzy spływały mu po policzkach.
Willy dotknął jego ramienia, a Sierżant położył Elegancika między
ptakami. Ze smutkiem patrzyłam, jak Willy zasypywał ziemią pieska, a
potem gołębie. Ich trzęsące się jak galareta główki przywodziły mi na
myśl masowe groby, jakie alianci odkryli w Oświęcimiu. Wreszcie
skończyli. Sierżant przysiadł ciężko na przyczepie traktora i Willy
ruszył, mówiąc coś głośno po czesku, jakby próbował go pocieszyć.
 Mężczyzna nie powinien się tak załamywać  orzekła Paulie. 
Ale te dupki to nie mężczyzni.
Osobiście się z tym nie zgadzam. Z mojego doświadczenia wynika, że
mężczyzni często tracą ducha. Wezmy na przykład zachowanie
Morleya na meczach hokejowych, rozgniatajÄ…cego kapelusz
siedzącego obok niego kibica (zupełnie jakby był kimś innym niż
osoba, którą Sal i ja znałyśmy) i wspinającego się po ogrodzeniu za
bramką, kiedy sędzia niesłusznie ukarał Dave'a Keona.
 Każdy czasem płacze  odparłam. Sama miałam trochę mokre
oczy, więc próbowałam myśleć o czymś zabawnym, na przykład o
pannie Phillips z wałkami na głowie, żeby nie wyobrażać sobie, jak
musiał czuć się Elegancik po połknięciu trucizny.
Paulie zapaliła papierosa i podała mi go. Zawahałam się.
 Daj spokój  powiedziała.  Nikt nas tu nie zobaczy.
 Ale jestem w mundurku.
 Bądz sobie tchórzem, jak chcesz.  Splunęła mi na but, chybiając
o ułamek cala.
Westchnęłam i wyciągnęłam dwa palce.
 No dobrze  nienawidziłam się za to, że się boję.  Daj mi też.
 To mi się bardziej podoba  Paulie uśmiechnęła się szeroko i
zapaliła dla mnie papierosa.  Słuchaj, Bradford. Mam ci coś
ważnego do powiedzenia. Musimy dziś zakończyć ten test. Rozkaz
Konga.  To są jeszcze jakieś inne testy?  spytałam, usiłując
wypuścić dym nosem jak Paulie.
 Chłosta, pamiętasz?  Paulie podniosła stary wskaznik do tablicy
leżący pod ogrodzeniem. Był tak zniszczony, że wyglądał, jakby miał
się zaraz rozpaść na kawałki.  Ukradłam z laboratorium fizycznego.
Będziemy rzucać monetą, która pierwsza.
32
Paulie zdjęła mundurek i zsunęła szkolne spodenki. Pod nimi miała
chłopięce bokserki. Odwróciła się, zsunęła je i pochyliła się, tak że
dłońmi dotykała palców u nóg.
 Tak właśnie robią to w Kings College, Myszko. Chłopcy co
prawda nie zdejmują spodni, ale my pójdziemy o krok dalej.
Stałam ze zniszczonym wskaznikiem w dłoni, patrząc na jej mały,
goły tyłek. Nie miałam pojęcia, co robić.
 No dobra, Bradford  powiedziała Paulie.  Dawaj.
Zamachnęłam się powoli, jakbym trenowała uderzenie kijem
baseballowym pod okiem starej Ryby-młot. Czubek leciutko uderzył
Paulie w pośladek.
 Chryste, Myszko! Nic nie czuję!  krzyknęła.  Mocniej!
Machnęłam jeszcze raz, ale w ostatniej chwili odsunęłam się, żeby nie
zrobić jej krzywdy.
 Paulie, nie mogę tego zrobić.
Opuściłam wskaznik i, szczera prawda, zaczęłam chichotać. Czułam
się tak samo jak wtedy, gdy czasami droczyłam się z Lady,
przykrywając ją poduszkami z sofy i kładąc się na niej, żeby zaczęła
warczeć.
 Zmieszy cię to, tak?  Paulie odwróciła się i wyrwała mi
wskaznik z ręki.
Bokserki wciąż jeszcze zwisały wokół kostek. Nie mogłam oderwać
wzroku od meszku między nogami. Nabrałam głęboko powietrza.
Chyba tak bardzo wierzyłam w Paulie, że spodziewałam się zobaczyć
penisa.
 Gap się na siebie  warknęła.  Pochyl się. Pokażę ci, jak to się
robi.
Przyszła moja kolej. Zdjęłam sukienkę, spodenki i bawełniane majtki.
Schyliłam się. Ze względu na Alicję nie mogłam się mocno zgiąć, więc
Paulie mnie przycisnęła. Nic się nie stało. Byłam pewna, że Paulie
zaraz przestanie i powie, że to głupkowaty pomysł. Nagle usłyszałam
świst i coś długiego i cienkiego wbiło mi się w górną część ud. Jakby
ugryzło mnie naraz tysiąc much końskich. Całym ciałem poleciałam ku
Paulie. Alicją też szarpnęło. Z trudem złapałam oddech.
 Paulie, przestań!  krzyknęłam. Znów poczułam ból i pieczenie w
górnej części ud. Zaczęłam płakać. Mocz spłynął mi po nogach.
 Zamknij się, Bradford!  wrzasnęła Paulie.  Chociaż raz wykaż
trochÄ™ odwagi!
Złapała mnie swoją silną dłonią za kark i ponownie usiłowała zmusić
mnie do schylenia się. Nie mogłam zgiąć się mocniej, więc z całej siły
walnęła w Alicję. Krzyknęłam i z płaczem osunęłam się na kolana.
Usłyszałam kolejny świszczący odgłos zza głowy. Tym razem
uderzyła mnie w pośladki. Pisnęłam i zaczęłam uciekać na czworakach
najszybciej jak mogłam, ale Paulie złapała mnie za włosy. Ciach!
Znów uderzyła z całej siły w tyłek.
 Paulie, przestań! Przestań!  Położyłam rękę na pupie, by się
ochronić. Dostałam po palcach. Ciaaaach!
 To dla twojego dobra!  skrzeczący głos Paulie brzmiał wysoko i
piskliwie.
Zrozumiałam, że mówi do siebie, nie do mnie. Nienawiść, która się z
niej wylewała, brała się z jej własnych strachów, które nie miały ze
mną nic wspólnego.
 Kłamiesz!  krzyknęłam.  To nieprawda! To wcale nie dla
mojego dobra!
 Kong żyje! Niech żyje Kong! Kong żyje! Niech żyje Kong! 
Paulie przycisnęła mi policzek do ziemi, złapała mnie za włosy i
szarpała moją głową, gdy próbowałam się uwolnić. Ciach! Ciaaaach!
Cięła wskaznikiem przez pośladki i uda, piekące i mokre od moczu.
W pewnym momencie przestałam czuć ten dotkliwy ból, choć wciąż
słyszałam straszny świst wskaznika w powietrzu. Zwinęłam się w
kłębek i głośno płakałam z twarzą przy ziemi, która miała smak
minerałów, błota, zimna, ciemności i jakby dżdżownic. Och, Myszko,
biedna Myszko, usłyszałam w głowie cichy, jakby dochodzą-
cy z bardzo daleka, wystraszony głosik: nikt ci teraz nie pomoże. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •