[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głowę i zapatrzył się w sufit. - Chrissie...
- Nie - przerwała mu delikatnie. Domyślała się, o co mu chodzi. Pan
Niezależny zaczynał się martwić, że
pona
„lekcje" zaczynają znaczyć więcej niż chciał. - Jest mi tak dobrze. Nie
musisz się martwić. Nie zamierzam myśleć niewłaściwie o tym, co zdarzyło
się między nami. Nie trap się, wszystko jest okej.Obwrócił się i spojrzał na
nią. Piękna twarz, pomyślał.
- Widzisz. To wszystko jest fajne i zabawne. Wiem to. I nie
spodziewam się od ciebie niczego więcej.
- Jak może tak być? - spytał, a jego brwi zbiegły się w jedną linię. -
Każda kobieta, którą znałem do tej pory, potrzebowała zaangażowania.
Dlaczego ty tego nie potrzebujesz?
Spoważniała. Pomyślała o całym bólu z powodu zaangażowania się jej
matki.
Nie sądziła, żeby Jake był zdolny do zadania bólu. Był delikatny i
uprzejmy. Ale to tkwiło w niej. Chciała liczyć jedynie na siebie. Uważała, że
takie życie będzie łatwiejsze i bezpieczniejsze.
- Znam różnicę pomiędzy fantazją a rzeczywistością, Jake.
Zaangażowanie nie zawsze znaczy szczęście. Teraz jestem lepiej
wyedukowana i dziękuję ci za to - dodała z uśmiechem. - Jestem szczęśliwa i
mam więcej doświadczenia. Nie potrzebuję poważnych związków.
Zmarszczył znowu brwi i nie wiedziała, dlaczego.
- A więc - powiedziała, czując potrzebę wyjaśnienia stosunków między
nimi - jeśli planujesz więcej lekcji, to na pewno z nich nie zrezygnuję.
Wolno, bardzo wolno jego twarz straciła uroczysty wyraz. Uśmiechnął
się seksownie. Spojrzenie jego oczu było czułe, a usta delikatne i
przekonujące. Pieścił nimi jej usta, uwodził ją nimi.
pona
Mogłaby całować się z nim wiecznie. Teraz pożerał jej usta, napełniając
ją głodem i na nowo rozpalając. Wyda-ła z siebie błogie westchnienie.
Kontakt z jego szorstką brodą wywołał w niej dreszcz tęsknoty.
A później jego usta powędrowały niżej, aż do piersi, i zatrzymały się
przy brodawkach. Zaczął je pieścić językiem. Była tym zachwycona.
Wiedział dobrze, czego potrzebuje.
A kiedy podążył jeszcze niżej, zrozumiała, że otrzymuje następną,
intymną lekcję miłości.
Zamknęła oczy i poczuła, jak łzy płyną jej po skroniach ciepłym
strumieniem.
Kiedy wreszcie przyszła do siebie, zobaczyła, że Jake wpatruje się w
nią intensywnie. Usta miał wilgotne i obrzmiałe. Wyszeptała jego imię, a
później swą wdzięczność, zachłystując się zdumieniem, gdy kolejna fala
namiętności przewaliła się przez jej ciało, kiedy w nie wszedł.
Następne tygodnie Christine przeżyła jak we śnie. W przerwach między
pracą w szpitalu a Muzeum Historycznym spotykała się z Jake'em. Nigdy
podczas spotkań nie rozmawiali o rzeczach Jess Golden i musiała uczciwie
przyznać, że nie chciała końca ich... romansu.
Uśmiechała się, kiedy zaczynała o tym myśleć. I o tym, jak często się
kochali. Jake był pomysłowym, czułym i oddanym kochankiem.
Ale jej nie kochał.
Uświadomiła to sobie któregoś dnia, kiedy jechała w kierunku Hellfire
International, ponieważ Jake zadzwonił rano i zaprosił ją na lunch.Coraz
częściej o tym myślała. Jak łatwo mogła błędnie interpretować sposób, w jaki
pona
na nią patrzył, sposób, w jaki bez powodu wyciągał rękę, żeby dotknąć jej
włosów, ramienia, sposób, w jaki ją kochał. Jakby była jedyną rzeczą, która
coś znaczyła dla niego na tym świecie.
Łatwo było pomylić te gesty z miłością. Zrobiłaby bardzo źle, gdyby się
pomyliła.
- Cześć - powiedziała, wtykając głowę do jego gabinetu, po tym jak
Janice powiedziała, że może wejść.
- Cześć - odparł. Jego twarz spoważniała, gdy zobaczył, że ma na sobie
biały kitel. - Zamknij drzwi - poprosił.
- Czy się coś stało? - spytała, czując przypływ paniki, gdy spostrzegła
ponure spojrzenie jego oczu.
- Nic się nie stało. Mam tylko ochotę na miłość z tobą, w kitlu.
Uśmiechnęła się, kiedy podszedł do niej i otoczył ją ramionami.
- Wyglądałbyś śmiesznie w moim kitlu, ale jeśli taka twoja wola,
kowboju.
Nakrył jej usta swoimi, w mocnym, pełnym pożądania pocałunku.
A później położył ją na biurku.
- To następna lekcja?
- Nie lekcja, tylko quiz muzyki pop.
pona
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
- Tak, tęsknię za tym - przyznał Jake, kiedy tydzień później siedzieli
wieczorem w „Royal Diner". Ostatnio rozmawiali o wielu rzeczach, ale
pierwszy raz poruszyli temat gaszenia pożarów.
Nikt z osób postronnych nie interesował się nigdy sprawą
podstawowego zabezpieczenia strażaków podczas gaszenia pożaru. Nikt,
tylko Chrissie.
- Czy nie żartujesz sobie ze mnie? - spytała niedowierzająco. - Tęsknisz
za ścianą ognia gorącą jak piekło? Czy to nie jest głupie?
- Bardzo tęsknię - powiedział szczerze, ponieważ mówił to do Chrissie.
Widział jej spojrzenie pełne sympatii i powagę na twarzy.
Łatwo było z nią rozmawiać. Miała wyczucie. Łatwo było się z nią
kochać. Lubił ją. Bardzo.
Ale nie kochał. Powtarzał to sobie wiele razy w ciągu dnia. To dlaczego
tak dobrze układało się między nimi? Cała sprawa idiotycznych lekcji poszła
w zapomnienie. Wszystko szło dobrze, bo znali partyturę. Może to miłość
była grana? Nie.
- Opowiedz mi o tym więcej. Za czym właściwie tęsk-nisz? - naciskała
delikatnie, trzymając w dłoniach filiżankę kawy. W tych samych dłoniach,
które potrafiły doprowadzić go do wrzenia, ułatwić mu zasypianie, zdu-
miewać swoją delikatnością.
Zapatrzył się w przestrzeń. O tej porze wieczoru było tu spokojnie.
pona
Oprócz nich było jeszcze kilku gości, którzy siedzieli w dalszej części
restauracji.
W końcu wzruszył ramionami.
- Nie wiem dokładnie. Zawsze byłem ćpunem adrenaliny. Kocham
ruch. Kocham niebezpieczeństwo. Cierpię nad tym, że moi ludzie narażają
się na niebezpieczeństwo, a ja w tym czasie zbijam bąki.
- Kierowanie maszyną biznesową nie jest zbijaniem bąków. Dajesz im
wszystko, czego potrzebują w swojej pracy. Zwiększasz ich bezpieczeństwo
na wiele sposobów.
- I zawsze jestem obok nich, patrząc na ich plecy. Nawet nie wiesz, jak [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •