[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Radzie nie zależałoby wtedy na rozwiązaniu zagadki. Chyba, że to któryś z jej członków potajemnie
zaaranżował tę całą rozróbę, żeby upiec jakąś własną pieczeń? Możliwe. OS wie o tym bardzo dobrze,
bo zna tajemnice. Może by pogadać z Gulmem? Nie, to beznadziejne. Pchać im się pod nos i to z
bardzo wątpliwą nadzieją na wyświetlenie zagadki? Inspektor doskonale zdawał sobie sprawę, że nic tu
nie da postępowanie klasyczne. Nie może prawidłowo prowadzić śledztwa, sprawdzić wszystkich hipotez
i bawić się w szczegóły. Końcowy sukces uda się uzyskać jedynie dzięki wyczuciu i szczę-
śliwemu przypadkowi, jeżeli taki sukces rzeczywiście będzie miał miejsce. Trzeba brnąć na przełaj,
wspierajÄ…c siÄ™ tylko intuicjÄ… i niewielkÄ… na razie wiedzÄ… na temat owego zdarzenia.
Inspektor zauważył, że się rozprasza. Zapalił papierosa, co pomagało mu zawsze w skupieniu uwagi,
i dalej starał się odtworzyć tamten wieczór.
Facet z wprawą otworzył drzwi. Wiedział, czego szuka. Nie zastanawiał się. Całość akcji nie trwała
dłużej, wraz z walką i ucieczką do kanału, niż dziewięć minut. Bierze dokumenty. Słyszy kroki. Wycina
dziurę i ucieka. Strażnicy depczą mu po piętach. Zaczaja się. Strzela. No, tak. Zapomniał przełączyć z
dużej mocy. Strażnicy giną. Biegnie dalej. Wypada do ogrodu i dostaje się pod obstrzał. Teraz już traci
panowanie nad sobą. Wygarnia pełnym ogniem, stojąc w barierze. Porządkowi, otwierający do niego
ogień, tylko cudem uniknęli śmierci. Rysopis, jaki podają i oni, i załoga patrolowca, która go widziała w
momencie, kiedy wpadł w furtkę ogrodu  prawie bez wartości... Na tych ulicach nie było jeszcze
zamontowanych kamer wielkiego mózgu Straporu i Bezpieczeństwa. Nie sfilmowano napastnika.
Według słów porządkowych, był to mężczyzna raczej wysoki, raczej smukły, raczej w długim płaszczu.
Wszystko  raczej". Beznadziejni ci porządkowi. Jak zwykle. Analiza mózgów zabitych strażników także
nie wnosiła nic nowego. Zmierć w momencie kompletnego zaskoczenia. Nie widzieli tego człowieka. Ich
mózgi nie utrwaliły obrazu, który mógłby pomóc śledztwu.
Dalej wyniki tropu bariery. Można się było
tego spodziewać. Trop prowadził siecią kanałów w jakieś podwórko. Tam facet musiał opuścić kanał i
dalej szedł bocznymi" uliczkami. Oczywiście już daleko poza kordonem zamykającym dzielnicę. Potem
wsiadł do tekara, bowiem trop urwał się na przystanku. Rozpoczęto poszukiwania we wszystkich
możliwych kierunkach wzdłuż Mmi tekara, odnaleziono w zajezdni skład, którym jechał. Trop odnawiał
się na przystanku w kierunku zachodnim, w odległości kilku kilometrów od miejsca poprzedniego śladu.
Tutaj prawdopodobnie tajemniczy osobnik wsiadł w ów odnaleziony w zajezdni skład, bowiem skład ten
kursował tęgo dnia na linii  8", której trasa biegła w pobliżu Instytutu Aktywności. Tam to troip się urywał,
zmieszany z innymi śladami i zakłóceniami powodowanymi przez wzmożone centra aktywne, znajdujące
się w instytucie. Inspektorowi wydawało się wątpliwe, aby poszukiwany pracował w instytucie.
Teraz sprawa promiennika. Został skradziony z prywatnego laboratorium. Pochodził z serii
doświadczalnej nowych promienników, nad którymi pracował Later. Later był zdolnym naukowcem i
prowadził niewielkie prywatne laboratorium, skąd od czasu do czasu wychodził jakiś nowy rewelacyjny
wynalazek, nie zawsze prawnie dozwolony. Teraz właśnie promiennik L-106. Duża moc, zmienność jej
użycia, niewielkie wymiary. Later zgłosił lokalnemu posterunkowi zgubę, szukano, ale bez rezultatu. Zgi-
nęły dwa promienniki. Dlatego ścigany zostawił jeden z nich uciekając. Wiedział doskonale, że
znajdziemy tak czy tak zródło, z którego one
pochodzą. Widać w tej sprawne nie zależało mu na tajemnicy. Jest pewny siebie. Wobec tego nie ma
czego szukać u Latera. Skoro tamten jest takim fachowcem to raczej nie zostawił śladów.
Off nie słyszał jeszcze o tak doskonałym fachowcu w ich mieście. Może to ktoś z OS. Na pewno tak,
jeśli działa na zlecenie jednej z osób wchodzących w skład Tajnej Rady. Ale i w OS nie było do tej pory
nikogo tak bezbłędnego. Mogli oczywiście sprowadzić specjalistę z OS... np. Duadinga, mieszkającego
na drugim krańcu kontynentu, albo... kogoś z innego kontynentu nawet. Tą drogą nigdzie się nie zajdzie.
Promiennik będzie jeszcze potrzebny napastnikowi, a więc trzeba czekać na następny wypadek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •