[ Pobierz całość w formacie PDF ]

schodził na dół. Gdy znalazł się tu\ pod wiszącym Siłą Gór, dał oparcie jego nogom na
swoich barkach i Siła Gór wykorzystując to znalazł się na półce. Cię\ar jego był jednak tak
olbrzymi, i\ Retnian został zepchnięty wraz z lawina okruchów skalnych w przepaść. Ruch
kamieni obudził bestię. Wyrwany ze snu Sankil nie wiedział, co stało się tego przyczyną.
Trójka, pozostała na półce, z przera\eniem patrzyła jak poeta zsuwa się wprost do szczeliny.
Jednak\e Retnian czepiając się rozpaczliwie skał, ostatecznie wylądował na piasku. Zgubił,
co prawda łuk i miecz, lecz choć oszołomiony upadkiem  \ył.
An Thargan, Siła Gór i królowa posuwali się szybko do przodu, teraz nie mieli nic do
stracenia. Potwór uniósł swoją olbrzymią trójkątną głowę  węszył. Co chwila wysuwał
olbrzymie szpony wbijając je w piaszczyste podło\e. Retnian powstał i chcąc ratować
przyjaciół, krzyknął. W jego stronę poszybował strumień czerwonej mazi. Tylko szybki unik
uratował go od niechybnej śmierci. Zamiar odwrócenia uwagi od pozostałych powiódł się 
potwór ich nie dostrzegł skupiając cała wściekłość na poecie. Retnian popełnił jednak błąd
uciekając w kierunku przeciwnym ni\ mostek. A Sankil obracał się tylko w miejscu
napełniając rykiem całą jaskinię i plując jadem. Rycząc przerazliwie utrudniał sobie
celowanie i poeta choć coraz bardziej zmęczony ciągle wymigiwał się śmierci.
Siła Gór był ju\ u wyjścia, lecz tym razem nie wahał się ani sekundy. Zsuwał się po
pochyłym zboczu na ratunek przyjacielowi. An Thargan pospieszył za nim. Awe L'lim stała w
bramie wyjściowej jak skamieniała  była rozpaczliwie pewna zagłady zuchwałych Ziemian.
Siła Gór przebiegł przez kładkę. Chwycił zgubiony przez Retniana miecz i gdyby nie
wstrzymał go rycerz, pobiegłby wprost na smoka.
 Stój! Zginiemy wszyscy  krzyknął Lean i rozkazującym głosem dodał:  Wbij
miecz w drzewo, tylko od spodu.
Góral popatrzył na niego ze zdziwieniem, ale posłusznie przeszedł kładkę z powrotem
i uderzając z rozmachem przebił drzewo na wylot. An Thargan tymczasem dawał znaki
umykającemu poecie. Ten biegł klucząc i choć zbli\ał się, to jednak widać było, i\ jest u
kresu sił. W ostatnim zrywie przebiegł most i rzucił się na głaz. Trujący jad znowu uderzył w
pró\nią. Retnian le\ał chwilowo bezpieczny z trudem łapiąc powietrze. Sankil nadpełzał 
pewny, \e dopadnie swej ofiary.
 Teraz  krzyknął an Thargan i z całej siły zaczął pchać głaz. Siła Gór zaparł się
krzepko nogami w ziemię i wytę\ył mięśnie. Na skroniach wystąpiły mu \yły jak postronki
 to na nim spoczywał cię\ar zadania. Wysiłek był tak straszny, \e z nosa i ust górala
popłynęła krew. Głaz ustąpił. Drzewo uwolnione odgięło się z olbrzymią siłą w drugą stronę,
zatapiając ostrze miecza w cielsku smoka. Chlusnęła zielono\ółta posoka i smok zniknął. Siła
Gór otarł krew i powstrzymał Retniana, który chciał podziękować mu za ocalenie \ycia. Objął
ramieniem poetę, obrócił go aby i on zobaczył coś, co wywołało uśmiech na jego wargach.
Oto dumna królowa Alimor podbiegła do rycerza i zarzuciła mu ręce na szyję.
 Ziemia i Alimor mają być wrogami?  powiedział góral.  To mi wygląda na
pomysł tych s...
 Masz rację, przyjacielu i dlatego na przekór tym  tu Retnian zmiął w ustach
słowo, jakiego u\ył nie krępując się góral  musimy się stąd wydostać.
Resztę drogi przebyli spokojnie, gdy\ tak jak powiedział Retnian, sier\ant gwardii nie
stanowił \adnej przeszkody dla zmęczonych, ale bezlitosnych w swym mistrzostwie
wojowników.
Na powierzchni powitał ich poranek  przyjęli to za dobrą wró\bę. Wyczerpani do
ostatnich granic nie mogli dosiąść koni. Udali się na spoczynek, by dopiero następnego dnia
wyruszyć w kierunku wybrze\a. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •