[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dziewczyna współczuła Loganowi. Objęła go moc
no i tak trwali w uścisku. Po chwili mężczyzna
ochłonął. Suzanna zaparzyła herbatę.
- W ten sposób dotarłeś tutaj.
- Jestem tak samo bezdomny jak kiedyś Harris.
I tak samo nieprzytomnie zakochany.
Zakochany?! Więc jednak!
- Jak wariat.
Logan sięgnął do kieszeni i wydobył zeń małe,
niebieskie pudełko. Otworzył je i oczom osłupiałej
Suzanny ukazał się zaręczynowy pierścionek z brylan
tem. Kiedy odsunęła jego dłoń, kręcąc głową, spojrzał
na nią z niedowierzaniem.
- Nie możesz tego zrobić. - Serce jej pękało
z bólu, ale nie mogła pozwolić, aby jej ukochany
zmarnował sobie życie. - Rozumiesz, Logan? Ja
ci nie pozwalam! Masz zaraz wrócić do domu.
Słyszysz? Ja nie jestem warta takiego poświęcenia.
Spójrz na mnie, rozejrzyj się po okolicy! Opanuj
się, Logan!
150 KOLEJNY MEZALIANS
-Myślałem nad tym wystarczająco długo. Więc
nie mów mi, że działam pochopnie, I powiadam ci,
że niczego w życiu nie byłem bardziej pewny. Liczy
się tylko miłość. Powinnaś to wiedzieć, Suzanno, bo
ty mnie tego nauczyłaś. Kocham cię i nie wyob
rażam sobie życia bez ciebie. Czy uczynisz mi ten
zaszczyt i zostaniesz panią Bradford, moją panią
Bradford?
Dziewczyna milczała jak zaklęta. Jej dusza rwała
się ku niemu, ale zaskoczenie było zbyt wielkie, by
mogła swoją radość wyrazić słowami.
- Zanim odpowiesz cokolwiek, chcę, byś wiedziała,
że nie grozi nam ubóstwo. Straciłem Mattashaum, ale
Systemy Energetyczne Bradforda rozwijają się pomy
ślnie, mam też inne inwestycje, które przynoszą niezłe
dochody - pospieszył z wyjaśnieniami Logan.
-Moja firma też ma się całkiem dobrze. No,
i mamy dach nad głową.
- Widzisz, jaka świetlana przyszłość przed nami!
- żartował przyszły pan młody. - Co mi odpowiesz,
Suzanno?
- Czy naprawdę myślisz, że moja odpowiedz zale
żała od stanu naszych finansów? - skarciła go.
-No, nie...
- Przyjmuję twoje oświadczyny.
- Naprawdę?
- Tak. - Dziewczyna zachichotała nerwowo. - Do
brze, pobierzmy się.
Logan odetchnął z ulgą. Drżącymi rękami wsunął
jej na palec pierścionek, po czym uroczyście ucałował
jej dłoń.
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi
- powiedział i pochwycił dziewczynę w ramiona,
obsypując ją pocałunkami.
Następne dni były wypełnione radosnymi przygo
towaniami do ślubu. Młodzi postanowili, że będzie to
KOLEJNY MEZALIANS 151
skromna uroczystość, a ceremonia zaślubin odbędzie
się w pobliskiej kaplicy. Postanowili też wydać nie
wielkie przyjęcie w domu parafialnym w sąsiedztwie.
Nad całością przygotowań czuwała Marie, która zdą
żyła już wydać za mąż swoje trzy córki. Mały Timmy
był tak podekscytowany rozwojem wydarzeń, że zno
wu miał trudności z zasypianiem.
-I zawsze będziemy mieszkać razem? - pytał co
chwila i z entuzjazmem przyjmował potwierdzenie.
Zadawanie tych pytań sprawiało mu tyle samo
przyjemności, ile Suzannie i Loganowi zapewnianie
go po kilka razy dziennie, że już zawsze będą razem.
Dwa dni przed uroczystością Logan przeglądał
kolorowe foldery, aby wybrać odpowiednie miejsce na
spędzenie miodowego miesiąca. Suzanna rzuciła nań
spojrzenie znad koronkowych dzwoneczków, które
owijała tiulem i z niepokojem spostrzegła chmurę na
jego czole.
- Logan, czy... żałujesz?
- Nic podobnego. Po prostu myślałem o ojcu.
Wyobraziłem sobie, jak byłoby wspaniale, gdyby
zechciał dzielić z nami nasze szczęście.
- To smutne, że się jeszcze nie odezwał. I siedzi
tam, w wielkim, pustym domu... - Urwała, nie chcąc
pogarszać nastroju narzeczonego. - Logan, chcę się
do czegoś przyznać. Wysłałam zaproszenie twojemu
ojcu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły?
Schowała twarz w obszerny golf swego swetra,
pełna skruchy. Lecz Logan uśmiechał się rozbawiony.
- Ja też wysłałem mu zaproszenie.
- Coś takiego! Co za zbieg okoliczności!
Oboje roześmiali się.
- To jeszcze nie wszystko - odezwała się dziew
czyna. - Dołączyłam parę słów od siebie.
- Co napisałaś? - zainteresował się ubawiony.
- Jeśli mi powiesz, to ja też powiem ci, co na
pisałem.
152 KOLEJNY MEZALIANS
- Nie żartuj. Ty też?! - Oparła się o niego, wybu
chając śmiechem. - Napisałam, że miłość jest jak
światło odbite w lustrze...
- Mów dalej - ponaglił ją Logan.
-Ale się krępuję. No, dobrze! Im więcej dajesz,
tym więcej dostajesz z powrotem.
- Ja napisałem o dębach, które nigdy nie poddają
się wiatrowi, dlatego każdy huragan wyrywa je z ko
rzeniami jako pierwsze. Biedny Collin.
- Biedny Collin - powtórzyła. - Zdziwi się, czyta
jąc o lustrach i dębach. Mała szansa, aby się zorien
tował, o co nam chodzi.
Jeszcze chwilę pożartowali sobie, ale widać było,
że Logana coś gryzie.
- Nie ma znaczenia, co napisaliśmy. I tak by nie
przyszedł. Nic, co mówiłem, nie przekonało go.
Suzanna spontanicznie uścisnęła jego dłonie.
- Może jeszcze nie dzisiaj i nie jutro, ale uporamy
się z tym problemem. Coś na to poradzimy. Razem
poradzimy sobie ze wszystkim.
-Jesteś wspaniała. - Logan przyciągnął ją do
siebie. - Czy mówiłem ci to dzisiaj?
- Och, Logan! Jestem taka szczęśliwa. Tak bardzo,
że boję się, czy to będzie trwało.
- To dopiero początek, kochana.
I przypieczętował to wyznanie pocałunkiem.
Zadzwonił telefon i Suzanna niechętnie wysunęła
się z objęć ukochanego.
- Timmy odebrał - mruknął Logan, a zmysłowy
grymas jego ust mówił, że chętnie powróci do prze
rwanej pieszczoty. Niestety, na scenę wkroczył Timmy.
- Cześć, kolego. - Logan wyciągnął do niego rękę,
a mały wskoczył mu na kolana.
- Jesteś już duży. Umiesz odebrać telefon, prawda?
- Suzanna pochwaliła chłopca. - Chyba nie odłożyłeś
słuchawki?
- Nie - krótko odpowiedział chłopiec.
KOLEJNY MEZALIANS 153
- A powiedziałeś, że mnie zawołasz?
-Tak,
- Grzeczny chłopiec! - Suzanna chciała wstać, ale
powstrzymał ją Logan.
- Ja odbiorę. Cały dzień jesteś na nogach. Timmy,
a spytałeś, kto dzwoni?
-Tak.
Logan śmiechem skwitował lakoniczne odpowiedzi
zwykle gadatliwego chłopca.
Nagle Timmy odezwał się nie pytany:
- To dziadek.
Logan spojrzał na Suzanne, Suzanna na Logana.
Oboje wyglądali jak rażeni piorunem. Po czym, jak
na komendę, rzucili się do telefonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl