[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stwierdziławyraznie, żepanDruryjest nazebraniui niewol-
nomu przeszkadzać.
- Mogę poczekać - odparłazuśmiechemRocky.
- Pani mnie chyba nie zrozumiała. Pan Drury nie przy-
jmuje nikogo, ktonie był umówiony.
- Mnieprzyjmie.
Kobietaspojrzałananią zpowątpiewaniem.
- Jesteśmy... przyjaciółmi - dodała Rocky z nadzieją, że
będzie towystarczające wyjaśnienie.
- Możejamogę pani jakoś pomóc?
Jeszcze kilka miesięcy temu Rocky odpowiedziałaby jej
zupełnie inaczej, teraz jednaktylko się uśmiechnęła.
- Owszem. Proszę powiedzieć panu Drury'emu, żeprzy-
szła Rocky.
- Rocky!
Słysząc znajomy głos Rocky z ulgą odwróciła się ku
drzwiom.
- Chase!Jaktodobrze, żecię widzę.
- Cieszę się. - Chase podszedł do niej i pocałował ją
wpoliczek. - Jakieś problemy?
- Tylko tyle, że nie mogę zobaczyć się z Worthem. Aa-
twiej bymi pewnie było dostać się doprezydenta - dodała ze
śmiechem.
- Jesteś cudowna, wiesz? Chyba jedyna żywa istota wtym
muzeum. Chodz - rzekł, obejmując ją ramieniem. - Dotrzy-
mamci towarzystwa, dopóki Worth nie skończy swego Ka-
zania na Górze.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
130
- Panie Drury - zaczęła ostrzegawczo sekretarka Wortha.
-Chyba...
- Tojuż mój problem, Vivecco.
Chase wprowadził Rocky do gabinetu Wortha i zamknął
za nimi drzwi.
- No, a terazpowiedzmi, cocię tusprowadza?
Rocky nie odpowiedziała od razu. Chciała najpierwobe-
jrzeć miejsce, gdzie Worth spędza tyle czasu. Po chwili wie-
działa już, że gdybypoznała go tu, nigdy nie zostałabyjego
kochanką.
Był to piękny pokój. Trzy ściany obite szarą materią,
czwarta ze szkła. Pośrodku czarna kanapa i dwa czerwone
fotele.
Na ścianach wisiało więcej dyplomówi nagród niż obra-
zów. Książekbyłojeszcze więcej, ale ani jednej powieści. Był
to pokój taktyka, planisty, człowieka, który tworzyi kontro-
luje świat wokół siebie. Człowieka jeszcze potężniejszego niż
tenWorth, którego ona znała.
Rockybyłaprzerażona.
- Nie bierz tegozbyt poważnie, mała - odezwał się Chase
gdzieś za jej plecami. - Towszystkona pokaz. Magicytworzą
iluzję i wpewiensposóbWorthjest donichpodobny. To, co
tuwidzisz, wgruncierzeczynic onimniemówi.
- Czyżby?
Chasewestchnął głębokoi obrócił ją kusobie.
- Możekiedyś takbyło. AleprzytobieWorthstał się kimś
innym.
Rocky bardzo chciała wto wierzyć. Nagle spojrzała na
jegobiurkoi rzuciła się kuniemujakprzyciągana magnesem.
Wlewymrogu ciemnego dębowego biurka stała kryształowa
figurka. Postać nagiej kobiety, ledwie przysłoniętej jakąś
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
131
zwiewną materią. Młodej kobiety z włosami do pasa, unoszą-
cej szyję, jak...
- Wielki Boże!Przecież toja!
- Więci tydostrzegaszpodobieństwo.
- Przecież towidać gołymokiem. Tootej rzezbie mówi-
łeś wtedyna wystawie, prawda?
Rocky nie zapomniała tamtej uwagi, szukała nawet tej
figurki wdomu Wortha, ale bez powodzenia. Wkońcu dała
sobie spokój, botyle przecież się działo.
Czy to dlatego Worth wziął ją do swego domu? Czy od
początku chciał zrobić z niej swą kochankę? Aona całyczas
przekonywała samą siebie, iż robi to tylko z poczucia winy,
boomal jej nie zabił.
 Chcę móczamykać drzwi mej sypialni naklucz".
 Jeśli tytegoniezrobisz, jajezamknę".
 Jesteś moja, Rocky. Moja".
Na jej twarzymusiałomalować się coś przerażającego, bo
Chase szybkoodciągnął ją od biurka.
- Przestań o tymmyśleć! Cholera, powinienemją scho-
wać, zanimcię tu wprowadziłem.
- Schować? - Rocky uśmiechnęła się gorzko. - Jak on ją
nazywa, Chase?
- Przestań, Rocky. Daj sobiespokój.
- Powiedzmi.
- Galatea.
- Aadnie. Czytojakaś bogini?
- Wmitologii greckiej istnieje kilka wersji tej historii, ale
najpopularniejsza mówi, że to była rzezba, która ożyła, gdy
objął ją jej właściciel, Pigmalion.
- Rozumiem- powiedziałagłuchoRocky.
- Przestań. Jakiekolwiekbyłyzpoczątkujegomotywy,
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
132
jestem pewien, że to, co Worth czuje do ciebie teraz, nie jest
zwykłympożądaniem. Hej, wkońcu mi nie powiedziałaś, co
cię tutaj sprowadziło? - spytał lekkimjuż tonem.
- Tomiałabyć... niespodzianka.
Ale to było wtedy, kiedy wierzyła jeszcze, że Worth jest
tym, który zasługuje, by z nimpierwszympodzieliła się ra-
dosną nowiną. Kiedy wierzyła, że on tylko boi się, że serce
może zwyciężyć nadjegorozumem. Kiedywierzyła wbajki
i cuda.
Ależ się okazałaidiotką.
Rockyzamknęłaoczy.
- To właściwie nic takiego. Chciałammu tylko powie-
dzieć, iż zdałamswój ostatni egzamin. %7łe mi się udało, że
mam średnią czte...
- Ej, mała. - Chase wziął ją wramiona i oparł policzek
ojej głowę. - Towspaniała wiadomość i jestemz ciebiebar-
dzodumny.
Jak dobrze było wjego ramionach, mając świadomość, że
jegoradość jest szczera i nie trzeba za nią płacić. Nie był tak
wysoki jakWorthani takumięśniony, a ona nie kochała go,
jakkochała jegobrata, aleprzywarła mocnodoniego, wdzię-
czna za jegopomoc.
Nie zauważyła nawet, kiedy otwarły się drzwi, usłyszała
tylkojakieś głosyi poczuła, że Chase sztywnieje. Domyślając
się, co zobaczy, wysunęła się z jego objęć i odwróciła ku
stojącemu wdrzwiachWorthowi.
Milczał, ale wyraz jego twarzy był aż nadto wymowny.
Winnej sytuacji byłaby na pewno przerażona, teraz jednak
gorycz i złość byłysilniejsze.
- Rockyprzyszła, żebypodzielić się ztobą wspaniałą no-
winą - przerwał wkońcu ciszę Chase.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
133
- Naprawdę?
- Daj spokój, Chase - powiedziała Rocky. - To już nie-
ważne.
- Akurat. - Chase, wyraznie zły, spojrzał na brata. -
Udało jej się, stary. Zdała wszystko ze średnią cztery
i przyszła prosto tutaj, by ci o tympowiedzieć. Nieste-
ty, widok tego skarbu na twoimbiurku przyćmił trochę jej
radość.
- Rozumiem, że wyciągnęłaś z tego jakieś wnioski - za-
uważył suchoWorth.
- Nie martwsię. Nie podzielę się nimi z tobą. Powiemci
tylko, żezachowałeś się paskudnie, niemówiąc mi odpocząt-
ku, że szukasz żywej wersji kobietyze swoichmarzeń!
- Wcaletakniebyłoi dobrzeotymwiesz.
- Nic nie wiemoprócz tego, że skłamałeś, kiedy mówi-
łeś, iż nie chcesz romansu, kiedy udawałeś, że pragniesz za-
chować między nami dystans, kiedy... - Czując, że głos za-
czyna jej drżeć, zacisnęła mocno wargi i spojrzała na swoje
buty. - Jak mogłeś tak manipulować moimi marzeniami
i uczuciami, jakbymbyła jednymz twoich... twoich pro-
jektów!
Miała ochotę krzyczeć. Chciała, żebypowiedział jej, że się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl