[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyspach Brytyjskich umiera każdego dnia? A niektóre z tych nazwisk są zupełnie pospolite, co nie
pomaga w poszukiwaniach.
- Delafontaine - powiedziałem. - Mary Delafontaine. To nie jest popularne nazwisko, prawda? O ile
wiem, pogrzeb odbył się w zeszły wtorek.
Rzucił mi szybkie spojrzenie.
- Skąd o tym wiesz? Pewnie przeczytałeś w gazecie.
- Usłyszałem od jej przyjaciółki.
- W tej śmierci nie ma nic niejasnego. To mogę ci powiedzieć. W rzeczywistości policja nie
wykryła nic wątpliwego w żadnym z tych zgonów. Gdyby to były "wypadki", to mogłoby być
podejrzane. Były to jednak zupełnie zwyczajne zgony. Zapalenie płuc, wylew, guz mózgu, kamica
żółciowa, jeden przypadek choroby Heine-Medina - nic tajemniczego.
Skinąłem głową.
- Nie wypadki. Nie otrucia. Po prostu zwyczajne choroby, prowadzące do śmierci. Właśnie to, co
twierdzi Thyrza.
- Czy naprawdę sugerujesz, że ta kobieta potrafi spowodować, że ktoś, kogo nigdy nie widziała na
oczy, oddalony o setki mil, może złapać zapalenie płuc i umrzeć na nie?
- Nie sugeruję nic podobnego. Ona to robiła. Uważam rzecz za fantastyczną i chciałbym uznać ją
za niemożliwą. Są jednak pewne dziwne czynniki. Jest przypadkowa uwaga o Bladym Koniu w
związku z możliwością usunięcia niepożądanej osoby. Istnieje miejsce nazywane Blady Koń, a
kobieta tam mieszkająca chełpi się właściwie możliwością takiej operacji. W sąsiedztwie żyje
mężczyzna, który został bardzo stanowczo rozpoznany jako człowiek idący za ojcem Gormanem
tego wieczoru, kiedy ten został wezwany do umierającej kobiety, która - jak słyszano - mówiła o
"wielkiej niegodziwości". Dosyć dużo zbiegów okoliczności, nie sądzisz?
- Tym mężczyzną nie mógł być Venables, ponieważ według ciebie jest od lat sparaliżowany.
- Czy jest możliwe - z medycznego punktu widzenia - aby paraliż był oszustwem?
- Oczywiście nie. Kończyny uległyby atrofii.
45
- To z pewnością rozwiązuje tę kwestię - przyznałem. Westchnąłem. - Szkoda. Jeżeli tam działa
jakaś - zupełnie nie wiem, jak to nazwać - jakaś organizacja, która specjalizuje się w
"humanitarnych likwidacjach", Venables ma rozum, który pozwoliłby mu na prowadzenie tego.
Przedmioty, które posiada w domu, przedstawiają ogromną wartość pieniężną. W jaki sposób
doszedł do tych pieniędzy? - Przerwałem i po chwili podjąłem: - Wszyscy ci ludzie, którzy zmarli
spokojnie w swoich łóżkach w taki czy inny sposób... czy był ktoś, kto skorzystał na ich śmierci?
- Ktoś zawsze odnosi korzyść ze zgonu, w większym lub mniejszym stopniu. Nie występują tam
szczególnie podejrzane okoliczności, jeśli to masz na myśli.
- Niezupełnie.
- Lady Hesketh-Dubois, jak przypuszczalnie wiesz, zostawiła około pięćdziesięciu tysięcy funtów
netto. DziedziczÄ… siostrzenica i siostrzeniec. Siostrzeniec mieszka w Kanadzie. Siostrzenica jest
zamężna i mieszka na północy Anglii. Oboje mogli popełnić morderstwo dla takich pieniędzy.
Ojciec Thomasiny Tuckerton zostawił jej bardzo duży majątek. Zmarła przed osiągnięciem
pełnoletności, pieniądze wracają do jej macochy, która wydaje się osobą nieskazitelną. Potem
twoja pani Delafontaine - pieniądze zostawiła kuzynce...
- Ach tak. A ta kuzynka?
- W Kenii, z mężem.
- Wspaniale się składa, że wszyscy są nieobecni. Corrigan popatrzył na mnie z irytacją.
- Z trzech Sandfordów, którzy strzelili w kalendarz, jeden zostawił znacznie młodszą żonę, która
dość szybko wyszła za mąż. Zmarły Sandford był wyznania rzymskokatolickiego i nie mógł jej dać
rozwodu. Facet nazwiskiem Sidney Harmondsworth, który zmarł wskutek wylewu krwi do mózgu,
był podejrzewany przez Yard o pomnożenie swego majątku przez dyskretny szantaż. Kilku ludzi na
wysokich stanowiskach musiało poczuć ogromną ulgę na wieść, że już go nie ma.
- Z tego, co mówisz, wynika, że te wszystkie zgony były dla wielu bardzo dogodne. A co z
Corriganem?
Mój przyjaciel wyszczerzył zęby.
- Corrigan jest pospolitym nazwiskiem. Zmarło sporo Corriganów ale - o ile nam wiadomo - nikt
nie odniósł szczególnej korzyści z tego powodu.
- Sprawa jasna! Ty jesteś następną spodziewaną ofiarą. Musisz się dobrze pilnować.
- Będę uważał. I nie myśl, że twojej czarownicy z Endoru uda się powalić mnie za pomocą wrzodu
dwunastnicy lub grypy hiszpanki. Nie w wypadku zaprawionego w bojach lekarza!
- Słuchaj, Jim. Chcę prześledzić to twierdzenie Thyrzy Grey. Pomożesz mi?
- Nie, nie pomogę! Nie rozumiem, jak taki mądry i wykształcony facet nabiera się na takie brednie.
WestchnÄ…Å‚em.
- Nie możesz użyć innego terminu? Ten już mnie zmęczył.
- Androny, jeśli wolisz.
- Nie bardzo.
- Uparty z ciebie facet, co, Mark?
- Tak jak ja to widzę, ktoś musi się uprzeć.
46
X
Glendower Close było nowiutkim osiedlem. Rozciągało się nierównym półkolem, a na jego
niższym krańcu domy były jeszcze w budowie. Mniej więcej w jego połowie znajdowała się brama
z umieszczonÄ… na niej nazwÄ… Everest.
Zza ogrodzenia widać było plecy schylonego człowieka, sadzącego cebulki. Inspektor Lejeune
rozpoznał bez trudu pana Zachariaha Osborne'a. Otworzył bramę i wszedł. Pan Osborne
wyprostował się i odwrócił, żeby zobaczyć, kto wszedł na teren jego posiadłości. Kiedy rozpoznał
gościa, jego rumiana twarz zarumieniła się z radości jeszcze mocniej. Pan Osborne na wsi wyglądał
dokładnie tak samo jak pan Osborne w swojej aptece w Londynie. Nosił mocne, sportowe buty,
koszulę z krótkimi rękawami, ale nawet ten poranny ubiór niewiele szkodził jego eleganckiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •