[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Włączyła elektryczny wentylator. - W zeszłym tygodniu u wezgłowia łóżka ukazała mi się
jakaś kobieta - opowiadała. - Miałam dosyć odwagi, żeby zapytać, kim jest, a ona powiada: to ja
jestem tą kobietą, która umarła w tym pokoju dwanaście lat temu.
- Dopiero dwa lata temu zbudowano ten dom - powiedział pułkownik.
- Właśnie - przyznała. - Znaczy to, że nawet umarli się mylą.
Warkot wentylatora zagęścił półmrok. Pułkownik zniecierpliwił się, umęczony sennością i
paplaniną tej kobiety, która przeszła teraz od snów do misterium reinkarnacji. Czekał na przerwę,
żeby się pożegnać, kiedy do biura wszedł don Sabas z ekonomem.
- Już ci cztery razy odgrzewam zupę - powiedziała kobieta.
- Jak masz ochotę, możesz odgrzać i dziesięć razy - ofuknął ją don Sabas. - A teraz daj mi
spokój, bo mi się skończy cierpliwość.
Otworzył kasę pancerną i dał ekonomowi zwój banknotów, razem z całą serią poleceń.
Ekonom rozsunął zasłony, żeby przeliczyć pieniądze. Don Sabas zobaczył pułkownika w głębi
pokoju, ale nie zareagował na jego obecność. Rozmawiał dalej z ekonomem. Pułkownik wstał w
chwili, gdy obydwaj mężczyzni szykowali się do wyjścia z biura. Don Sabas zatrzymał się, zanim
otworzył drzwi.
- Czego pan sobie życzy, kumotrze?
Pułkownik zauważył, że ekonom go obserwuje.
- Nic takiego, kumotrze - odpowiedział. - Chciałbym z panem pomówić.
- Niech pan zaraz powie, o co chodzi - nalegał don Sabas - nie mam ani chwili do stracenia.
Czekał z ręką na klamce. Pułkownik przeżył najdłuższe pięć sekund swego życia. Zacisnął
zęby.
- To w sprawie koguta - mruknÄ…Å‚.
Wówczas don Sabas otworzył drzwi. - W sprawie koguta - powtórzył ze śmiechem i pchnął
ekonoma do korytarza. - Tu świat się wali, a mój kumoter ma tylko tego koguta w głowie. - I dodał,
zwracając się do pułkownika:
- Bardzo dobrze, kumotrze. Zaraz wracam. Pułkownik stał bez ruchu na środku biura,
dopóki nie usłyszał kroków obu mężczyzn w drugim końcu korytarza. Następnie wyszedł, żeby
przejść się po miasteczku, sparaliżowanym niedzielną sjestą. W zakładzie krawieckim nie było
nikogo. Gabinet lekarski był zamknięty. Nikt nie pilnował towarów, wyłożonych w sklepach
Syryjczyków. Rzeka wyglądała jak płyta ze stali. Jakiś człowiek spał w porcie na czterech
puszkach z naftą, z twarzą osłoniętą od słońca kapeluszem. Pułkownik poszedł do domu,
przekonany, że jest to jedyne ruchliwe miejsce w miasteczku.
%7łona czekała na niego z całym obiadem.
- Wzięłam na kredyt, pod warunkiem, że zapłacę jutro rano - wyjaśniła.
Podczas obiadu pułkownik opowiedział jej wydarzenia ostatnich trzech godzin. Słuchała go
zżymając się.
- Nie masz charakteru, ot i wszystko - oświadczyła. - Zachowujesz się, jakbyś prosił o
jałmużnę, a tymczasem powinieneś wejść z podniesioną głową, odwołać na bok kumotra i
powiedzieć: "Postanowiłem sprzedać panu koguta".
- Jakby w życiu wystarczyło mrugnąć okiem - odpowiedział pułkownik.
Wstąpiła w nią energia. W ciągu tego poranka doprowadziła mieszkanie do porządku. Miała
osobliwy strój: stare buty męża, ceratowy fartuch, głowę owiniętą szmatą związaną w dwa węzły
na uszach. - Nie masz głowy do interesów - dodała. - Ten co chce sprzedawać, musi mieć taką
minę, jakby chciał kupić.
Jej wygląd rozśmieszył pułkownika.
22
KRAINA LOGOS www.logos.astral-life.pl
- Zostań tak, jak jesteś - powiedział - wyglądasz zupełnie tak samo, jak ten człowieczek z
ulicy Kwakrów.
Zdjęła szmatę z głowy.
- Mówię do ciebie poważnie. W tej chwili zaniosę koguta kumotrowi i zakładam się z tobą,
o co tylko zechcesz, że za pół godziny wrócę z dziewięciuset pesami.
- Przewróciło ci się w głowie od tych zer - odparł pułkownik. - Już się hazardujesz forsą za
koguta.
Z trudem wyperswadował jej ten zamiar. Wykorzystała ten poranek, żeby w myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •