[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Były jednak ważniejsze sprawy do załatwienia. Severance zaczął od wejścia na ślizgacz i uważnego
przyjrzenia się wskaznikom instrumentów pokładowych oraz generatorowi. Zasób energii wciąż
wystarczał do nabicia ekranów defleksyjnych. Severance wymienił baterię w pulserze, po czym
włączył ekrany na pełną moc. Usatysfakcjonowany stanem bezpieczeństwa obozu, połączył się z Port
Try Again. Stacja łącznościowa zadziałała i nawet zakłócenia były niewielkie.
- Gdzieś ty był, Severance, do piekła pełnego renegatów?! Ludzie z ExcellEx drą się na mnie od
dwóch dni bez przerwy. Zdaje się, że czekają na jakieś sensory. I gdzie jest Overcash? - Poirytowany
przedstawiciel służb ochrony nieszczególnie liczył się ze słowami.
- Overcash nakarmił sobą miejscową faunę. Podobnie jak Racer.
- Racer? Przecież on miał kurs do placówki badawczej Mastertona. Jak się z nim spotkałeś?
- To długa historia. Potrzebuję ślizgacza z pilotem, żeby nas stąd zabrał.
- Jakich  nas ? Czyżbyś wciąż miał z sobą tę małą Harmoniczkę? Jeśli Overcash i Racer skończyli
jako karma, to w jaki sposób jej udało się przeżyć?
- Jest twardsza, niż się zdaje. Co ze ślizgaczem?
- Podaj mi swoje współrzędne. Wyślę do was kogoś najszybciej jak można. Przetrwacie jeszcze
jednÄ… noc?
- Spokojnie. Ekrany pracujÄ… i mamy pulser.
- Zlizgacz będzie u was najpózniej jutro w południe.
- Dzięki - powiedział Severance, oczekując nieuniknionego ostatniego pytania. Na Renesansie nic nie
było za darmo. Zresztą na innych planetach Stanza Nine też nie.
- Kto płaci za ekspedycję ratunkową? ExcellEx?
- Nie. Możesz obciążyć mój rachunek - powiedział Severance.
Nastąpiła chwila przerwy. Niewątpliwie sprawdzano jego rachunek w komputerze.
- W porządku - powiedział ochroniarz. - Rachunek pierwsza klasa. Wygląda na to, że zawsze płacisz
swoje zobowiÄ…zania.
- Zawsze - mruknął Severance i wyłączył stację. Przez chwilę siedział spokojnie w kołyszącym się
na wodzie ślizgaczu i leniwie przyglądał się parze smoczych oczu, które śledziły go z niemałym
zainteresowaniem.
Nic nie było za darmo. Wszystko miało swoją cenę. Jaką część tej ceny musiała z jego winy zapłacić
Cidra za ocalenie życia? Nie miał prawa narazić jej na to, co przeszła przez ostatnie dni. Powinien
był lepiej się nią opiekować. Opieka nad nią to jego obowiązek. Tymczasem jednak to ona
sprawowała opiekę nad nim. Przypomniał sobie, jak pielęgnowała go i krzepiła, gdy leżał
obezwładniony gorączką. Pamiętał z tego czasu nie tylko mgliste koszmary, lecz również jej
delikatny, czuły dotyk, chłodzące okłady i miękkie ciepło ud, na których opierał głowę. W Port
Valentine na pokład Severance Pay weszła delikatna, wykształcona istota o wyrafinowanych
manierach i uduchowionym stylu życia. Tego ranka po przebudzeniu zobaczył młodą łowczynię, która
wstała znad strumienia, by zapewnić zapas mięsa na cały dzień. Przez niego Cidra musiała zacząć
jeść mięso. Dla Severance a miało to tyleż symboliczny, co bardzo przykry wydzwięk.
Nauczyła się od niego również czego innego. Nie miał prawa odkrywać przed nią tajemnic
namiętności. Ale mimo, że czynił sobie z tego powodu wyrzuty, to w głębi serca wiedział, że gdyby
miał okazję, powtórzyłby tę lekcję. Ta kobieta pobudzała jego zmysły i umysł. Przez dwa tygodnie
sam na sam na pokładzie Severance Pay nieraz doświadczył rozkosznego piekła. Dobrze wiedział, że
jeśli Cidra poleci z nim na QED, to skończą na jednej koi. Nie mógł zaznać spokoju, dopóki nie
uczyni jej swoją. Nie zamierzał pozostawić jej wyboru. Zbyt duże wrażenie na nim robiła, zbyt
wielkie budziła pragnienie. Po prostu chciał, żeby była jego, i już. Ale jednocześnie odczuwał
gwałtowną potrzebę otoczenia jej opieką. Współistniały w nim zaborczość i opiekuńczość, co
wydawało mu się i naturalne, i nieuniknione. Niestety, całe jego rozumowanie rozbiło się o
ostateczny dylemat: w jaki sposób ochronić Cidrę przed nim samym?
Wszystko, co z nią i dla niej robił, coraz bardziej oddalało Cidrę od jedynego celu życiowego, jaki
rzeczywiście miał dla niej znaczenie. Przez niego jej szansa na zostanie prawdziwą Harmoniczką
odsunęła się dalej niż kiedykolwiek. Tak długo walczyła o to, by stłumić wilczą część swojej natury,
a on nagle pomógł jej uzewnętrznić wszystkie wilcze cechy.
Smok znikł tymczasem pod wodą, ale Severance wciąż wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w ten
sam punkt na rzece. Wydawało mu się, że Cidra dała mu więcej, niż miał prawo od niej wziąć. Z
entuzjazmem darzyła go pieszczotami, słodką, szczerą namiętnością, która zapierała mu dech w
piersiach. Ofiarowała mu też lojalność, jakiej od czasu śmierci Jeude a nie spodziewałby się po
nikim innym. Nie znał drugiej kobiety, która skoczyłaby do rzeki pełnej smoków, żeby nie użyto jej
przeciwko niemu. A Cidra ofiarowywała mu nie tylko lojalność i namiętność. Promieniowała od niej
prawość i niewzruszona pewność, których nie w pełni rozumiał.
- Severance, gdzie jest woda?
Otrząsnął sie z tego dziwnego nastroju. Cidra stała na brzegu i z zainteresowaniem wpatrywała się w
strzaskaną ściankę kabiny ślizgacza. Uśmiechnął się szeroko.
- Poczekaj jeszcze parę minut. - Otworzył bagażnik ślizgacza.
Nie darmo chlubił się złotą rączką. Uruchomienie urządzeń kąpielowych dla wybrednej damy z
Klementii nie powinno być niewykonalne. Zważywszy na zawartość bagażnika, zadanie nawet nie
było trudne. Właśnie przycinał plastykową rurkę, gdy jego wzrok padł na pudło z sensorami.
Czerwona pieczęć PPO wciąż była nienaruszona. Przesyłka czekała na doręczenie. Długo jej się
przyglądał, w końcu jednak znów zajął się montowaniem sprzętu do kąpieli.
Gdy skończył, podał wiadro wody i plastykową konstrukcję Cidrze.
- Spróbuj, jak działa. Kiedy skończysz, ja też skorzystam.
Zerknęła na niego nieufnie.
- Czy został ci może w bagażu krem do depilacji?
- Nie martw się, Cidro. Z owłosionymi nogami też będziesz wyglądać zachwycająco.
- Nie mam kłopotu z nogami - odparła. - Krem, którego używam, działa przez miesiąc. Myślałam o
twojej brodzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •