[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przyszedłem z Jolą, moją przyjaciółką...
 Sypiasz z nią?  przerwała mu Ultra.
Czechowicz przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć, ale doszedł do wniosku, że
kombinowanie nie ma sensu.
 Tak.
 To było przyjęcie u twoich czy jej przyjaciół?
 Jej.
 Hmm. Co dalej?
 Dłużej rozmawiałem właściwie tylko z jednym człowiekiem. Nazywa się Kamil
Kostecki. To psychiatra i psycholog.
 Miły?
 Raczej tak, ale trochę upierdliwy. Często wracał do jakiejś starochińskiej gry
strategicznej. Ma na tym punkcie hopla.
 Go?
Chirurg zmrużył oczy, przyglądając się agentce z podziwem.
 Tak, go.
 Tłumaczył ci, jak się w to gra, mówił o przepisach, partiach?
 Raczej nie. Dość dużo mówił o jakimś zagraniu, dzięki któremu przeciwnik zostaje
osaczony ze wszystkich niemal stron. Ha...
 Hasami.
Kniewicz pokiwał głową z uznaniem.
 Tak, hasami  potwierdził Robert.
 Zdecydowanie poszerza ci się szósty zmysł, Ultra  roześmiał się dziennikarz.
 Trochę szacunku, gwiazdo mediów.  Posłała mu zalotne spojrzenie.  Jestem pięć kyu.
 A bez metafor?
 To bardzo skomplikowana gra i trudno się jej nauczyć. Dlatego jakieś trzy tysiące lat
temu Chińczycy wprowadzili stopnie mistrzowskie, jak w karate czy kung-fu. Sześćdziesiąt
kyu to ktoś, kto dopiero dowiedział się, że istnieje taka gra, trzydzieści kyu zna już przepisy i
wie, o co chodzi. I tak do jedynki. Po jednym kyu jest pierwszy dan. Dan to już stopień
profesorski, jest ich dziewięć. Najwyższy stopień wtajemniczenia to zawodowe dziewięć dan.
Proste.
 Często grasz?  spytał Czechowicz.
 Okazjonalnie, ale trwa to już parę lat. Jestem niezła.  Ultra uśmiechnęła się.
 O czym jeszcze rozmawialiście?  spytał Adam.
 O hipnozie  odparł lekarz.  Pytał o moje poglądy dotyczące terapii antylękowej.
Próbował przekonać mnie do stosowania hipnozy przed  i pozabiegowej.
 Co ty na to?
 Nie byłem przygotowany na taką rozmowę, mówiąc szczerze, nie zdradziłem
specjalnego entuzjazmu.
 Mówiłeś, że był upierdliwy.
 Tak. Zaproponował mi nawet krótki seans.
Ultra z zainteresowaniem zajrzała Robertowi w oczy.
 Zgodziłeś się?  spytał Adam.
 Tak.
 No, to jak widać na załączonym obrazku, kilka istotnych szczegółów pominąłeś 
mruknęła agentka.
 Nie wydawało mi się to istotne.
 Poddajesz się hipnozie, godzinę pózniej twój przyjaciel, z którym się spotykasz,
świruje, a ty mówisz mi, że to nieistotne?!
 Jaki to może mieć związek?  żachnął się Czechowicz.  To ja poddałem się hipnozie,
nie on. To nie jest zarazliwe.
 Mam prośbę  powiedziała spokojnie Ultra.  Nie filozofuj. Umawiamy się tak: jeśli
chcesz, byśmy ci pomogli, to mówisz wszystko, a nie tylko to, co tobie wydaje się ważne. Ja
ci nie mówię, jak najlepiej wyjmować kamienie z nerek, więc i ty nie ucz mnie zawodu.
 Wyluzuj, Ultra  rzucił litościwie Adam.  Daj mu spokój. Jest zdenerwowany i próbuje
poskładać się do kupy.
 Jak wyszedł ten seans?  spytała dziewczyna, rzucając Kniewiczowi wymowne
spojrzenie sugerujące, aby się nie wtrącał.
 Miał trwać dziesięć minut, a trwał godzinę.
 To normalne?
 W hipnozie terapeutycznej tak. Ale umawialiśmy się na krótką zabawę.
 Wkurzyłeś się?
 Zadzwonił Morawiecki, więc natychmiast wyszedłem. Skorzystałem z okazji. Zresztą
cholernie bolała mnie głowa.
 WziÄ…Å‚eÅ› jakieÅ› proszki?
 Jolka dała mi dwa panadole, ale nie wziąłem ich. Kostecki powiedział, że po seansie i
paracetamolu mogę mieć trudności z prowadzeniem.
 To możliwe?
 Nie można tego wykluczyć. To on napisał z tego doktorat, więc nie miałem powodu, by
mu nie wierzyć.
Agentka zamyśliła się.
 Kiedy połknąłeś tabletki?
 Po powrocie do domu. Dlaczego pytasz?
 Bo coś mi się tu nie podoba. Dobrze się po nich czułeś?
 Doskonale.
Kniewicz wzruszył ramionami, czując, że ta spiskowa teoria dziejów do niczego nie
doprowadzi. Dziewczyna jednak była uparta.
 Jeszcze raz. Wziąłeś dwie tabletki od tej Jolki, pojechałeś do Morawieckiego, potem do
domu i tam je zażyłeś?
 No, prawie. Zażyłem swój domowy panadol, bo tamten dałem Jędrzejowi. Też go łeb
wtedy bolał. Ciśnienie było fatalne.
Ultra postawiła ciężko szklankę na stole i spojrzała szybko na Adama, szukając jakiegoś
odzewu. Kniewicz poczuł lekki niepokój, ale nic jeszcze nie wskazywało na to, że coś wydaje
mu się szczególnie podejrzane.
 Chcesz powiedzieć  rzekła dobitnie Ultra  że dałeś Morawieckiemu tabletki, które
dostałeś od tej kobiety?
 O czym ty myślisz? To były opakowane firmowo panadole. Paracetamol to jeden z
najbezpieczniejszych leków. Jędrzej nie był na to uczulony. Nie szukaj tutaj czegoś, co nie
jest możliwe. Nie da się podrobić opakowanych, zabezpieczonych leków.
 Naiwniak  powiedzieli niemal równocześnie Ultra i Adam.
Czechowicz pociągnął duży łyk coli i pokręcił z niedowierzaniem głową.
 No dobrze, tylko po co? Jolka to moja przyjaciółka. Po co miałaby dawać mi lek, po
którym zacząłbym świrować? To się nie trzyma kupy.
 Trzeba ją o to zapytać  powiedział spokojnie Adam.
 Tak po prostu?  Robert wciąż uważał, że całe to rozumowanie jest idiotyczne.
 Długo ją znasz?  spytała spokojnie Ultra.
Na twarzy Czechowicza pojawiło się coś na kształt wstydu.
 Dwa miesiące  odparł szybko.  Mam do niej zadzwonić?
 Broń Boże. Wiesz chyba, gdzie mieszka?
 Wiem, ale rzadko tam bywałem. Zwykle spotykaliśmy się u mnie.
 W porządku, resztę opowiesz po drodze.  Ultra wstała, dając Adamowi znak, aby się
zbierał.  Przejedziemy się.
ROZDZIAA 4
Adam wjechał dwoma kołami na krawężnik i zatrzymał samochód. Siedząca obok Ultra
przyjrzała się uważnie jasnokremowej kamienicy po drugiej stronie jezdni, po czym
odwróciła głowę do tyłu, w kierunku Roberta.
 Na pewno tu?  spytała sucho.
 Na pewno.
 Jak wchodzimy?  zapytał Kniewicz.
Agentka przez chwilę nic nie mówiła, tym razem obserwując wejście do budynku.
 Ja i Robert idziemy, ty, Adam, zostajesz. Jakby co, dzwonisz na moją komórkę.
Sprawdz przy okazji, czy jest tu drugie wyjście.
 W porzÄ…dku  mruknÄ…Å‚ spokojnie dziennikarz.
 Ty się witasz.  Wskazała na Czechowicza.  Ja jestem twoją przyjaciółką, która ci
pomaga. Jak myślisz, może być teraz w domu?
 O tej porze wraca zwykle z pracy.
 Gdzie pracuje?
 W firmie internetowej.
 Byłeś kiedyś u niej w robocie?
 Po co?
 Jasne...  Agentka pokręciła głową z dezaprobatą.
 Ultra, Adam!  Lekarz wychylił się nagle z tylnego siedzenia.  To jej samochód!
Biały seat wyłonił się zza zakrętu i wolno zaparkował na chodniku niedaleko wejścia. Po
chwili wysiadła z niego wysoka blondynka, zabrała z tylnego siedzenia torebkę i zatrzasnęła
drzwi.
 To ona?  spytał Adam.
 Tak.
 Spadamy stąd  rzuciła niespodziewanie Ultra.
Kniewicz odwrócił się w jej stronę. Niepokój dziewczyny przestraszył go.
 Co jest grane?
 Włącz silnik i spokojnie odjedz. Najlepiej tak, żeby nie zwróciła na nas uwagi.
 Znasz ją?  spytał zdezorientowany Robert.
 Tak. Gorzej, że ty jej nie znasz.
Dziennikarz powoli ruszył. Zjechał z krawężnika, pokonał kilkanaście metrów i skręcił w
pierwszą przecznicę w prawo. Jolka nie zwróciła uwagi na ich samochód. Wystukała kod na
domofonie i weszła do środka.
 Co chcesz zrobić?  spytał Czechowicz.
 Zastanowić się. Tu możesz zatrzymać  powiedziała do Kniewicza.
 Skąd ją znasz? Co ona zrobiła? Popełniła jakieś przestępstwo?  Czechowiczowi
niespodziewanie zadrżał głos.
Adam zatrzymał samochód na poboczu.
 Stawiam nieśmiało tezę, że to jej koleżanka z pracy  mruknął, patrząc za przednią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •