[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ależ skąd.
Nie taką odpowiedz chciał usłyszeć Forrest. Zwrócił się do umundurowanego
policjanta, który stanął w drzwiach.
 Zabierz go. I daj jeść.
 Panie inspektorze?
 Tak?
 Był do pana telefon.
Forrest był w takim nastroju, że modlił się tylko, by była to dobra
nowina.
199
 Znalezli paczkę szwów w mieszkaniu podejrzanego. Rozmiar 5/0, powiedzieli.
Forrest uśmiechnął się szeroko. To była dobra wiadomość. Shawa zastał w
kantynie, gdy wpychał sobie do ust kanapkę.
 Chcę pojechać do mieszkania Forninga. %7łeby się rozejrzeć. Znaleziono u niego
paczkę szwów. Taki rozmiar, jaki nam pasuje.
Mieszkanie B w Varsovia House. Był to duży, wiktoriański blizniak z podwójnym
wejściem i wykuszowymi oknami, czteropiętrowy, mniej więcej w połowie szeregu
podobnych do niego domów stojących wzdłuż ulicy. Sądząc po zaniedbanym
wyglądzie, w większości wynajmowanych przez studentów.
Przy drzwiach spotkał ich sierżant Armstrong, zwalisty, otyły mężczyzna. Był
dość opanowany, to fakt. Brakowało mu jednak entuzjazmu policjanta, który
właśnie odkrył ważny dowód.
 Nie znalezliśmy wszystkiego, co by nam było potrzebne  zaczął.  Poza
ostrzami skalpeli mamy tylko nie otwartą paczkę szwów. Przede wszystkim jednak
niemożliwe, by tu dokonywał swoich  operacji". Jedyne ślady krwi znajdują się w
umywalce, w łazience, a przecież sprawdziliśmy całe mieszkanie. Poza tym... 
Spojrzał za okno.  ...proszę się rozejrzeć. To nie jest cicha uliczka ani
spokojny dom. Osiem osób wchodzi i wychodzi, korzystając z tej samej klatki
schodowej. Co chwila ktoś przechodzi ulicą albo wchodzi po schodach. Jak mógłby,
niezauważony przez nikogo, wnieść tutaj ciało?  I odpowiedział sam sobie:  To
niewykonalne. Facet na ostatnim piętrze jest kierowcą taksówki. Pracuje o
najdziwniejszych godzinach. Nie wierzę, by Forning mógł tu operować.  Wyglądał
na niemal zawstydzonego, wymawiając następne zdanie.  Prawdę mówiąc, sir,
gdybym był jego adwokatem, na tym oparłbym linię obrony. Musiałby mieć cholerne
szczęście.
 Ale muszą zdarzać się noce, kiedy jest tu cicho.
W odpowiedzi sierżant poklepał go po ramieniu, co nie poprawiło humoru Forresta.
¦ MogÅ‚oby być cicho  odparÅ‚ Armstrong  gdyby nikt w caÅ‚ym Birmingham nie miaÅ‚
ochoty na panienkę. Drugie piętro. Rozumie pan, o czym mówię?
200
Puścił oko, a Forrest poczuł, jak ulatniają się resztki jego dobrego
samopoczucia.
 Poza tym, czy pański salowy ma samochód? Bo jeśli nie, to nie ma mowy, żeby
przetransportował zwłoki. Od miejsc, gdzie uprowadzono ofiary, do tego domu jest
kilka kilometrów.  Spróbował zażartować:  Przecież chyba nie używał do tego
taczek. No i nikt nie wiedziałby, jaką pobrać opłatę za autobus.
Nie doczekał się reakcji na swój dowcip, nie licząc kolejnego nachmurzonego
spojrzenia Forresta. Armstrong podrapał się po głowie i po chwili dodał:
 Jest jeszcze jeden problem, panie inspektorze. Zbadaliśmy skalpele na
obecność krwi. Tylko jedno ostrze nosiło jej ślady. Reszta była czysta. A to
tępe narzędzie, którym ogłuszano ofiary, to był prawdopodobnie kij baseballowy.
Zaś w tym mieszkaniu nie znalezliśmy niczego, co mogłoby temu służyć.
 Brakuje mi teraz tylko tego  rzekł zirytowany Forrest  by znaleziono
kolejne okaleczone zwłoki.
Porozmawiaj z nim o tym.
 Daj spokój  odparła Karys.  To policjant.
 Może ci coś doradzi.
 Bezstronnie?
Tonya zamyśliła się.  Jest przecież twoim przyjacielem.
 Przyjacielem, który nie musi wiedzieć nic o mojej przeszłości. Tak czy
inaczej, to nie ma z nim nic wspólnego. Jesteśmy tylko kolegami z pracy. I to
niezbyt bliskimi.
 Może ci powiedzieć, czy jest coś, co powinnaś zrobić  teraz. Jestem pewna,
że poradzi ci, byś o wszystkim zapomniała i zostawiła przeszłość w spokoju. Może
chociaż jego posłuchasz  dodała z nutą goryczy.
 Ale czy ta przeszłość rzeczywiście spoczywa w spokoju? Te morderstwa...?
 Oczywiście  odrzekła Tonya niespokojnie.  One na pewno nie mają z tobą nic
wspólnego. Zresztą policja już kogoś przesłuchuje.
Karys milczała przez chwilę, zafrasowana.  Wiem, że kogoś mają. Nie wiem, kogo.
Ale ta sprawa to nie przypadek. Colin Wilson, Ro-semary Baring, Brenda Watlow.
Okazuje się, że wszyscy pracowali na
201
tym bloku. Nie rozpoznałam nazwiska pielęgniarki, bo zmieniła je po wyjściu za
mąż. A co do Wilsona  nie sądzę, bym w ogóle kiedykolwiek słyszała, jak się
nazywał. Był tylko salowym. Kimś praktycznie anonimowym. Wszystko zaczęło
układać się w całość dopiero teraz, po śmierci Brendy Watlow. Wszyscy tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •