[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyczerpać się baterie w latarce...
Krzysztof milczał, a elektryczne światło bledło i bledło... W końcu zapadła ciemność.
Włosy oblepiły drobiny wody, sklejając je w strąki, a z ust przy ka\dym oddechu
wydobywała się para. Było naprawdę zimno.
- Lepiej będzie, je\eli nawzajem nie damy sobie zasnąć - stwierdził, ponownie ogrzewając
mnie w ramionach.
Postanowiłam Wykorzystać okazję i wypytać go o coś więcej. Szkoda tylko, \e nie byłam w
stanie dojrzeć rysów jego twarzy. Zdarza się, \e wyraz twarzy człowieka mówi więcej o sprawie ni\
on sam...
- Zawiadomiliście policję o pogró\kach?
- Nie, przecie\ nikt - to znaczy ani moja matka, ani ja - nie brał tego na powa\nie. Czy
mógłbym zapytać cię o jedną rzecz?
- SÅ‚ucham.
66
- Powiedz, czy prawdą jest to, \e ten facet z ministerstwa, który przyjechał do Ksią\a w
delegację i zajmuje jedno ze słu\bowych mieszkań na podzamczu, jest członkiem twojej rodziny?
Zesztywniałam ze zdziwienia, poniewa\ wydawało mi się, \e Jacek i ja nie najgorzej radzimy
sobie z ukrywaniem naszych kontaktów ze stryjem. Zastanowiłam się przez moment i nie
znalazłszy powodów, dla których miałabym taić przed Krzysztofem pokrewieństwo łączące mnie i
mojego brata ze stryjem Tomaszem, wyznałam:
- Tak, to prawda. Stryj przyjechał tu z Warszawy ze względu na włamania do starych
grobowców - zwięzle oświadczyłam.
Po chwili dodałam:
- Mam powody przypuszczać, \e człowiek proponujący pani Glorii odkupienie jej firmy jest
tą samą osobą którą stryjek podejrzewa o dewastację krypt - odrobinę przekształciłam wypowiedz,
gdy\ to nie stryjek, tylko ja przypuszczałam, \e w sprawę mo\e być wmieszany Batura. Opis
przedstawiony przez Krzysztofa zgadzał się z wyglądem mę\czyzny, którego spotkałam na
zamkowym dziedzińcu podczas pierwszego dnia mojego pobytu tutaj. Poza tym, je\eli stryj i Jacek
spotkali prawdziwego Jerzego Baturę, to chyba nasz rodzinny detektyw nie wątpił w jego udział w
dewastacji grobowców.
Nasze wnioski były dość logiczne, ale nikomu nic po nich, skoro sytuacja, w której się
znalezliśmy, wpisywała się raczej w ton dramatyczny ni\ komediowy...
67
ROZDZIAA JEDENASTY
ZAGINICIE ZOZKI " MOJA SIOSTRZENICA KART PRZETARGOW? "
NIEROZWAśNE METODY ZLEDCZE POLICJI " PRZECIEś KAśDY WIE, JAK
WYGLDA NIKA! " DARMOWE PLAKATY Z AUTOGRAFAMI " WYLEWNA
RECEPCJONISTKA " U ZARZDCZYNI ZAMKU " A GDZIE JEST KRZYSZTOF? "
MYZL, TOMASZU, MYZL!
Pot zrosił moje czoło, gdy do tymczasowo zajmowanego przeze mnie słu\bowego
mieszkania, bez pukania, wpadł Jacek z przerazliwym okrzykiem na ustach:
- Zośka zaginęła!!!
Tak się zło\yło, \e w kompletnej garderobie przysnąłem w trakcie przeglądania dokumentów,
które przed południem udało mi się skopiować w tutejszym archiwum zamkowym, nie musiałem
zatem ubierać się. Orzezwiłem jedynie twarz wodą mineralną z butelki, która stała na stoliku pod
oknem i byłem gotowy, by zacząć działać.
- Mogę? - Jacek wskazał na mineralną.
Nim skinąłem, duszkiem wypił znaczną ilość wody, zgarnął ręką włosy ze spoconej skroni i
zdyszany opadł na krzesło.
- O dziesiątej rozmawiałem z Zochą w restauracji. Razem z członkami ekipy kręcącej
teledysk jedliśmy śniadanie. Potem ona znikła i ślad po niej zaginął. Ani kamerzyści, ani re\yser,
ani nikt inny nie wiedzą gdzie ona mogła pój ść.
- A komórka?
- Nie odbiera. Właściwie to jej telefon odzywa się z jej apartamentu, więc nie zabrała go ze
sobą. Zawsze tak robi, kiedy chce mieć święty spokój.
W napływie emocji poczułem potrzebę bezzwłocznego zapalenie papierosa. Niestety, nie
mogłem znalezć paczki z tytoniem ani zapalniczki, więc zrezygnowałem z tego zamiaru.
- Pytałeś o nią w recepcji hotelu?
- Od razu, kiedy zorientowałem się, \e coś jest nie tak - Jacek zatopił we mnie przesycony
strachem wzrok. - Nie wiedzÄ… absolutnie nic.
Wtem zza zabudowań przed oknem rozbłysło jednostajnie migoczące, niebieskie światło.
- To policja! Biegnę do nich, a stryj niech... - reszty nie usłyszałem, bo głos Jacka rozproszył
się w górskim echu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •